Sprzedaż obligacji oszczędnościowych w maju przekroczyła 6 miliardów złotych, co pokazuje, że mimo spadających stóp procentowych zainteresowanie tym narzędziem inwestycyjnym wciąż utrzymuje się na wysokim poziomie. W obliczu niepewności rynkowej i rosnącej potrzeby ochrony wartości kapitału, wielu inwestorów indywidualnych wciąż wybiera to, co przewidywalne – choć nie zawsze spektakularnie zyskowne.
Boom na obligacje trwa – ale z mniejszym rozmachem niż rok temu
Majowa sprzedaż detalicznych obligacji skarbowych osiągnęła 6,05 miliarda złotych – nieco więcej niż rok wcześniej, ale wyraźnie mniej niż w kwietniu, kiedy wartość sprzedaży przekroczyła 7,4 miliarda. Czy to chwilowa zadyszka, czy zmiana trendu? Nie sposób jednoznacznie odpowiedzieć. W 2024 roku czerwiec, lipiec i sierpień przyniosły spektakularny wzrost popytu – odpowiednio 10,2, 11,8 i 11 miliardów złotych. Jednak w 2025 roku sytuacja makroekonomiczna wygląda już inaczej.
Spadające stopy procentowe mają bezpośredni wpływ na atrakcyjność oprocentowania nowych emisji. I choć resort finansów nadal oferuje instrumenty o różnej długości trwania i sposobie naliczania odsetek, nie każda z tych opcji będzie równie opłacalna w dłuższej perspektywie.
Z drugiej strony – rosnące zainteresowanie obligacjami może być reakcją na brak innych bezpiecznych alternatyw inwestycyjnych. Nieruchomości wciąż drogie, lokaty poniżej inflacji, giełda chimeryczna. Obligacje? Przynajmniej wiadomo, na co się człowiek pisze.
Prymat stałego oprocentowania – inwestorzy wybierają przewidywalność
W maju niemal połowa inwestorów sięgnęła po 3-letnie obligacje o stałym oprocentowaniu (TOS). To właśnie one – oferujące 5,65 proc. w skali roku – były najczęściej kupowanym typem papierów dłużnych. Kluczowe może być tu jedno słowo: stabilność. Gdy stopy procentowe spadają, opcja „zamrożenia” atrakcyjnego oprocentowania na trzy lata wygląda jak sensowna strategia.
Na drugim miejscu znalazły się obligacje 1-roczne (ROR), z udziałem w sprzedaży wynoszącym 29 proc. To papiery o zmiennym oprocentowaniu – w pierwszym miesiącu 5,25 proc. w skali roku, potem powiązanym ze stopą referencyjną NBP. Brzmi rozsądnie, ale warto pamiętać, że marża wynosi równo 0,00 proc., co oznacza, że dalsze obniżki stóp zjedzą potencjalny zysk.
Obligacje 4-letnie (COI), 10-letnie (EDO) czy 3-miesięczne (OTS) pozostają w mniejszości – nie dlatego, że są bezwartościowe, ale dlatego, że w obecnych warunkach ich relacja ryzyka do potencjalnego zysku nie zawsze wypada przekonująco.
Obligacje rodzinne, czyli inwestowanie z bonusem 800+
Warto zwrócić uwagę na obligacje rodzinne – te przeznaczone dla beneficjentów programu 800+. Choć ich udział w całkowitej sprzedaży to zaledwie ułamek (86 milionów złotych), same papiery mają specyficzny charakter. Są dostępne w sprzedaży ciągłej i można je kupić wyłącznie do wysokości otrzymanego świadczenia wychowawczego.
To rozwiązanie, które bardziej niż klasyczną inwestycją, jest formą zabezpieczenia środków – zwłaszcza dla rodzin, które nie chcą trzymać pieniędzy „na koncie”, ale też nie planują bardziej ryzykownych działań. Można się oczywiście zastanawiać, czy nie byłoby lepiej, gdyby te papiery były dostępne szerzej – zwłaszcza w obliczu inflacyjnych napięć i niepewności na rynku mieszkaniowym. Ale to już decyzje o charakterze politycznym.
Od początku roku Polacy kupili obligacje o łącznej wartości niemal 31 miliardów złotych. Resort finansów nie ukrywa zadowolenia – zresztą całkiem słusznie. Obligacje skarbowe pełnią dziś nie tylko funkcję instrumentu oszczędnościowego, ale także narzędzia budowy zaufania do państwa jako gwaranta stabilności. I choć oprocentowanie nie zawsze zachwyca, dla wielu osób ważniejsze jest to, że wiedzą, na czym stoją.
Źródło: parkiet.pl