W bielskim zakładzie Hutchinson narasta napięcie – pracownicy walczą o podwyżki, jednak dotychczasowe negocjacje nie przyniosły porozumienia. Związki zawodowe ostrzegają, że jeśli sytuacja się nie poprawi, strajk w Hutchinsonie stanie się realnym scenariuszem. Czy nadchodzące rozmowy z mediatorem zmienią bieg wydarzeń, czy firma pogrąży się w konflikcie?

Spis treści
Pracownicy Hutchinsona walczą o wyższe płace
W bielskim zakładzie Hutchinson Poland narasta napięcie. Pracownicy Hutchinsona domagają się podwyżek w wysokości 2,80 zł brutto na godzinę, co dla osób zatrudnionych na stawkach miesięcznych oznaczałoby wzrost wynagrodzenia o 470 zł brutto. Związki zawodowe chcą również wyrównania tej kwoty od początku roku w formie specjalnej premii. Tymczasem propozycja pracodawcy sprowadza się jedynie do przesunięć finansowych – środki z premii i dodatków stażowych miałyby zostać przeniesione do stawek zasadniczych.
– W rzeczywistości to nie będą żadne podwyżki – od samego mieszania herbata nie staje się słodsza – skomentował przewodniczący związku Mieczysław Bienias.
Brak porozumienia i groźba strajku w Hutchinsonie
Dotychczasowe negocjacje płacowe nie przyniosły rezultatu. Związki zawodowe i zarząd spółki podpisali protokół rozbieżności, co oznacza, że konflikt wszedł w kolejną fazę. Wkrótce rozmowy będą prowadzone z udziałem mediatora, jednak pracownicy Hutchinsona nie ukrywają, że jeśli sytuacja nie ulegnie poprawie, mogą zdecydować się na strajk.
– Jesteśmy zmuszeni do tego, żeby iść w kolejne kroki sporu zbiorowego, bo nie ukrywam, że większość pracowników jest poniżej pensji minimalnej, ma tę pensję uzupełnianą dopłatami. To kiepska sytuacja – przyznaje Bienias.
Czytaj także: Zwolnienia w Hutchinsonie: billboardy wyrażają zawód pracowników wobec francuskiego giganta
Problemy w branży motoryzacyjnej odbijają się na pracownikach
Spółka Hutchinson Poland, należąca do francuskiego giganta TotalEnergies, od dłuższego czasu zmaga się z trudnościami. Firma produkuje przewody klimatyzacyjne dla branży motoryzacyjnej, która obecnie przechodzi kryzys. Wprowadzanie na rynek aut elektrycznych miało zapewnić stabilne zamówienia, jednak rzeczywistość okazała się inna.
– Zakład w Bielsku-Białej został przestawiony na produkcję pod samochody elektryczne. Tutaj miała być obsługiwana produkcja dla koncernów, które się przestawiają na elektryki. Co tu dużo mówić – na razie zamówień nie ma – tłumaczy Bienias.
Kryzys w branży motoryzacyjnej już doprowadził do zwolnień. W styczniu pracę straciło 18 osób, a kolejne redukcje są zapowiadane. W tej sytuacji pracownicy Hutchinsona walczą o poprawę warunków finansowych, jednak na razie ich postulaty trafiają na opór ze strony zarządu. Czy zapowiadane na 10 marca negocjacje przyniosą przełom? Czy strajk w Hutchinsonie stanie się rzeczywistością? Wszystko wskazuje na to, że dalszy rozwój sytuacji będzie zależał od gotowości pracodawcy do ustępstw.
Źródło: Dziennik Zachodni