Reklama

Wolontariat to coś więcej, niż pomaganie – rozmowa z Adrianną Tkaczyk, EB Team Managerem w GoWork.pl

Wolontariat to szczególny rodzaj pracy, w której zaangażowanie i czas są niezwykle cenne. Wsparcie i obecność, jakim wolontariusze obdarzają innych ludzi, to ogromna pomoc – zwłaszcza dla osób starszych, samotnych i niedostrzeganych. O międzypokoleniowym dialogu, sile płynącej z pomagania i mitach na temat starości – w 79. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego – rozmawiamy z Adrianną Tkaczyk, Team Managerem w GoWork.pl i wolontariuszką Domu Powstańca Warszawskiego.

Adrianna Tkaczyk

Jak trafiłaś do GoWork-a?

Na pierwsze stanowisko w Gowork-u zostałam polecona przez mojego byłego współpracownika, Dyrektora Sprzedaży, z którym poznaliśmy się w poprzednim miejscu pracy. Propozycja pojawiła się w okresie, gdy Dział Sprzedaży, w którym obecnie pracuję, był wciąż niewielki i dopiero zaczynał się rozwijać. Odbyłam rozmowę kwalifikacyjną, w wyniku której zatrudniono mnie na stanowisku Team Leadera. Jak widać, nie był to epizod, a moja ‘goworkowa przygoda’ trwa nieprzerwanie od sześciu lat. 

Z czasem jednak zmieniłaś stanowisko.

Tak, po kilku latach dostałam propozycję przejęcia zespołu liderskiego i od tamtej chwili jestem Team Managerem. 

Na czym polega praca na tym stanowisku?

Koordynuję pracę zespołów liderskich, w których liderzy współpracują z ekspertami, wspierając firmy w działaniach employer brandingowych w sieci. Współpracujemy w bardzo rodzinnej atmosferze i jesteśmy drużyną, zmierzającą w tym samym kierunku. Z biegiem lat podejście do wizerunku marki bardzo się zmieniło i obecnie mam poczucie, że naszą misją jest również edukacja, dotycząca opinii w Internecie. Wiem, że jeszcze wiele pracy przed nami, ale już teraz możemy obserwować ogromną zmianę w relacjach między pracownikami a pracodawcami. Zależy nam, żeby uświadamiać jednych i drugich, jak ważny jest szacunek i ludzkie spojrzenie na drugiego człowieka.

To wiele wymagających zadań. Jak w tak aktywnym zawodowo życiu pojawił się wolontariat?

Mam w sobie poczucie misji. Muszę widzieć sens moich działań oraz mieć świadomość sprawczości. Wiem, że to, co robię w ramach wolontariatu, nie zmieni całego świata, ale daje mi poczucie, że moja praca, obecność, ma sens. Brałam udział w wielu wolontariatach, a obecny – w Domu Powstańców Warszawskich – trwa już kilka lat. Na tym etapie mogę śmiało powiedzieć, że właśnie ten wolontariat najbardziej wpłynął na moje życie, odmienił je. Wszystko zaczęło się wraz z początkiem pandemii. Zdawałam sobie sprawę z tego, że dotknęła ona każdego człowieka, ale największe zagrożenie dotyczyło osób starszych. Mam to szczęście, że moi dziadkowie żyją i mają się dobrze, a w chwili największego kryzysu mogli liczyć na pomoc ze strony bliskich. Nie każdy jednak ma tyle szczęścia i mając tę świadomość, zaczęłam szukać wolontariatu, w którym mogłabym pomagać starszym osobom z Warszawy i tak dowiedziałam się o istnieniu Domu Powstańców Warszawskich. Ze względu na panujące obostrzenia, wolontariat początkowo ograniczał się do dostarczania Powstańcom posiłków i zakupów, oczywiście z zachowaniem najwyższej ostrożności. 

Jak zmienił się charakter wolontariatu po pandemii?

Właściwie zmieniło się wszystko. Na początku pandemii Dom Powstańców Warszawskich był zamknięty. Bezpieczeństwo osób starszych było dla nas priorytetem, dlatego dostarczaliśmy obiady, zakupy i leki prosto do domów Powstańców, unikając bezpośredniego kontaktu. Z czasem zaczęliśmy organizować spotkania on-line, podczas których łączyliśmy się za pomocą różnych platform internetowych. Kolejnym etapem było ponowne otwarcie Domu Powstańców, który obecnie funkcjonuje w formie świetlicy – można zjeść wspólny posiłek, spędzić czas z podopiecznymi, wziąć udział w różnych aktywnościach, porozmawiać z innymi osobami, a na koniec dnia wrócić do domu. Podczas wolontariatu wykonuję różne zadania i staram się być jak największym wsparciem dla podopiecznych. Organizujemy wiele wspólnych aktywności: chodzimy do teatru, wyjeżdżamy na pikniki, spotykamy się podczas różnych uroczystości, koncertów i potańcówek. 

Adrianna Tkaczyk

Opowiadasz o wspaniałych inicjatywach, które wydają się pełne dobrej energii. Czy wolontariat ma też swoje ciemne strony? Jakie wyzwania towarzyszą takiej pracy?

W tym konkretnym przypadku trzeba mieć w sobie ogromną dozę cierpliwości i zrozumienia. Najtrudniejszym momentem jest natomiast chwila, w której osoby, z którymi spotykam się w ramach wolontariatu, odchodzą na zawsze. To zetknięcie się z ogromnym poczuciem straty. Przywiązujemy się do podopiecznych Domu Powstańca bardzo mocno, ponieważ mamy ze sobą czynny kontakt – dzwonimy do siebie, kontaktujemy się przez różne aplikacje, odwiedzamy się, wysyłamy sobie zdjęcia, sprawdzamy wzajemnie, co dzieje się u drugiej osoby. Dbamy o siebie i tworzymy rodzinne więzi, dlatego strata jest największym i najtrudniejszym wyzwaniem, które z góry jest wpisane w ten rodzaj wolontariatu.

Jesteś dla Powstańców łącznikiem ze współczesnym światem i zmieniającą się rzeczywistością. 

W ramach wolontariatu współpracuję z ludźmi, którzy wciąż mają ogromny apetyt na życie. Czerpią z niego garściami i są ciekawi świata, dają mi mnóstwo pozytywnej energii. To ludzie, którzy mają za sobą bardzo trudne doświadczenia, ale dzięki temu zupełnie inaczej patrzą na codzienne problemy. Potrafią podchodzić do problemów jak do wyzwań – z pozytywnym nastawieniem, aktywnie szukając rozwiązań. Dzięki temu i ja mogę zmienić swoją perspektywę. Zauważam, że czasami przejmuję się niewartymi uwagi drobiazgami, które są na tyle nieistotne, że znikają wraz z kolejnym dniem. 

Poświęcasz Powstańcom swój czas i uwagę, a co otrzymujesz w zamian?

Mnóstwo pozytywnej energii, podziw, ciepło. Mogę czerpać z doświadczenia życiowego Powstańców. To ludzie, którzy są bardzo otwarci na świat, nikogo nie oceniają z góry, są wyrozumiali. Możemy porozmawiać na każdy temat. Wojna i Powstanie Warszawskie to potężna trauma, ale właśnie takie doświadczenia sprawiły, że Powstańcy potrafią doceniać życie i mają w sobie dużo energii do działania. Przyznają, że świetnie się czują, bo są jeszcze młodzi – kiedy słyszę takie słowa, moje problemy wydają mi się bez znaczenia, łatwiej mi spojrzeć na życie z innej perspektywy, bardziej optymistycznie. Przy takich ludziach nabiera się pokory i uczy się, jak przestać roztrząsać to, co nie jest warte naszej uwagi.

Jakie inne korzyści czerpiesz z wolontariatu?

Ludzie pomagają innym z różnych przyczyn. Niektórzy rekompensują sobie pewne braki i czerpią siłę z wolontariatu. Inni chcą dzielić się energią, którą w sobie mają. Dla mnie wolontariat to poczucie, że robię coś, co ma sens. Żyjemy w czasach, w których gonimy za karierą, statusem społecznym czy spełnieniem w różnych aspektach życia. Takie hedonistyczne podejście może być źródłem szczęścia i nie ma w tym nic złego, ale wielu z nas, w pewnym momencie, zderza się z jakąś pustką i poczuciem, że w życiu chodzi o coś głębszego – o sens i to, co wartościowego możemy dać drugiemu człowiekowi. Wolontariat sprawia, że jestem wśród ludzi, którzy wzajemnie o siebie dbają, są zaangażowani. Mam do kogo zadzwonić i wiem, że druga osoba może na mnie liczyć w każdej sytuacji. Dobro, które daję, wraca do mnie. 

Obalasz stereotyp osoby starszej jako tej, która kojarzy nam się ze zmęczeniem, jest mało towarzyska i nie potrafi znaleźć wspólnego języka z młodszym pokoleniem.

Gdyby nie wolontariat, nie dowiedziałabym się, że starość może mieć zupełnie inne oblicze. Kilka tygodni temu jeden z Powstańców wrócił z podróży służbowej na Gibraltar – był pełen pozytywnej energii i to pokazuje, że obraz starości, jaki pokutuje w społeczeństwie, to mit. Powstańcy to ludzie, którzy każdego dnia uczą mnie, żeby nie oceniać innych powierzchownie. Widzieli tak wiele życiowych sytuacji, obserwowali świat przez lata, mają ogromne doświadczenie i dzięki temu są bardzo wyrozumiali. Rozmawiamy na każdy temat – od polityki po religię – i widzę, że są bardzo świadomi zmian, jakie zaszły w społeczeństwie. 

Czym jeszcze zaskakują Cię podopieczni?

Otwartością na świat i nowości. Jeden z Powstańców, Pan Janusz, który w wieku dziewięćdziesięciu czterech lat, jest wciąż aktywny zawodowo, prowadzi swój kalendarz w telefonie. Technologia nie jest więc poza zasięgiem osób starszych, potrzebna jest jedynie chęć nauki i rozwoju, a Powstańcom jej nie brakuje. Korzystają z nowoczesnych aplikacji, mediów społecznościowych i chcą być na bieżąco.

Adrianna Tkaczyk

Wolontariat wymaga dużych pokładów cierpliwości i zaangażowania. Czego jeszcze nie może zabraknąć osobie, która chciałaby zostać wolontariuszem?

Nie chcę wypowiadać się w imieniu innych wolontariuszy i generalizować. Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że na pewno warto wychodzić do ludzi z uśmiechem, ciepłem i życzliwością. Wydaje mi się, że to wystarczy. Wolontariusz powinien być osobą, która potrafi wziąć na siebie odpowiedzialność, również tę za stworzone więzi. Najlepiej być sobą, zachowywać się naturalnie. Osoby starsze są bardzo otwarte na młodych ludzi, ciekawe i gotowe na kontakt. Dopytują, chcą znać poglądy drugiej osoby, jej plany na życie, domagają się wręcz tej otwartości. Doceniają uśmiech i pozytywną energię, czerpiąc z tego radość.

Jak połączyć wolontariat z aktywnym życiem zawodowym i znaleźć czas na pomaganie innym?

Jestem osobą, która potrzebuje działania. Oprócz wolontariatu, robię wiele innych rzeczy – muszę coś robić, być aktywną. To czas w moim życiu, który chcę maksymalnie wykorzystać. Faktem jest, że nie zawsze łatwo jest połączyć pracę i wolontariat. W przypadku wolontariatu w Domu Powstańców, natłok zadań jest zwykle związany z obchodami różnych uroczystości i rocznicami wydarzeń. Wtedy trzeba dopiąć wiele szczegółów, dużo się dzieje, Powstańcy są bardzo aktywni, a my musimy dotrzymać im kroku i zadbać, żeby niczego im nie zabrakło – chociażby zorganizować przejazd, czy po prostu pamiętać o drobiazgach. Takie okresy są szczególnie wymagające. Jednocześnie chcę działać i uważam, że to kwestia wzięcia odpowiedzialności za własne wybory. Skoro podjęłam się wolontariatu w takim, a nie innym miejscu, to teraz staram się dać z siebie wszystko i nie uciekać od trudnych momentów, gdy pracy jest więcej. Angażując się w wolontariat nie kalkulowałam tego, ale podświadomie wzięłam na siebie odpowiedzialność za drugą osobę i nie chcę się od tego odcinać.

Czy masz w pamięci jakiś szczególny moment, który zostanie w Tobie na kolejne lata?

Jednym z wyjątkowych momentów była dla mnie rozmowa z Panem Janem, jednym z Powstańców. Zadzwonił do mnie w czasie, gdy w moim życiu nic się nie układało. Odebrałam telefon – robię to zawsze, z obawy, że osoba po drugiej stronie mogłaby na przykład potrzebować mojej pomocy – choć wcale nie miałam ochoty rozmawiać. Pan Jan od razu wyczuł, że nie czuję się dobrze. Nie chciałam opowiadać o szczegółach, ale Pan Jan mimo tego wsparł mnie słowami, które były dla mnie niezwykle ważne. Powiedział, że mógłby użyć wielu słów, aby spróbować mnie pocieszyć, ale to w niczym nie pomoże, ponieważ moja głowa jest wypełniona ogromem negatywnych myśli. Zamiast tego, polecił mi odpocząć i poczekać na kolejny dzień, który na pewno będzie lepszy i przyniesie rozwiązania moich problemów. Następnego dnia rano wysłał mi bardzo miłą wiadomość i życzył dobrego dnia. To dało mi niesamowite wsparcie i energię do działania. Wiem, że ta sytuacja może wydawać się banalną, ale pomocna dłoń pana Jana była tym, czego potrzebowałam. Takie relacje to coś, czego nie da się przeliczyć na żadną walutę. Powstańcy uczą, jak pięknie żyć.

Rozmawiała: Marta Piętak

Oceń artykuł
5/5 (3)