Reklama

Jak przekuwać wady w zalety? – Historia Sebastiana Kowalczyka

Praca z klientem biznesowym, zwłaszcza na stanowiskach wsparcia, wymaga szczególnych umiejętności, które nie każdy z nas posiada. Są jednak osoby, którym dzielenie się wiedzą i umiejętnościami przychodzi naturalnie, a bezpośredni kontakt z ludźmi staje się dla nich sposobem na życie. O pracy z drugim człowiekiem, zarządzaniu czasem, potrzebie finansowej niezależności i przekuwaniu wad w zalety, rozmawiamy z Sebastianem Kowalczykiem, Customer Relations Specialist w GoWorku.

Od jak dawna pracujesz w GoWorku?

W kwietniu 2023 roku zacząłem przygodę z zespołem Customer Relations w GoWorku, ale mam wrażenie, jakbym pracował tu już od kilku lat, a nie kilku miesięcy. Atmosfera w pracy zawsze była dla mnie czymś bardzo istotnym, a w GoWorku pierwszy raz poczułem prawdziwe “flow”. Jestem najmłodszy w zespole i odnoszę wrażenie, że dzięki temu współpraca układa mi się jeszcze lepiej, niż gdziekolwiek wcześniej, a muszę podkreślić, że mam doświadczenie z wielu miejsc, ponieważ pracuję od piętnastego roku życia.

Czym się zajmujesz?

Odpowiadam za wdrożenia i szkolenia klientów, ale w ostatnim czasie zakres moich obowiązków nieco się rozszerzył. Początkowo miałem zajmować się wspieraniem klientów, którzy z moją pomocą uczyli się obsługi portalu GoWork.pl, ale połączyłem to dodatkowo z podstawami employer brandingu i marketingu. Właśnie w tym kierunku chciałbym też rozwijać się dalej zawodowo. 

Twoje pojawienie się w GoWorku to taka słodko-gorzka historia.

Tak, ponieważ zacząłem pracę w GoWorku po trudnym momencie w moim życiu. Wcześniej pracowałem dla firmy zajmującej się dofinansowaniami ze środków Unii Europejskiej. Świetnie się tam czułem i miałem ciągły kontakt z ludźmi, co bardzo lubię. Niestety, branża dotacji ma to do siebie, że albo dużo się w niej dzieje, albo nie dzieje się praktycznie nic – to z kolei przekładało się na wyniki w pracy. Kiedy zespół przestał realizować cele, zaczęły się masowe zwolnienia, które dotknęły również mnie.

Jak długo szukałeś nowego miejsca pracy?

Przez dwa miesiące. To był trudny czas dla kogoś, kto tak jak ja, jest aktywny zawodowo nieprzerwanie od wielu lat. Jestem osobą, która bardzo lubi pracować, dlatego nie potrafiłem odnaleźć się w rutynie, w której tej pracy nie było. Czułem się źle. Brakowało mi motywacji, na chwilę porzuciłem nawet sport, który od zawsze był ważną częścią mojego życia. Na szczęście poradziłem sobie z tym. Bardzo wspierała mnie wtedy moja partnerka, za co jestem jej ogromnie wdzięczny. 

W końcu zaczęły pojawiać się propozycje pracy…

Tak, złapałem wiatr w żagle. W rekordowym tygodniu przeszedłem piętnaście rozmów kwalifikacyjnych. Otworzyło się przede mną wiele drzwi i jednymi z nich było stanowisko w GoWorku. Rozmowa z Konradem, czyli szefem Działu Customer Relations, przebiegła w doskonałej atmosferze, świetnie się dogadywaliśmy, i po kilku dniach otrzymałem informację o pozytywnym wyniku rekrutacji. 

Nie każdy odnajduje się w pracy z klientem, ale Ty właśnie o takiej pracy marzyłeś.

Wiążę swoją przyszłość ze szkoleniami. Wiem, że nie każdy znajduje w sobie dość cierpliwości, ale dla mnie to naturalne, że trzeba coś komuś wyjaśnić lub pomóc. Ludzie często są skrępowani swoją niewiedzą i boją się, że ktoś wytknie im niekompetencję. Przy mnie nie muszą się tego obawiać – doskonale zdaję sobie sprawę, że nikt nie wie wszystkiego i każdy czasem potrzebuje wsparcia. Mam nadzieję, że na swojej zawodowej drodze będę mógł dalej rozwijać się w kierunku edukowania i szkolenia innych.

Teraz Twoja ścieżka kariery wydaje się jasno sprecyzowana, ale nie zawsze tak było…

Tak. Jak już wspomniałem, pracuję od piętnastego roku życia, dlatego doświadczenie zawodowe mam dość duże. Pracowałem w wielu branżach, w tym w handlu i gastronomii. Przez rok pracowałem też w banku i dzięki tej pracy wiedziałem już, że nie chcę zostać w korporacyjnym środowisku, ale wolę działać w zespole nastawionym na proces. W międzyczasie zajmowałem się również ubezpieczeniami i wtedy zainteresowałem się finansami, z czym wiązał się temat mojej pracy magisterskiej z zarządzania, którą udało mi się obronić w tym roku.

Czego dotyczyła?

Gospodarowania finansami i oszczędzania. Niestety, Polacy – póki co – nie radzą sobie w tej dziedzinie zbyt dobrze. 

Stąd Twoje zainteresowanie inwestowaniem?

Być może jest to powiązane, ale studia na kierunku zarządzania nauczyły mnie wiele więcej. Obok inwestowania, zajmuję się obligacjami, próbuję swoich sił na giełdzie i w handlu walutami. Najbardziej jednak pasjonuje mnie crowdfunding, czyli inwestycje społeczne. Obecnie skupiam się na wspieraniu małych biznesów. To podwójna korzyść, bo dzięki temu mogę zwiększać swoje oszczędności, a jednocześnie pomagać drobnym przedsiębiorcom w rozwoju ich działalności. 

Jesteś bardzo aktywny. W jaki sposób udaje Ci się skutecznie zarządzać swoim czasem?

Śpię średnio pięć godzin na dobę, odsypiam w weekendy. Na co dzień wstaję wcześnie rano, zaczynam od basenu, potem pracuję, spędzam czas z partnerką i korzystam z siłowni. Po powrocie do domu śledzę najważniejsze wiadomości dotyczące m.in. giełdy, żeby być na bieżąco, ale chciałbym też wrócić do regularnego grania w siatkówkę i szukam na to przestrzeni w swoim tygodniu. Mogę śmiało stwierdzić, że nie brak mi czasu na pracę i moje pasje – brakuje mi raczej chwili dla siebie, kiedy mógłbym np. spokojnie poczytać książkę. Jestem w takim punkcie, w którym dużo się dzieje. Mam wiele planów, ale moje oczekiwania wobec życia nie są wygórowane. Chciałbym wieść proste życie, ale ono także wymaga odpowiednich podstaw, na które teraz pracuję.

Skąd w Tobie potrzeba ciągłej aktywności i samodzielności już od tak młodego wieku?

Pochodzę ze zwyczajnej rodziny. Jestem jedynakiem, a moi rodzice od zawsze ciężko pracowali na to, żebyśmy mogli spokojnie żyć. Niczego mi nie brakowało, ale też nie wszystko mogłem mieć podane “na tacy”. Wiedziałem, że nie chcę dodatkowo obciążać rodziców, dlatego postanowiłem, że na swoje pasje i zachcianki nastoletniego życia będę pracować sam. To była moja motywacja. Zamiast czekać, aż swoją wymarzoną piłkę dostanę w prezencie urodzinowym, wolałem sam na nią zarobić. Rodzice nauczyli mnie, jak szanować pieniądze i pokazali, że trzeba dobrze gospodarować tym, co się ma. Spodobało mi się, że mogę zarabiać na swoje potrzeby i być dzięki temu finansowo niezależny, a do tego wydawać pieniądze tak, jak sam o tym zdecyduję. Polubiłem pracę i niezależność do tego stopnia, że dwa miesiące bez zatrudnienia okazały się jednymi z najtrudniejszych w moim życiu. 

Jaki moment był dla Ciebie przełomowy w drodze do finansowej niezależności?

Było wiele takich momentów! Pierwszy wiąże się z przeprowadzką z mieszkania na warszawskim Gocławiu do domu jednorodzinnego. To było niesamowite, bo zmieniłem maleńki pokoik w mieszkaniu na ogromną przestrzeń – spełniło się marzenie małego chłopca. Oczywiście chciałem się tam urządzić “po swojemu”, a na to potrzebne były środki. Zamiast rezygnować z pomysłów, zacząłem oszczędzać każdą złotówkę i finalnie uzbierała się z tego naprawdę duża kwota, która w tamtym czasie pozwoliła mi kupić między innymi wymarzony stół do bilardu. Mogłem wyposażyć swój pokój tak, jak tylko chciałem i byłem tym zachwycony. Miałem motywację, żeby odkładać pieniądze na kolejne pomysły i tak to się zaczęło. Zawsze jednak pamiętałem, żeby nie wydawać wszystkiego, co mam – i tak jest do dziś. Co miesiąc dzielę zarobione pieniądze na odpowiednie cele i trzymam się tej zasady. Uczyłem się oszczędzać i doskonaliłem tę umiejętność przez lata.

Ktoś Cię tego nauczył?

Rodzice, którzy musieli utrzymać dom i naszą rodzinę. Wspierali mnie finansowo, ale nie na wszystko mogli sobie pozwolić. Mimo że jestem jedynakiem, rodzice dużo pracowali, żeby móc mi zapewnić wszystko, co niezbędne. Widziałem, jak się starają i zdałem sobie sprawę z dwóch rzeczy. Pierwszą było to, że ja nie chcę w przyszłości pracować równie ciężko. Drugą rzeczą była pewność, że muszę skończyć studia, bo czułbym się źle, gdybym tego nie zrobił. 

Nie byłeś typowym nastolatkiem, który skupia się na spędzaniu czasu ze znajomymi.

Każdy ma za sobą intensywny okres zabawy, ja również, ale wiedziałem, że chcę czegoś więcej. Nauczyłem się, że szkolne przyjaźnie nie są na zawsze, każdy ma swoje życie, dlatego liczy się to, co sami dla siebie wypracujemy. Wiedza i doświadczenie zostają na całe życie.

Doświadczenie i studia pomagają Ci skutecznie gospodarować czasem?

Uważam, że w życiu nic nie dzieje się bez przyczyny. Studia na kierunku zarządzania nie miały być moim pierwszym wyborem, a jednak stały się częścią mojej życiowej drogi. Byłem aktywnym sportowcem, grałem w siatkówkę, ale wiedziałem, że nie zostanę zawodowym graczem. Szukałem więc dla siebie innej drogi, którą mógłbym w sporcie podążać. Pierwszym pomysłem był AWF i zawód fizjoterapeuty czy trenera. Niestety, przed testami sprawnościowymi do szkoły zachorowałem i nie mogłem wziąć w nich udziału. Tak trafiłem na zarządzanie, które początkowo miało być tymczasowym kierunkiem. Stwierdziłem, że dzięki zarządzaniu mógłbym zostać agentem innych sportowców, ale finalnie zdałem sobie sprawę, że świat sportu jest bardzo niepewny i lepszym kierunkiem będą finanse. Wiedziałem, że chcę szkolić ludzi i mieć niezależne stanowisko – dzięki studiom zdobyłem wiele umiejętności, które dają mi możliwość pracy w sposób, jaki sobie cenię najbardziej. Jestem jedną z tych osób, dla których przypadkowy wybór stał się drogą na resztę życia zawodowego.

Sport wciąż towarzyszy Ci na co dzień.

Praca z klientem jest bardzo wymagająca i przynosi mnóstwo różnych emocji, które sport świetnie redukuje. Myślę, że sport zostanie ze mną na całe życie. Chciałbym znaleźć na niego więcej czasu. Liczę, że stanę się jeszcze bardziej aktywny, gdy będę miał własne dzieci. Mógłbym nauczyć syna pływać albo grać w piłkę.

To kolejny przykład towarzyszącej Ci silnej potrzeby dzielenia się wiedzą i umiejętnościami.

Uwielbiam dzielić się tym, co sam potrafię. Przede wszystkim ważny jest dla mnie kontakt z ludźmi. Cierpię też na nadpobudliwość psychoruchową, co z kolei daje mi niespożyte pokłady energii. To bywa przytłaczające, ale dzięki temu mogę przeprowadzać po kilka wymagających, czasochłonnych rozmów z klientami dziennie. Mam ogromny deficyt uwagi, jestem też dyslektykiem i osobą wysoko wrażliwą. Takie cechy mogą przeszkadzać ludziom, ale ja staram się je pozytywnie wykorzystać i sprawić, żeby stały się moją zaletą, a nie wadą. Deficyt uwagi i wysoka wrażliwość pozwalają mi lepiej rozumieć innych ludzi. Dzięki temu jestem bardziej cierpliwy i łatwiej mi poświęcić czas na wytłumaczenie czegoś. Kiedy ktoś zadaje mi pytanie, nigdy nie odpowiem opryskliwie. Rozumiem, że potrzebny jest czas, żeby się nauczyć nowej rzeczy. Wiem, że nauka to ciężka praca. Sam uczę się stosunkowo wolno, szybko się rozpraszam, ale to sprawia, że łatwo dostrzegam potrzeby innych ludzi i skutecznie dostosowuję produkty lub usługi do poszczególnych klientów. Potrafię doradzać i nazywać emocje, a wrażliwość na drugiego człowieka jest w mojej pracy kluczowa.

Przekuwanie wad w zalety wydaje się być Twoją supermocą.

Moja partnerka jest realistką, a ja – optymistą. Dostrzegam rozwiązania, zamiast skupiać się na problemach. Wychodzę z założenia, że jeśli ma się odpowiedni plan, to środki zawsze w końcu się znajdą. 

Ludzie często skupiają się na problemach, zamiast dostrzegać swój potencjał.

Na szczęście coraz więcej mówi się o tym, jak ważne jest wykorzystywanie swoich naturalnych talentów. W moim przypadku deficyty okazały się kluczem do determinacji i działania. Kiedy zamyka się jedna droga, otwierają się inne. To trochę tak, jak u osób niewidomych, których słuch wyostrza się do maksimum nieosiągalnego dla osób widzących. Podobnie jest z dostrzeganiem naszych deficytów, które – odpowiednio wykorzystane – stają się zaletami.

Rozmawiała: Marta Piętak

Oceń artykuł
3.6/5 (7)