Opinie o Polmer w Wrocław

Próbowałam tam swoich sił, ale niestety mimo że sama praca spoko mimo IV brygadówki, to polityka firmy kiepska. Liderka pod którą należałam ma spore zaburzenia emocjonalne albo rozdwojenie jaźni? Drugi dzień w pracy jej skoczek mi mówi bym detale z wadami odkładała do wglądu jej lub liderki. Liderka podchodzi i dosłownie wydziera się co wyrabiam, czy to składowisko. Mówię że tak mi kazali, zobaczyła detale, kazała z wadami przepuścić (w końcu to ja premii bym nie zobaczyła ze zwrotów). Wraca po 5 minutach i mnie chwali ze tak się przykładam i że dobrze że odkładam. Awantury za uszkodzone detale przez maszynę mi się dostawały w pierwszej kolejności. Codziennie inna maszyna mimo że podobno powinnam robić tydzień ciągiem na jednej. Trzeciego dnia dali mnie na najszybszą maszynę. Ani się wylać, ani napić. Nawet źle się poczuć nie wolno (upał na hali 40 st, jak nie idzie się napić to szybko przychodzi odwodnienie) . Przeglądanie detali w tym tempie awykonalne, ledwo nadążałam pakować. To ta sama liderka przyszła mnie pochwalić że świetnie sobie radzę na tej maszynie (?!) żebym się nie zwalniała bo jestem rewelacyjnym pracownikiem (nie wiem skąd te wnioski, ktoś mi przebąknął że musi się kobita pilnować bo ludzie przez nią się zwalniają i skargi straszne na nią idą do firmy). Zgłaszałam sprawę do HR z prośbą o przeniesienie na inna grupę. Obiecali że za kilka dni. Ciągło się to 2 tygodnie, nic nie zrobili. Ciągle coś ważnego. Co do danej lider to serio nie ma co z kimś wyżej rozmawiać. Pamiętam jak zbliżał się audyt. To nie wolno było nic robić. Udawać że wszystko działa. Jak prosiłam o skorzystanie z toalety to łaskawie stawiali Ukraińca który wspaniałomyślnie odkładał detale na bok. Po powrocie trzeba było wszystko nadrobić. Część Ukraińców ściemnia przed tą liderką że nie znają polskiego. Potem się dowiedziałam że uważają ją za nienormalną więc wolą ją tak olewać. W jeden z wielu audytów na koniec naszej zmiany wybiło coś w maszynie, zalało olejem pół hali. Było około 45 minut do końca zmiany. Co na to liderka? Śmiała się! Najpierw zaczęła mi dogryzać że jak chciało mi się do toalety to mogłam powiedzieć zamiast zalewać całą halę (dość sporo osób to słyszało). Następnie śmiejąc się z całej sytuacji mówiła że to nie jej problem bo audyt ma być na następnej zmianie i na nich spadnie odpowiedzialność. Mina liderki z następnej zmiany była przykra... Współczułam kobiecie. Aż mi było wstyd że należę do tej brygady. Albo awantura o długopis! Znowu spina bo trzeba zapisywać ilość przepuszczonych detali. I co? Firma jest tak biedna ze długopisów nie daje. Nie wiedziałam na początku o tym więc skoczek dała mi swój długopis. Po chwili pożyczyła go inna dziewczyna z produkcji. Efekt? Awantura! Cudowny długopis uprowadzony! Przyniosłam sobie z domu. I co? Co chwilę zabierała mi go liderka. Nie dość że zapieprzam tyle czasu to jeszcze muszę ją ganiać po hali (nie da się nie biegać gdy detale zaraz zaczął spadać) by łaskawie oddała mi długopis. Oczywiście dla owej pani to było takie zabawne. Za każdym razem jak mówiłam by oddała mi długopis to mówiła że na pewno go nie wzięła po czym wyciągała całą garść z kieszeni pozbieraną niechcący ludziom z produkcji. A no i złota zasada na produkcji przynajmniej tam gdzie ja byłam. Musisz wszystko umieć na start. Zasady działania firmy, co wolno a co nie, gdzie co jest itd. Ja nie wiedziałam... Nie lubię zmieniać pracy ale tutaj chętnie odeszłam. Za te traktowanie zarobki są definitywnie za niskie