Reklama

Czym jest bezpieczeństwo finansowe i jak skutecznie negocjować podwyżkę? Rozmowa z Martą Kobińską.

Negocjowanie podwyżki jest trudnym tematem zarówno dla pracowników, jak i pracodawców. U wielu osób taka sytuacja powoduje stres, napięcie i niepotrzebne obawy. Wynika to z tego, że jako społeczeństwo nie potrafimy rozmawiać o pieniądzach. Nikt nie wyjaśnił nam, że o sprawach finansowych można mówić świadomie i bez zbędnych emocji. O tym, czym jest bezpieczeństwo finansowe i jak przygotować się do negocjowania podwyżki, rozmawiamy z Martą Kobińską, ekspertką z zakresu finansów, trenerką mentalną i założycielką bloga oraz marki Bezpieczna Finansowo.

Proszę opowiedzieć naszym Czytelnikom, czym się Pani zajmuje?

Zawodowo z finansami związana jestem od 25 lat. Natomiast edukacją finansową zajęłam się, ponieważ zauważyłam taką potrzebę wśród kobiet, które są trochę zaniedbane w tym temacie. Dodatkowo zarówno w przestrzeni prywatnej, jak i zawodowej, widzę to, że w Polsce edukacja finansowa praktycznie nie istnieje. Rozmowy o pieniądzach sprawiają nam bardzo duży problem. Są źródłem niepotrzebnych spięć i emocji, które w wielu sytuacjach biorą górę nad faktami. Jako społeczeństwo mamy bardzo duży problem z tym, żeby otwarcie i szczerze rozmawiać o pieniądzach.

Skąd wziął się pomysł na prowadzenie bloga Bezpieczna Finansowo?

Od początku chciałam połączyć twardą wiedzę finansową z częścią psychologiczną, która jest bardzo ważnym aspektem naszego życia. Uważam, że to, jak radzimy sobie z pieniędzmi, ma w dużej mierze podłoże psychologiczne. Wszystkie nasze nawyki, przekonania, schematy, za którymi podążamy oraz emocje, którymi się kierujemy, wywodzą się z naszej psychiki. Niedawno założyłam także fundację Bezpieczni Finansowo, która ma wspomagać młodzież zagrożoną wykluczeniem społecznym w dążeniu do bezpieczeństwa finansowego oraz wspierać nastoletnie matki dotknięte przemocą ekonomiczną.

Czym w takim razie jest bezpieczeństwo finansowe?

Bezpieczeństwo finansowe jest poczuciem, że niezależnie od okoliczności, w jakich się znajdziemy, jesteśmy w stanie zarobić odpowiednią ilość pieniędzy, która pozwoli nam godnie przeżyć. To wewnętrzne przekonanie, że niezależnie od tego, w jakiej sytuacji postawi nas życie, finansowo damy sobie radę. Nie jest więc to tylko określenie odnoszące się bezpośrednio do ilości posiadanych pieniędzy. Jest to także przekonanie, że mamy przestrzeń do podniesienia kwalifikacji, przebranżowienia się, znalezienia innej pracy, czy wykorzystania talentów i dorobienia sobie do wynagrodzenia.

Każdy z nas jest przecież przyzwyczajony do innego standardu życia. Czy bezpieczeństwo finansowe dla każdego może znaczyć coś innego?

Bezpieczeństwo finansowe nie zależy od naszego statusu społecznego. Jest to pojęcie rozumiane szerzej niż pojęcie poduszki finansowej, która ma nam zapewnić odpowiedni poziom życia w przypadku utraty pracy. Bezpieczeństwo finansowe to też samoświadomość, związana ze sposobem naszego funkcjonowania w świecie. Osoby bezpieczne finansowo potrafią rozpoznawać emocje i z nimi funkcjonować. Świadomie budują także swoje nawyki związane z: oszczędzaniem, prowadzeniem zdrowego trybu życia, odżywianiem, wysypianiem się, dbaniem o ruch oraz rozwój emocjonalny i duchowy. Samoświadomość jest bardzo ważna w budowaniu bezpieczeństwa finansowego. Jest to także umiejętność poruszania się w przepisach prawa, które nas dotyczą. Nie musimy być prawnikami, czy bankowcami, żeby rozumieć na podstawowym poziomie mechanizmy finansowe, które są dla nas ważne. Powinniśmy bez problemu potrafić przeczytać umowę o pracę, którą zawieramy, a jeśli czegoś nie rozumiemy, to powinniśmy od razu o to zapytać. Musimy mieć świadomość tego, do czego się zobowiązujemy oraz jakie prawa mamy jako pracownicy.

W jaki sposób można budować swoją świadomość finansową?

Przede wszystkim poprzez poszerzenie swojej wiedzy. Obecnie mamy ogromne możliwości jeśli chodzi o pozyskiwanie wiedzy finansowej. Możemy podjąć się pracy z mentorem, zapisać się na szkolenia oraz czytać treści eksperckie. Oczywiście znakomitym sposobem jest uczenie się na bazie swojego doświadczenia, swoich decyzji i wynikających z nich konsekwencji. Bardzo łatwo można zgromadzić pakiet wiedzy, która jest niezbędna do budowania bezpieczeństwa finansowego. Trzeba mieć świadomość, że pieniądze w naszym życiu są ważne i funkcjonujemy z nimi w symbiozie.

Obecnie o wiele łatwiej jest pozyskać wiedzę dotyczącą finansów, chociażby dzięki Pani działalności internetowej.

Istnieje wiele blogów, czy innych kanałów społecznościowych, które specjalizują się w zarządzaniu finansami, oszczędzaniu, czy inwestowaniu. W mojej działalności łączę wiedzę finansową z częścią psychologiczną, ponieważ uważam, że tak naprawdę wszystko zaczyna się w naszej głowie. To, czy potrafimy radzić sobie z pieniędzmi, łączy się z naszą świadomością i podświadomością. Możemy posiadać twardą wiedzę finansową, ale to jak podchodzimy do pieniędzy, wynika z naszej psychiki. Przykładowo, rozumienie mechanizmów giełdy to wiedza, której można się nauczyć, ale to jak zachowujemy się w stosunku do inwestycji, ile jesteśmy w stanie zaryzykować, jest naszą indywidualną sprawą.

W jednym z odcinków Pani podcastu mówiła Pani o tym, że często niesłusznie rozpatrujemy poczucie własnej wartości oddzielnie od stanu naszego konta. Proszę powiedzieć coś więcej o tym, jak poczucie wartości wpływa na nasze finanse?

Na poczucie własnej wartości składa się wiele czynników. To nie tylko świadomość tego ile jesteśmy warci, ale także, jakie mamy umiejętności i jak potrafimy je wykorzystać. W myśleniu o poczuciu własnej wartości ważne jest pamiętanie o tym, że funkcjonujemy w oparciu o naszą wewnętrzną siłę, ale nie w oderwaniu od innych rzeczy. Silne osoby potrafią przyjąć krytykę i przemyśleć ją. Wyciągnąć z niej to, co faktycznie jest niezbędne do rozwoju. Tak naprawdę uczymy się całe życie. Raz zdobyte poczucie własnej wartości nie jest nam dane na stałe. Jest to proces, który cały czas ewoluuje i jest uzależniony od tego, że w życiu spotykamy różnych ludzi, mamy gorsze i lepsze dni.

Jak utrata pracy może wpłynąć na nasze poczucie własnej wartości?

Utrata pracy bardzo mocno wpływa na poczucie naszej wartości. Zaczynamy wątpić w nasze umiejętności i w nasze doświadczenie. Myślimy o tym, co robimy źle, dlaczego innym wszystko się udaje, a nam nie. Co ważne, w wielu przypadkach okazuje się, że tak naprawdę nasz przestój w pracy nie jest zależny od nas. Może on wynikać z tego, że w danym momencie nie ma zapotrzebowania na dane stanowisko i musimy pomyśleć o tym, jak znaleźć inne źródło dochodu. Często wielu osobom wydaje się, że kiedy mają dużą wiedzę i doświadczenie w branży to firmom powinno zależeć na ich zatrudnieniu. Taka postawa ma rację bytu tylko w przypadku wąskich specjalizacji i o tym trzeba pamiętać.

Jak przygotować się do negocjowania podwyżki?

Przede wszystkim, musimy zrewidować nasze wszystkie dotychczasowe osiągnięcia, w taki sposób, żeby móc je przedstawić przełożonemu. Warto przemyśleć to, w jaki sposób pracujemy, co robiliśmy w ostatnim czasie, dlaczego uważamy, że ta podwyżka nam się należy. Warto mieć przygotowane twarde argumenty, które podeprą nasz wniosek. Ważne jest to, by mówić z perspektywy korzyści dla firmy, podkreślić wartość, którą dzięki podwyżce wniesiemy do firmy. Pracodawca zawsze podejmuje decyzję w oparciu o korzyść, która jest mu potrzebna.

Pracodawcy lubią, kiedy przychodzimy do nich z konkretnymi argumentami, a nie kiedy nagle stwierdzamy, że podwyżka nam się po prostu należy.

Tak, i w związku z tym ważne jest także to, żeby umówić się na konkretne spotkanie z przełożonym, a nie łapać go w biegu. Rozmowa o podwyżkę nie może być rozmową “przy okazji”. Zakomunikowanie celu spotkania będzie znakiem dla przełożonego, że podchodzimy do sprawy poważnie i jesteśmy przekonani co do swoich racji.

W sytuacji, kiedy myślimy o podwyżce, z pewnością często pierwszym argumentem, który przychodzi nam do głowy, jest ten związany z porównaniem naszych zarobków do zarobków innych osób pracujących na tym samym stanowisku. Czy jest to dobry argument do negocjowania podwyżki?

Dobrze jest znać warunki rynkowe, czyli móc świadomie porównać naszą firmę z konkurencją. Można zrobić sobie taki osobisty research, ile zarabia się na takim samym stanowisku w innych firmach. Ważne jest jednak to, że powinna być to tylko informacja dla nas, która pomoże w określeniu wynagrodzenia, o które się staramy. Z pewnością nie jest to argument, który przedstawia się przełożonemu. Bo co można usłyszeć w takiej sytuacji? Oczywiście to, że zawsze można się zwolnić i szukać pracy u konkurencji, która płaci więcej. A przecież nie o to nam chodzi. Jeśli chcemy pozostać w firmie, to nie warto porównywać swoich zarobków do zarobków w innych firmach.

Których argumentów jeszcze należy unikać w trakcie rozmowy o podwyżkę?

Z pewnością warto zwrócić uwagę na unikanie osobistych dygresji i argumentów emocjonalnych. Sama wielokrotnie spotykałam się z argumentami typu “bo ja mam kredyt”. Jakkolwiek ludzkie jest sympatyzowanie z trudnościami pracowników, to z punktu widzenia firmy takie kwestie nie są już na pierwszym miejscu. Ten argument po prostu w większości przypadków nie działa. Nasza prywatna sytuacja jest naszą prywatną sytuacją, która w dużej mierze wynika z podjętych przez nas decyzji i to my ponosimy za nią odpowiedzialność. Zwykle podnoszenie argumentów związanych z prywatnymi sprawami nie kończy się dobrze. Pracodawcy nie czują się komfortowo, gdy są naciskani w emocjonalny sposób, a pracownik po takiej rozmowie może odczuć spadek motywacji, czy niechęć do przełożonego. Tak jak wspominałam, złym argumentem jest także porównywanie swojego wynagrodzenia do wynagrodzenia u konkurencji lub stawek znajomych z pracy. Najczęściej osoby zatrudnione na podobnych stanowiskach mają różne umiejętności i doświadczenie, które wpływają na wysokość wynagrodzenia.

Czy inflacja jest dobrym argumentem do negocjowania podwyżki? Czy jednak ten argument nie przekonuje przedsiębiorców?

Inflacja jest zamkniętym cyklem. Jest to podstawa ekonomii. Podnosząc wynagrodzenia, sprzedając usługę, czy produkty, firma musi mieć z tego zysk. Koszt wynagrodzenia jest dużą składową finalnej ceny lub usługi. Więc jeżeli pracodawca podnosi cenę wynagrodzeń to powinien także podnieść cenę usługi, a to może wpłynąć na niezadowolenie klientów. Jest to dość trudna sytuacja i ten argument nie zawsze będzie przekonujący. W dużej mierze zależy to na przykład od branży, w której pracujemy lub od wielkości firmy. Jest to argument, który zalecałabym używać z ostrożnością, ponieważ inflacja dotyczy wszystkich, również pracodawców. Na nich ciąży także obowiązek utrzymania miejsc pracy i tego, by wszyscy pracownicy byli zadowoleni ze swoich pensji.

Czy wnioskując o podwyżkę warto mieć w głowie konkretną kwotę, na której nam zależy, czy lepiej zastosować taktykę, która opiera się na podaniu wyższej kwoty i znegocjowaniu jej do tej, która jest dla nas satysfakcjonująca?

Ja osobiście wolę usłyszeć od razu kwotę, o którą się ktoś ubiega, bez takiego sztucznego podnoszenia, tylko po to, żeby ją znegocjować. Z drugiej strony rzeczywiście panuje takie podejście do negocjacji, które opiera się na zawyżaniu kwoty na początku rozmowy. Wtedy jedna i druga strona są usatysfakcjonowane, że coś dla siebie wynegocjowały. Uważam, że dużo zależy od tego, kogo mamy po drugiej stronie, w jaki sposób podchodzimy do relacji na linii pracodawca-pracownik, jak duże zaufanie i szacunek mamy do drugiej strony.

Czy łatwiej jest dostać podwyżkę pracując w korporacji, czy w mniejszej firmie?

Korporacje mają swoje plany budżetowe. Podwyżki zazwyczaj muszą mieć akceptację zarządu grupy lub regionu. Często łatwiej jest w firmach rodzinnych, lokalnych, gdzie cykl decyzyjny jest o wiele krótszy. Jeśli chodzi o branże, to na przykład w przedsiębiorstwach produkcyjnych lub usługowych, które funkcjonują w specjalnych strefach ekonomicznych i korzystają z państwowych grantów, czy ulg podatkowych, uzyskanie podwyżki może być łatwiejsze.

Co w momencie, w którym usłyszymy odmowę?

Zawsze musimy założyć sobie, że usłyszymy odmowę. Może okazać się, że firma nie może w tym momencie pozwolić sobie na podniesienie wynagrodzenia. Warto więc przygotować sobie argumenty na taką hipotetyczną sytuację. Można zapytać od razu, za jaki czas przełożony będzie gotowy wrócić do tej rozmowy i co my – jako pracownicy – możemy jeszcze zrobić, by móc starać się o podwyżkę, jakie wymagania jeszcze powinniśmy spełnić. Zachęcam do tego, by przećwiczyć sobie taką rozmową z jakąś zaufaną osobą, która może dać nam konstruktywny feedback, na temat tego, jak się zaprezentowaliśmy i co jeszcze możemy poprawić.

Przygotowanie do takiej sytuacji z pewnością sprawi, że nie wpłynie ona w aż tak dużym stopniu na nasze samopoczucie.

Są takie 4 pytania kartezjańskie, które można sobie samemu zadać: co się stanie jak dostanę podwyżkę, co się stanie jak nie dostanę podwyżki, co się nie stanie jak nie dostanę podwyżki i co się nie stanie jak dostanę podwyżkę? Można je nawet rozpisać sobie hasłowo, żeby poukładać sobie wszystkie sprawy w głowie i żeby nie podchodzić emocjonalnie do sprawy, tylko skupić się na faktach. Nikt z nas nie lubi kiedy się mu odmawia, ale przygotowanie się na taką ewentualność może nam otworzyć oczy na inne możliwości- można zastanowić się nad zmianą pracy, poszerzeniem swoich kompetencji, czy nauczeniu się nowych rzeczy. Stan naszej psychiki jest bardzo ważny. W momencie, w którym usłyszymy odmowę, czy to dotyczącą podwyżki, czy zatrudnienia w firmie, nasza samoocena może spaść. Dlatego warto cały czas dbać o siebie i swoją psychikę oraz  mieć świadomość swojej sytuacji finansowej. 

W jaki sposób można zadbać o swoją sytuację finansową?

Ważna jest świadomość tego, ile mamy pieniędzy i na co je wydajemy. Czasami wiemy, że coś z naszymi finansami jest nie tak, ale nie dajemy sobie przestrzeni na to, żeby na spokojnie sobie usiąść i je podliczyć. Warto dokładnie wiedzieć ile płacimy za: rachunki, wynajem mieszkania, paliwo, czy zakupy. Problemem wielu osób jest to, że nie mają one konkretnej wiedzy na temat sumy swoich wydatków.

Czy wynika to z braku edukacji finansowej, czy może z tego, że większość osób dzieli się wydatkami na przykład z partnerem?

Generalnie wynika to z tego, że często oddajemy odpowiedzialność za nasze pieniądze komuś – mąż, żona, rodzice, pracodawca, czy państwo. Przerzucamy odpowiedzialność za tak istotny aspekt naszego życia na inne osoby. Wielu osobom wydaje się, że znajomość finansów jest trudna, co nie jest prawdą. Na co dzień nie podejmujemy przecież żadnych ważnych, strategicznych decyzji. Musimy być tylko świadomi naszego małego, ekonomicznego świata, który naprawdę nie jest trudny do ogarnięcia. Powinniśmy przede wszystkim dokładnie wiedzieć, ile kosztuje nas życie, na co wydajemy pieniądze i ile płacimy kredytu.

Jak można w najprostszy sposób zacząć dbać o swoje finanse?

Czasami wystarczy tylko zmiana nawyków finansowych. Z wielu z nich nie zdajemy sobie sprawy, ponieważ są one częścią naszej tożsamości. Nie zauważamy tego, że idziemy do sklepu bez listy zakupów, ładujemy rzeczy do koszyka na zapas, a później wyrzucamy je, bo skończył im się termin ważności. Takie nawyki często wynosimy z domu. Widoczne są one w szczególności u osób, które w dzieciństwie cierpiały na niedostatek. W ten sposób podświadomie rekompensują sobie one te braki. Taki schemat powtarza także wiele osób, którym wydaje się, że to jak ich postrzega otoczenie, zależy od ich statusu finansowego. Nie potrafią one rozróżnić, kiedy kupują coś, bo jest to tylko zachcianka a kiedy jest to faktyczna potrzeba. Warto więc przyjrzeć się swoim nawykom i schematom, które powtarzamy w życiu. Można spisywać sobie wszystkie wydatki – od początku miesiąca zbierać paragony, notować przelewy i zobaczyć, na co tak naprawdę wydajemy, bo prawdopodobnie na koniec miesiąca okaże się, że część z tych wydatków była zupełnie niepotrzebna.

Zapewne w wielu przypadkach działa to także w drugą stronę. Wiele osób, które w dzieciństwie odczuwały niedostatek pieniężny, jako osoby dorosłe nie potrafią wydawać pieniędzy.

Bardzo często osoby, które w dzieciństwie doświadczyły biedy, nie potrafią wydawać pieniędzy, na wszystkim oszczędzają. Boją się wrócić do sytuacji niedostatku i nie wydają prawie nic, nawet na podstawowe produkty. Żadna z sytuacji, o których rozmawiamy nie jest zdrowa. Obie są podszyte lękiem tylko w trochę inny sposób. Niektóre osoby wydają pieniądze, bo wiedzą, że teraz mogą sobie na to pozwolić i nie chcą dopuścić do sytuacji, w której poczują, że znowu ich na coś nie stać. Podnoszą tym sobie poczucie własnej wartości. Z drugiej strony, mamy osoby, które boją się wrócić do stanu biedy – boją się stracić pieniądze i odmawiają sobie wszystkiego. Obie sytuacje powodują niepotrzebne napięcie.

W swoich publikacjach dużo Pani mówi o bezpieczeństwie finansowym kobiet. Czy mimo tego, jak wygląda obecnie rynek pracy w Polsce i jak staje się otwarty również na kobiety, zdarzają się sytuacje, że kobietom z jakiegoś powodu jest trudniej negocjować podwyżkę?

Do równości płac jest nam jeszcze bardzo daleko. Świadomość społeczeństwa w tej kwestii rośnie, ale nadal nie jest idealnie. Co ciekawe, to kobiety same często stawiają się na niższej pozycji. Dużo szybciej zgadzają się na to, co jest im oferowane, nie negocjują większych kwot. Mężczyźni mają gen rywalizacji, który sprawia, że statystycznie częściej walczą oni o wyższą płacę. Kobiety z kolei zgadzają się na to, co dostają w pierwszej propozycji. Widać to chociażby w wielu badaniach. Kobieta zaaplikuje na stanowisko jeśli będzie spełniać niemal 100% wymagań, a mężczyźnie wystarczy to, że spełnia 60% wymagań i jest już gotowy do przesłania swojego CV. W tej kwestii mamy – jako społeczeństwo – dużo do zrobienia. Kobiety muszą uświadomić sobie, że nie muszą dawać z siebie 300%, wystarczy 100% i to już będzie wystarczająco.

Bardzo często kobiety chcą pokazać swoją wartość i niezależność więc przyjmują na siebie zbyt dużo obowiązków w pracy.

Jako kobiety mamy świadomość tego, że z punktu widzenia czysto biologicznego, mamy trochę inną rolę do spełnienia – jesteśmy matkami i nikt nas nie zastąpi w tej roli. Kobiety są bardziej narażone na ubóstwo emerytalne niż mężczyźni, ponieważ pełnią one funkcje opiekuńcze, pracują krócej, statystycznie mniej zarabiają i dłużej żyją. Tutaj potrzeba wprowadzenia pewnych rozwiązań systemowych i również w tym kontekście powinno się mówić o odpowiedzialności finansowej.

Mimo wszystko chyba wzrasta jednak świadomość kobiet co do finansów i tego, że powinny być w tym aspekcie niezależne.

Świadomość w tym zakresie wzrasta, jednak cały czas jest za mała. Kobiety muszą wziąć odpowiedzialność za siebie. Sytuacja, w której mamy partnera i nasz związek funkcjonuje na partnerskich zasadach, jest bardzo komfortowa. Jednak zawsze trzeba mieć świadomość tego, że zdarzają się sytuacje losowe, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć i nasz partner może stracić pracę. W trudnych sytuacjach warto wspólnie z całą rodziną zastanowić się nad tym, jak można podreperować budżet, zastanowić się jak ograniczyć wydatki i poszukać nowych źródeł dochodu. Uważam także, że zaangażowanie dzieci daje większe szanse na znalezienie nowych rozwiązań. Wielu z nas nie zdaje sobie sprawy z tego, jak duża jest wyobraźnia dzieci i jak kreatywne mogą być ich pomysły na zaoszczędzenie pieniędzy.

Rozmawiałyśmy o tym, jak duży wpływ na nasze życie i schematy, które powtarzamy, ma dzieciństwo. W takich sytuacjach trzeba więc bardzo uważać z tym, żeby nie obciążyć zbytnio dzieci problemami finansowymi, za które odpowiedzialni są dorośli.

Owszem, trzeba umieć to wyważyć. Całkowite odsuwanie dzieci od spraw finansowych i udawanie, że wszystko jest w porządku, nie jest dobrym rozwiązaniem. Jeżeli zatajamy przed dziećmi to, że mamy problemy finansowe i nasze zachowanie nie jest spójne z komunikatem, jaki im przekazujemy, to w dzieciach wytwarza się szkodliwe przekonanie na temat pieniędzy. Niepotrzebnie przekazujemy to, że o pieniądzach się nie rozmawia, a jest to bardzo szkodliwy stereotyp. Często brakiem komunikatu, robimy dzieciom jeszcze większą krzywdę psychiczną niż mówieniem o złych sytuacjach. Dzieci muszą nauczyć się tego, że takie rozmowy też są ważne. Poziom komunikatu w takich przypadkach musi być dostosowany do wieku dziecka. Warto dokładnie tłumaczyć takie sytuacje, wyjaśniać skąd wziął się problem z brakiem pieniędzy, czy jest on przejściowy i co można z nim zrobić.

Jak jeszcze można uczyć dzieci planowania budżetu?

Kluczowa w tym przypadku jest oczywiście rozmowa. Dziecko można nauczyć planować wydatki na miesiąc. Wyjaśnić, że jeśli pojawi się jakiś nieprzewidziany wydatek, to musi ono poinformować o tym rodzica odpowiednio wcześnie. Jest to bardzo dobry sposób nauki, taka odroczona przyjemność oraz lekcja tego, że w życiu często nie można mieć wszystkiego na już, że czasem trzeba na coś poczekać. W większości przypadków, później okazuje się, że planowany zakup był w rzeczywistości zbędny. Warto także pokazywać dziecku jak ważna jest dywersyfikacja pieniędzy, posiadanie różnych źródeł dochodu, nawet jeśli są one niewielkie. W ten sposób uczymy dzieci, że rodzice ciężko pracują i dzięki temu zawsze mają dodatkowe źródło dochodu, które jest jakimś zabezpieczeniem.

Czy widzi Pani różnicę w postrzeganiu bezpieczeństwa finansowego między różnymi pokoleniami? Jak według Pani Pokolenie Z podchodzi do tematu oszczędzania pieniędzy?

Na rynku pracy z pewnością zauważalna jest różnica pokoleniowa w postrzeganiu rzeczywistości, pracy i bezpieczeństwa finansowego. Jest takie powiedzenie: Trudne czasy tworzą silnych ludzi, silni ludzie tworzą dobre czasy, dobre czasy tworzą słabych ludzi, a słabi ludzie tworzą trudne czasy”. Rodzice zawsze chcą dla swoich dzieci jak najlepiej. Często odsuwają ich od odpowiedzialności, żeby było im w życiu lżej. Można powiedzieć, że sami stworzyliśmy sobie takie czasy, jakie mamy teraz i każde pokolenie jest za to poniekąd odpowiedzialne. To, co z pewnością jest istotne, to fakt, że młodsze pokolenie bardziej zwraca uwagę na siebie i swój komfort. Młodzi ludzie nie chcą się przepracowywać, ważny jest dla nich ten mityczny work-life balance. Chcą się cieszyć życiem prywatnym. Pieniądze nie są dla nich celem samym w sobie tylko są środkiem do realizacji celów. Młodsze pokolenie może nauczyć się od starszego pokolenia pokory a starsze popatrzeć na siebie i swoje potrzeby oraz zaopiekować się samym sobą, tak jak robi to pokolenie Z.


Rozmawiała: Beata Koś

Oceń artykuł
3/5 (4)