Przyszła do mnie jakaś kobieta z historią ponad 60 letnią. Nie ogaraniam tego...
Machnij człowieku na to wszystko ręką, zanim skończysz 3/4 ludzi będzie już na tamtym świecie, albo wszyscy. Chodź do nas pracować na kasie w markecie.
A ja chcialem Wam podziekowac. Dzieki IPN mam normalne relacje z wnuczka. Przyjmuje prezenty, cieszy sie. Tylko corka cos podejrzewa. Dobrze, ze sam wytwarzalem niejedna teczke. Odnioslem tez sukces w biznesie.
Kiedy przyjechałam ze Wschodu na studia z kartą Polaka, nie spodziewałam się, że zostanę na stałe. Przyjęli mnie do Policji. Kiedy próbowałam spotkać się z lokalną ludnością. Jednym razem jakaś starsza pani trzasnęła mi przed nosem drzwiami, krzycząc "Nowa milicja, przyszła! A niech sobie pani idzie gdzie indziej i da ludziom po latach święty spokój!" Panu, któremu skradziono samochód kiedy chciałam pomóc, usłyszałam, że jego to nie obchodzi, bo ma odszkodowanie z towarzystwa za kradzież, dochodzenie jego nie obchodzi ani nasze rezultaty bo to strata czasu i pieniędzy i że i tak źle pilnowaliśmy przez lata okolicy, a poza tym, że nie ma czasu na rozmowę bo wraca do domu jutro do Londynu i w Polsce jest już tylko gościnnie i nic go tu już nie obchodzi. Chciałam zaprosić na spotkanie większą ilość z okolicy, ale usłyszałam, że wszyscy mają monitoring elektroniczny domostw i już korzystają z prywatnej agencji ochrony a poza tym nie mają czasu na głupoty bo większość z nich akurat były święta, wraca za granicę do pracy. Jak poszłam do lokalnej parafii zapytać czy mogę w czymś pomóc, to ksiądz powiedział, że biorących udział w demonstracjach LGBT nie przyjmuje. Wtedy postanowiłam udać się do jednej z byłych milicjantek-policjantek i zapytać o obszar i ludzi, ale ona zatrzasnęła drzwi przede mną i powiedziała, że to już rozdział zamknięty. Drugiego dnia zmieniła zdanie i sama zatelefonowała, ale zaczęła opowiadać takie historie o niektórych ludziach, że trudno mi było w to uwierzyć. Zastanawiam się czy zostać w Polsce, czy wrócić na Białoruś. Polacy są bardzo skłóceni od lat na co najmniej lat kilkadziesiąt i nie da się tutaj prowadzić działalności m.in. społecznej.
Niech Pani da spokój. Po 1945 roku większości hitlerowców nie osądzono. Po wojnie mało kto z kim rozmawiał. Różne pokolenia muszą wymrzeć chociaż od jaskiniowców u ludzi nie zaszły znaczące postępy kulturowe poza technicznymi.
Jakby pani znala pana Zenona to by pani tez zamilkla na wiele lat. Jaroniowa widziala przez wizjer jak mial zepchnac ze schodow Straszynskiego z pomoca jednego esbeka. Po pol godzinie pojawil sie z medykiem sadowym prowadzic sledztwo. Straszynski juz nie mowil.
Tu Jaroniowa! Wcale nie mam od wielu lat zapalenia strun głosowych. W przychodni w 95 zaczepił mnie jakiś facet w kolejce po tym, jak dostałam list z IPN, że jest teczka męża, który zmarł w 91 i powiedział, że jak tylko tam pójdę to wydarzy się jakieś nieszczęście. Widziałam go potem, jak jeździł za mną różnymi taksówkami, ale nie pamiętam jakiej firmy. Strach było wchodzić do IPN-u. Mąż zmarł nagle, przed śmiercią wspominał, że Zenon i jego kolega z Kochanowskiego mu groził.
Przez przypadek przeczytałam tutaj różne wpisy. Mogą Państwo złożyć u nas zapytanie, czy mogą ubiegać się o nasze obywatelstwo. Pomagamy w badaniu m.in. danych pochodzeniowych i przynależności państwowej np. dziadków, ale to już sprawa skomplikowana prawnie.
Jestem w szoku, jak działa ta rzekomo instytucja. Wśród dzieci rozniesiono ulotki o numerze niebiskiej linii. Mojego ucznia napadnięto na ulicy w drodze ze szkoły. Dzwonił na niebiską linię, która była stale zajęta. Dziecko nie znało numeru 997.
Pani nauczycielko to nic. W naszej gminie jechał kiedyś pijany kierownik drogówki i nie dostał mandatu, ale to było przed laty.
To jeszcze mało. W latach 90 na cały komisariat mieliśmy tylko jeden komputer z PESELEM. Nie można było wykonywać wielu prac. Prywatne firmy były lepiej wyposażone w okolicy. Potem inni mieli pretensje, że siedzieliśmy z kolegami w godzinach pracy u mnie na ogrodzie, a co mieliśmy robić?
Panie PESEL, ja nie wiem czy wy powinniście wtedy mieć sprzęt do pracy. A kto u was pracował? Ci sami ludzie, którzy w Milicji.
W czasach Milicji szkoliłem się w ośrodku dla milicji i dla wywiadu. To co mi tam pokazano spowodowało, że zrezygnowałem ze służby. Moim zdaniem niektóre techniki były miemoralne, nieetyczne i pozbawione celowości działania bo nie zmierzały do wykrycia sprawców lub przestępstwa tylko pomagały w tzw. lewych śledztwach m.in. "Bezpieki". W efekcie rozważałem wstąpienie na drogę posługi kapłańskiej w kościele. Wtedy zrozumiałem ile wart był m.in. Popiełuszko, a ile ludzie, którzy werbowali mnie do służby.
Ja znam taką akcję, "Wykręć numer (usunięte przez administratora) którą zorganizowano za pieniądze. I co z tego, skoro po tej akcji okradziono mnie na jakieś esemesy premium. W ogóle kogokolwiek to nie obchodziło. "To niech pani pozwie tę firmę do sądu sobie sama". Akcja "Wykręć numer" uległa zakończeniu i najwyraźniej znowu jest jak przed akcją.
Pani Zniesmaczona to mało. A pamięta pani jak Urbana nie ścigano za druk folderów "Zły", które ktoś rozprowadzał po szkołach wśród dzieci w latach 90. Jurek Urban po 1990 roku jednym telefonem do kolegów z resortu mógł sprzątnąć każdego. Prokuratura się go bała.
Ale Jurek Urban wspierał działalność LGBT wśród dzieci i młodzieży. Teraz prowadzą demonstracje uliczne i policja jest po ich stronie.
Niech się pani stuknie w głowę. Dobieracie sobie ludzi, którzy bezczeszczą święte obrazy i postacie dla katolików. A jak my się mamy czuć. W PRL atakowaliście kościół. Teraz dalej to robicie. To jest demokracja? A do bierzmowania jak można było przystąpić, to pewnie pani była pierwsza.
Uspokójcie się Państwo! Czasami z siebie samego trzeba pożartować. w PRL dzieci zaczepiały mojego kolegę z Milicji na ulicy pytając o godzinę i jak nie miał zegarka to śmiały się i krzyczały "he he he, nie był u komunii a taki duży".
Wie Pan co Panie PESEL. Ja przyjmowałem w prywatnym mieszkaniu interesantów. Sam kupiłem sobie komputer i używałem go do pracy. Trzeba mieć szacunek do siebie i do innych. To służba społeczna, a nie kariera lub biznes.
W PRL pracowałem krótko w Milicji i potem w SB. W 1990 dali mi do wyboru, albo odchodzisz na wcześniejszą emeryturę, albo zajmiesz się pijarem dziennikarskim. Przez wiele lat nie mogłem wypracować resortowej emerytury, bo wylądowałem w prywatnej firmie zajmującej się informacjo - dezinformacją. Moim sukcesem zawodowym był tylko wpływ na niektóre wyniki wyborcze i łatwy dostęp do kontaktów przez stare układy. Prywatnie zarabiałem więcej niż mógłbym w nowych służbach po 1990 roku, chociaż nie lubię tej pracy i stale byłem wzywany na dywaniki przez zamawiających materiały informacyjno - dezinformacyjne nawet w środku nocy.
Panie Publicu. Mnie udało się po reformie w 2002 wciągnąć z powrotem do służby na miejsce usuniętych osób. Trzeba było trzymać z lewicą, a nie wyłącznie kręcić się po półświatku biznesowym, oni kiedyś znikną.
Miałem do wyboru Policję, albo UOP. Wydawało mi się, że wybieram służbę odradzającej się Ojczyźnie, a musiałem ustąpić takim ludziom jak Pan. Teraz mieszkam i pracuję w innym kraju. Dla uczciwych i pokrzywdzonych w PRL zaczęło brakować miejsca w 2002 roku.
To niech Pan napisze sobie nową ustawę, zbierze podpisy i sprzątnie innych. Mnie już to nie obchodzi, odszedłem na emeryturę po wykonaniu moich zadań po 2002 roku.
Przed laty sam zwolniłem się ze służby. Mojego kolegi nie chcieli przyjąć, bo jego rodzinę inwigilowano i niszczono w PRL i tak nie miałby z kim pracować. Mnie przyjęli po tym, jak okazało się, że mogłem donieść na jednego z byłych milicjantów w policji, jak (usunięte przez administratora) w pewnej sprawie dochodzeniowej. Przez kilka lat spisywałem protokoły przesłuchań przy jego biurku, ale od większości spraw byłem odsuwany. Prawdopodobnie chcieli mi zarzucić, że sfałszowane dokumenty przed laty w pewnej sprawie sam sobie podrobiłem, bo miałem dostęp do dokumentów i archiwum. Było ciężko, ale spokojnie trzeba było udawać, bo lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu, a było wówczas bezrobocie i niskie płace. Spokojna praca papierkowa bez efektywności i rezultatów dochodzeniowo - śledczych. Czasami można było na koszt służbowy podjechać kupić pizzę, zjeść razem pogadać, ale kiedyś trzeba było odejść. Beznadziejny resort z lat 90 i mnóstwo osób poszkodowanych, które zostały same w większości doprowadzone do samorezygnacji z wielu spraw i poddania się. Bywało, że słyszało się, że ktoś popełnił samobójstwo, bo nie mógł już podnieść się po jakimś przestępstwie, ale kogokolwiek to nie obchodziło. Stara generalicja rządziła się swoimi zasadami, młodzi nie byli dopuszczani do głosu, albo odsyłani na fikcyjny patrol uliczny w bezpiecznych miejscach. Dziś pracuję w prywatnej firmie. Nawet mi się nie chce komentować beznadziejności resortu sprzed lat. Kompletne dno, beznadzieja i fikcja artystyczno-papierowa po PR zarówno na Kochanowskiego jak i ówczesnej Taborowej.
A ja chciałam się przyjąć, ale zrezygnowałam. Miałam sytuację, że ktoś ukradł mi portfel w szatni z torebki. Pani, która mnie przesłuchiwała nie miała możliwości spisania protokołu, bo jej kolega, który miał większe doświadczenie poprawiał ją i sam układał zdania, tak że w sumie protokół nie zawierał mojego zeznania i znacznie zmienił sens oraz przebieg zdarzeń i pominął wiele istotnych informacji. Później jeszcze skradziono mi i koleżance telefon komórkowy i wówczas machnęłyśmy ręką i kupiłyśmy nowy, zamiast składać zeznania, które i tak się ni liczyły. Był wtedy 2000 rok. Przechodząc przez jeden z rynków, na stoisku zauważyłam taki sam telefon jak mój sród sprzedawanych rzeczy używanych i co ja miałam zrobić? Marnować czas i próbować coś wtrącić do niemojego zeznania w protokole z moim podpisem>
Panie Załamanek! Ja po latach dziwnych sytuacji zastałam i zastanawiam się, czy kandydować na wyższe stanowisko w innym mieście. Mam tylko dylemat, bo całymi dniami pozwalali mi siedzieć tylko na monitoringu i kiedy zapisałam się na studia w prywatnej szkole musiałam skorzystać z prywatnych usług i zamówić na telefon z ogłoszenia w "Głosie Wielkopolskim" pracę magisterską, bo nie miałam kiedy jej napisać. Wszystko odbywało się legalnie, ogłoszenie było w legalnej gazecie. Nie wiem, czy nie doczepią się kiedyś do mnie, jakbym została komendantką.
Pani Nello w Fakcie piszą bzdury, ale jak kiedyś przeczytałam, że jakiś wariat wysyłał w teren ludzi na patrole i nie kazał wracać bez normy np. 100 mandatów dziennie, to wysłałam córkę do zakonu, a nie do szkoły policyjnej.
Zasadniczo dorabiam w prywatnej firmie na monitoringu. Oni tam zaczynają lepiej filmować ulice niż państwowa mundurówka tylko nie wiem po co. Nikogo nie interesują nieraz sytuacje ciche jak demolowanie mienia, więc nie wiem czy i po co wychylać się. Zastanawiam się, czy studiując informatykę pracować w mundurówce, czy przejść do prywatnej firmy. Jedna taka firma, zajmuje się prywatnie hakerstwem opłacanym przez osoby prowadzące interesy i zbierające dane o swojej konkurencji. Wywiad gospodarczy i biznesowy oraz pokrewne przekracza ramy prawne od zawsze, ale przynosi niezłe pieniądze. Można w takich ukrytych firmach nauczyć się więcej niż na państwowej posadzie. Pytanie jest tylko o to, kto kieruje państwem państwo czy grupa prywatnych firm?
A ja pracuję w prywatnej firmie ochroniarskiej i jestem bardziej zadowolona niż gdybym pracowała w Policji. Ryzyko mniejsze, większe bezpieczeństwo. Sama wykupiłam pakiet ochrony dla naszego domu jednorodzinnego w okolicy w naszej firmie. Wcześniej mimo różnych kradzieży i demolowania mienia idąc na komisariat spotykało się zakluczone drzwi i brak kartki kiedy dzielnicowi przyjmują interesantów. Dziś mam w domu guzik antynapadowy i jakby co wzywam prywatny patrol.
Tylko, że musi Pani płacić dodatkową składkę ubezpieczeniową, a Pani podatki przejadają ci, którzy Pani ochroną nie byli zainteresowani.
Na naszym osiedlu w latach 90 regularnie obrywano wycieraczki i lusterka od samochodów, aż ktoś założył prywatny parking strzeżony w niedalekiej okolicy i wówczas sprawa ucichła, pomimo że kogokolwiek nie zainteresowało, czy właściciel nie nasyłał ludzi, żeby nagonić sobie klientów na przyszłość.
Jestem wnuczką byłej milicjantki. Chciałam napisać podręcznik historyczny i poszłam na studia z historii, ale babcia zniszczyła mi karierę grożąc, że tylko spróbuję to pożałuję. Tacie kontrolowała wszystko, potrafiła nawet wypominać treść prywatnych rozmów telefonicznych. Żyli jak to w totalitaryzmie. Pamiętam, jak poszłam kiedyś do niej na komisariat po szkole. Skrzyczała mnie i straszyła, że mam więcej nie przychodzić. W domu przed emeryturą opowiadała o ludziach straszne historie, najczęściej wisiała z innymi na łączu telefonicznym, podsłuchiwali wszystkich bez wyjątku i bez nakazu sądu. Dziś nie wiem, co robić. Mam dobry zawód i zakneblowane usta. Przed babcią jeszcze z 25 lat jak dobrze pójdzie. Kogo po tylu latach będzie interesowało co działo się za murami czy to na Rakowieckiej czy Kochanowskiego.
Często zadawane pytania
-
Jak się pracuje w Policja?
Zobacz opinie na temat firmy Policja tutaj. Liczba opinii, które napisali obecni i byli pracownicy oraz kandydaci do pracy to 1.
-
Jakie są opinie pracowników o pracy w Policja?
Liczba opinii, które napisali obecni i byli pracownicy to 1, z czego 0 to opinie pozytywne, 1 to opinie negatywne, a 0 to opinie neutralne. Sprawdź tutaj!