Niestety pandemia nie pozwala prowadzić działalności. Jest za to nadzieja, że ruszymy i będzie ok.
Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy - tak można w skrócie opisać tę firmę. Ale po kolei - stawka 7 zł za godzinę brzmiała kiepsko, ale oczywiście wszystko zależy od stanowiska. W ogródku w środku sezonu, oraz na popołudnie w kasie lub fast foodzie to oczywiście był śmiech na sali i oczywiście znalazło się paru jeleni, którzy się na to nabrali ale nie wszyscy. Najlepiej było po prostu sukcesywnie odmawiać, co ja i parę osób robiło. Nie lubię być odpowiedzialny za cudzy hajs i od początku mówiłem, że to nie dla mnie, więc po jakimś czasie dali spokój, nie wiem jak jest teraz. Natomiast strefa to zupełnie co innego. Tam te 7 zł było wystarczające, bo nigdzie nie dostaniecie więcej za gaszenie i zapalanie światła raz na godzinę i przedzieranie biletów przez godzinę na 7 godzinna zmianę. Ewentualnie szybka dostawa na fast food, która i tak robi cała strefa i macie do dyspozycji wózek, a robi się ja tylko raz rano. Może dwa razy spotkałem się z koniecznością zrobienia jej dwa razy, a pracowałem tam prawie pół roku. Atmosfera była dobra do pewnego momentu. Wszystko zepsuło się od chwili, kiedy na urlop macierzyński poszła najlepsza kierowniczka z czterech obecnych na miejscu, a w jej miejsce wrzucili pewną Panią z kawiarni. Od tej pory atmosfera całkowicie siadla, do przodu mieli tylko jej znajomi, cała reszta była traktowana jak zwykle psy, przynieś podaj, pozamiataj i wypier... Z tym wykorzystywaniem dobrych chęci opisywanym niżej 100 procent racji, raz polecialem z ulotkami do innej dzielnicy, a potem latalem już zawsze, zdarzało się że nawet dwa razy dziennie. Czara się przelala, kiedy cała strefa siedziała w pokoju i żarla chipsy, a mnie, ledwo żywego z przemeczenia wysłali trzy dzielnice dalej z jakimiś zaproszeniami. Wtedy wprost odmowilem i odwalili się pod tym kątem, ale zaraz dowalili się z drugiego. Od tamtej pory byłem regularnie szykanowany, raz nawet kierownik wyzwal mnie od złodziei bo wynioslem kumplowi pół paczki popcornu i groził mi policją (sic!). Byłem też oskarżony o kłamstwo, kiedy podczas noszenia ciężkich stołów strzeliło mi coś w plecach i musiałem jechać do lekarza. Po powrocie do firmy, krążyła tam opinia, że jakoby wszystko sobie wymyśliłem żeby migac się od obowiązków, mimo pokazanego zwolnienia lekarskiego i skierowania na przeswietlenie. Wyrzucono mnie z firmy, kiedy pod koniec roku dano mi grafik niezgodny z moją dyspozycyjność, wiedząc o tym że tego dnia nie będę mógł przyjść, bo musiałem zajac się chorym tatą. Próbowałem ogarnąć sytuację telefonicznie, nowa kierowniczka wciąż mnie zbywala, więc poszedłem do firmy i wtedy kazano mi się wynosić. Jedyny jasny punkt tej sprawy był taki, że o wszystkim poinformowałem Panią księgową przy odbiorze ostatniej wypłaty, a ona, w imieniu firmy przeprosiła mnie za wszystko co mnie spotkało. Na koniec powiem, że jest to stan na początek zeszłego roku i BYĆ MOŻE, co podkreślam coś się tam zmieniło, ale raczej nie, bo nawet w wypadku powrotu wspomnianej kierowniczki nie ma szans, żeby zdegradowali Panią kawiarenkę, czego jej życzę. Bo to przez nią z kina odeszło wiele normalnych osób, a atmosfera stała się nie do wytrzymania. Tyle.
Jedyny powód dla którego można tam pracować to ludzie. Trójka z czterech kierowników na pozór w porządku ale jak jest wielce pan dyrektor to wszyscy robią pod siebie i jak dostają ochrzan to wylewają swoje żale i wyzywają sie na pracownikach. Za taka stawkę szkoda się męczyć
Temat firmy Kinoteka Sp. z o.o. ucichł, ale może znajdzie się osoba aktualnie zatrudniona, która będzie chciała się podzielić swoimi spostrzeżeniami na temat pracy? Czekamy na nowe informacje.