Reklama

Jak wygląda praca w domu pogrzebowym? Rozmowa z tanatokosmetolożką, Agnieszką Beczek

Mimo że temat śmierci dotyka każdego z nas, często staramy się od niego uciec. Są jednak osoby, które ze śmiercią obcują każdego dnia, a swoją pracą pomagają innym przejść przez żałobę i godnie pożegnać bliskich, którzy odeszli. O zawodzie tanatokosmetologa, pracy w domu pogrzebowym i oswajaniu śmierci, rozmawiamy z Agnieszką Beczek, której instagramowy profil Pani z Domu Pogrzebowego zgromadził już ponad 150 tysięcy obserwatorów.

 

Jak zaczęła się Pani przygoda z branżą funeralną?

Mnie po prostu od zawsze ciągnęło w tym kierunku. Jeszcze dziesięć czy piętnaście lat temu, rola kobiety w branży pogrzebowej, kojarzona była tylko z pracą biurową. Odpuszczałam sobie więc tę drogę, wybierałam inne zajęcia. Gdy szukałam pracy dorywczej, przez przypadek natrafiłam na ogłoszenie pracownika biura pogrzebowego. Jak tylko weszłam do tego biura, od razu wiedziałam, że to jest moje miejsce.

Co takiego w tej branży tak mocno Panią przyciągało?

Chyba od zawsze interesowałam się tematem śmierci, nie bałam się jej. Jestem bardzo empatyczną osobą, więc szybko odnalazłam się w tej branży – moja empatia i chęć pomocy ludziom miały szansę realizowania się w praktyce. Chyba można to nazwać powołaniem.

Czy empatia nie bywa uciążliwa? Jak udaje się Pani zachować zdrowy dystans, w chwilach, gdy – choć sama nie boi się śmierci – spotyka Pani ludzi, którym trudno jest z tą śmiercią obcować?

Bywa ciężko, ale trzeba umieć się odciąć. To nie jest praca dla każdego. Pracujemy bardzo dużo z emocjami, mamy do czynienia z rodzinami po stracie, to są bardzo trudne momenty. Nie wszystkie sytuacje są jednak tak oczywiste, jak mogłoby się wydawać – bywa smutno, ale jednocześnie na luzie, czasami zdarza się nawet śmiech. Próbuję nie rozpamiętywać tych emocji zbyt szczegółowo. Kiedy wychodzę z pracy, to staram się nie zabierać jej ze sobą. Umiejętność odcięcia się od pracy jest tutaj kluczowa. Oczywiście zdarzają się sytuacje, gdy długo noszę w głowie historie tych ludzi, bo opiekuję się jakąś rodziną, wspólnie załatwiamy różne sprawy, a tym samym, trudno mi zdystansować się od tego. Wtedy pomagają mi obowiązki domowe i wszystkie zajęcia niezwiązane z pracą, które pozwalają mi odciążyć umysł.

Zakładam, że nie każdy mógłby się odnaleźć w takiej pracy. Jakie jeszcze osobiste predyspozycje przydają się w Pani zawodzie?

Myślę, że nie każdy odnajdzie się w takiej pracy. To praca mocno obciążająca psychicznie, dlatego warto uświadomić sobie, że taki zawód nie jest dla wszystkich. W tym przypadku potrzebna jest silna psychika. Nie mam na myśli tylko pracy przy zmarłych, ale też dźwiganie ogromu emocji i bólu, jakie często nam towarzyszą. Pojawiają się łzy, bywa trudno, ale trzeba pamiętać, że naszym zadaniem jest zorganizowanie pogrzebu na jak najwyższym poziomie. Musimy zadbać o najdrobniejsze szczegóły. Mi osobiście pomaga empatia, ale ja też bardzo lubię ludzi i wychodzę z założenia, że każdy ma dobre intencje i należy się nim odpowiednio zaopiekować. Może to trochę naiwne z mojej strony i czasem obrywam przez takie podejście, ale chyba właśnie dzięki temu mogę wykonywać taki zawód.

Jakie inne kwestie należą do Pani obowiązków?

Zajmuję się także mediami społecznościowymi, a co za tym idzie, częściowo marketingiem. Jeżdżę na pogrzeby, w jakimś sensie nadzoruję przebieg przygotowań do ceremonii. Zarówno ja, jak i moi współpracownicy, musimy mieć pewność, że wszystko jest dobrze zaplanowane, że wszystkiego dopilnowaliśmy. Tak naprawdę nasza praca zaczyna się wraz z wejściem rodziny zmarłego do naszego biura, a kończy, gdy ta rodzina odchodzi od grobu.

Trafia do Państwa rodzina zmarłego i co dzieje się dalej? Jak przebiega takie spotkanie?

Kiedy rodzina zjawia się w biurze, wtedy wygodnie siadamy i po prostu rozmawiamy. Mówimy o osobie zmarłej, ustalamy wstępne kwestie, jak na przykład to, gdzie aktualnie znajduje się ciało zmarłego, czy dom pogrzebowy ma je odebrać ze szpitala, omawiamy szczegóły związane z grobem i pochówkiem. Potem ustalamy, czy pochówek będzie miał charakter wyznaniowy, czy świecki, czy będzie tradycyjny – z trumną – a może bardziej nowoczesny – z kremacją. Wybieramy kwiaty, urny, trumny, nekrologi, oprawę muzyczną. Omawiamy każdy szczegół. Równie ważne jest przygotowanie osoby zmarłej do pochówku. Organizujemy naprawdę piękne pożegnania. Jednym z ostatnich było pożegnanie w stylu flamenco, ponieważ zmarła była tancerką, kolorowym ptakiem. Przygotowaliśmy pokaz slajdów i piękne, ogromne fotografie na stelażach, wszędzie było mnóstwo białych i czerwonych świec, w tle grała ulubiona muzyka zmarłej, nietypowa jak na pogrzeb. Po zakończonej ceremonii inne tancerki zatańczyły przy trumnie, właśnie do muzyki flamenco. Jesteśmy otwarci na takie rozwiązania. 

Jakie jeszcze inne nietypowe pogrzeby zorganizowaliście Państwo?

Za nami pogrzeb w indyjskim stylu, z hinduskimi rytuałami palenia różnych ziół, trzymania się za ręce w kręgu. 

Z pewnością tak niestandardowe ceremonie wymagają odpowiedniego przygotowania?

Właśnie dlatego tak ważne jest omówienie ceremonii. Dzięki temu możemy stworzyć scenariusz pożegnania, w którym nie ma miejsca na pomyłki. Mam na myśli scenariusz uwzględniający pamięć o zmarłym, jego zwyczaje, relacje z bliskimi, drobne, codzienne sprawy, jak ulubiony sposób strzyżenia włosów czy makijaż. Zdarzało mi się wykonywać bardzo mocne makijaże pogrzebowe – czerwone usta, ciemny makijaż oka, intensywny róż na policzkach. Właśnie takie aspekty możemy szczegółowo zaplanować i zrealizować krok po kroku.

Być może to za daleko idące wnioski, ale mam nieodparte wrażenie, że proces przygotowywania pochówku przypomina w jakimś sensie planowanie eventu?

W tym miejscu muszę wspomnieć, że mamy w ofercie usługę planowania własnego pochówku dla tych, którzy jeszcze za życia chcieliby dopiąć tak ważną kwestię. Można do nas przyjść, stworzyć scenariusz, przedstawić wszystkie swoje oczekiwania i wytyczne, a dzięki temu, w przyszłości, łatwiej będzie nam zorganizować ceremonię zgodną z oczekiwaniami zmarłego. Zawsze powtarzamy: pogrzeb to nie wesele, drugi raz się nie odbędzie. Dlatego lepiej wszystko dokładnie zaplanować.

Czy dużo osób zgłasza się, aby zaplanować własny pogrzeb?

Ludzie otwierają się na tę kwestię. Często dzielą się motywacjami, które im towarzyszą. Takich osób zgłasza się do nas coraz więcej i myślę, że w jakiś sposób jest to ujmujące.

Proszę opowiedzieć nieco więcej o takich motywacjach. Jak to się dzieje, że ktoś postanawia zaplanować swój pochówek?

Zdarza się, że ktoś jako uczestnik ceremonii, na bieżąco obserwuje naszą pracę i jej efekty. Pojawia się wtedy często pewne zaciekawienie i chęć dowiedzenia się, w jaki sposób można zaplanować tak nietypowe, a zarazem dopracowane wydarzenie. Wyjaśniamy, że jedną z naszych usług jest zaplanowanie pogrzebu osoby jeszcze żyjącej, i że nasz klient może samodzielnie ustalić rodzaj pochówku oraz dopiąć kwestie finansowe. Takie wytyczne nie są zobowiązujące, ale mogą być bardzo pomocne dla naszej rodziny już po naszej śmierci. Nasz klient może zdecydować, jak chciałby być ubrany, jaki rodzaj pogrzebu dla siebie przewiduje, czy życzyłby sobie kwiatów, a może chciałby, żeby zrezygnować z kwiatów i zaoszczędzone pieniądze przekazać na cele charytatywne. Często jest tak, że nie rozmawiamy z bliskimi o takich kwestiach, a dzięki zaplanowaniu pogrzebu możemy powiedzieć zaufanej osobie: “wiesz, mam w szufladzie spisany plan mojego pogrzebu, sam pogrzeb jest już opłacony, nie musicie się niczym martwić”. Zaplanowanie ceremonii jest alternatywą dla tej trudnej rozmowy, której bardzo często nie potrafimy odbyć z naszymi bliskimi.

Czy to nie jest związane również z tym, że coraz częściej jesteśmy samotni? Więzi rodzinne się rozluźniają, wiele osób nie decyduje się na stałe związki czy małżeństwa.

Wiele osób faktycznie działa intuicyjnie i spotykam w swojej pracy ludzi, którzy na przykład pochowali już wszystkich swoich bliskich, nie mają nikogo na świecie i chcą mieć pewność, że zostaną godnie pożegnani. Niektórzy mają też taki charakter, że wolą mieć wszystko zaplanowane, i taka świadomość, że zadbali o własny pogrzeb, bardzo im pomaga.

Pamięta Pani jakąś szczególną ceremonię, szczególne spotkanie, które najbardziej zapadło Pani w pamięć?

Jest taka rodzina, która pochowała dziecko. Mówię o tym pogrzebie z uśmiechem, ponieważ był naprawdę przepiękny. Mnóstwo tiulu, płatków kwiatów, misie zrobione z kwiatów. Mam do dziś kontakt z tą rodziną, usłyszałam od niej najważniejsze w mojej pracy zdanie: uratowała nas pani, bo nie wiemy, czy byśmy inaczej dali radę. Dziękowali mi, choć niepotrzebnie, za to, że dzięki naszej pracy mają dobre wspomnienia. Bolesne, to oczywiste, ale dobre, bo wszystko przebiegło tak, jak zostało zaplanowane. Wszyscy płakaliśmy podczas tego pogrzebu. Każda ceremonia ma dla mnie znaczenie, jest ważna, mogłabym wymienić wiele takich przykładów. Kiedyś organizowaliśmy pochówek młodej kobiety. Przyjechały do mnie jej przyjaciółki i bratowa, wspólnie przygotowywałyśmy zmarłą, robiłyśmy jej makijaż. Podczas pogrzebu wszędzie było mnóstwo kwiatów, zmarła była nimi dosłownie obsypana. Malutka córeczka przygotowała dla niej rysunek, mąż wsunął ulubioną książkę do trumny. Tak jak wspomniałam, każda ceremonia ma w sobie coś wyjątkowego.

Jest Pani w jakiś sposób psychologiem dla tych rodzin.

Trzeba nim być. To taka praca, w której trzeba być psychologiem, terapeutą, trochę chirurgiem i fryzjerem, trochę manikiurzystką. Zawody te łączy troska o drugą osobę. Świadomie ukończyłam kurs wspierania w żałobie, żeby lepiej zrozumieć ten proces, dla samej siebie. Chciałam lepiej radzić sobie z emocjami, rozpoznawać je, wiedzieć, że niektórzy reagują nerwowo w trudnych chwilach, inni mogą się śmiać, niektórzy całkowicie wyłączą się z rzeczywistości. Nie jestem oczywiście psychologiem z wykształcenia, ale w mojej pracy taka wiedza bardzo się przydaje.

Jacy ludzie pracują w branży pogrzebowej? Z jakimi ludźmi najczęściej Pani współpracuje?

Bardzo różni. Nie spotkałam się w tej branży z bardzo młodymi osobami, ale być może po prostu nie miałam okazji. Ludzie w branży to najczęściej osoby w wieku trzydziestu i więcej lat, ale tendencja jest taka, że coraz więcej chętnych chciałoby związać się z branżą, już na poziomie szkoły wyższej. Nie ma natomiast w Polsce szkoły, która przygotowywałaby stricte do zawodu. A szkoda, bo to mogłoby wiele ułatwić osobom, które chciałyby zająć się pracą w domu pogrzebowym. W takiej szkole mogłyby się dowiedzieć, jak pracować ze zmarłym, z jego bliskimi, czym się kierować, jakiego kodeksu pracy przestrzegać. W tej chwili w branży, nie ukrywajmy, panuje w pewnym sensie samowolka. Widzę natomiast, że jest wśród młodych ludzi coraz większe zainteresowanie – obserwuję to na moim instagramowym profilu, gdzie dostaję dużo pytań właśnie o to, jak zacząć w branży, jakie kursy skończyć, czy łatwo jest o pracę etc. 

Skąd tak duże zainteresowanie?

Myślę, że ma to związek z przekonaniem, że pracownicy branży pogrzebowej mogą liczyć na bardzo duże zarobki. To mit. Oczywiście otrzymuję za swoją pracę godne wynagrodzenie, ale nie są to kwoty, jakie ktoś może sobie mylnie wyobrażać. Pieniądze nie mogą być jedyną motywacją w tym zawodzie, liczy się powołanie. Na pewno są na rynku duże firmy, które mogą cieszyć się ogromnym zyskiem, co często wynika z większej liczby oddziałów danego przedsiębiorstwa, ale utrzymanie pracowników, chłodni, samochodów, lokali i sprzętów jest naprawdę kosztowne.

Co radzi Pani osobom, które kontaktują się z Panią za pośrednictwem social mediów?

Sugeruję, żeby zastanowiły się, co chcą osiągnąć idąc tą drogą. Jeśli nie czujemy się na siłach na więcej, możemy zająć się jedynie przyjmowaniem zleceń organizacji pogrzebów. Jednak jest duże grono osób, które chcą pracować bezpośrednio przy zmarłych i mają świadomość, jak ważny jest to zawód. Zawsze polecam najpierw zbadać ten rynek, bo jeśli zacznie się od zrobienia kursu, który kosztuje kilka tysięcy złotych, a potem okaże się, że nie mamy zbadanego gruntu pod taką pracę, to pieniądze będą wyrzucone w błoto. W tej branży nie jest łatwo o wolny etat, szczególnie w dużych miastach, gdzie stanowiska są obsadzone na długie lata.

Rotacja pracowników jest tak niska?

Myślę, że w zakresie pracy biurowej może być łatwiej o wolne miejsce. Jeśli chodzi o pracę w prosektorium – ciężko się dostać przychodząc z ulicy, nawet jeśli w CV mamy ukończony kurs. Najlepszą drogą jest rozpoczęcie pracy w zakładzie pogrzebowym, nawet w biurze czy przy obsłudze pogrzebów, żeby poznać jak najlepiej specyfikę tej branży, zrozumieć, z czym się w niej mierzymy na co dzień.

Jakie kursy ma Pani na myśli?

To jest kurs toalety pośmiertnej, czyli sanitarnego przygotowania zmarłych. Uczymy się zabezpieczania zwłok, mycia, chemii pogrzebowej. Kurs uczy, jak zabezpieczać rany, przygotowywać skórę, jakich kosmetyków używać. Pokazuje, jak zadbać o włosy, dezynfekcję, jak ubierać zmarłych i zabezpieczać ciało. Kurs trwa trzy dni i obejmuje absolutne podstawy, ale rzeczywistość to potem mocno weryfikuje. W tym zawodzie trzeba sobie wyrobić własny styl pracy, swoje techniki, sprawdzone metody. A co najważniejsze, trzeba wzbudzać zaufanie, bo to odpowiedzialny zawód, w którym żaden szanujący się pracodawca nie dopuści do zwłok osoby, której nie ufa. Niestety, jak w każdej branży, zdarzają się osoby, których nie można obdarzyć zaufaniem. Do domów pogrzebowych starają się dostać na przykład ludzie, którzy szukają makabry, których fascynuje śmierć czy rozkład. Taka niezdrowa fascynacja jest zawsze sygnałem alarmowym.

Można ten zawód traktować jako rodzaj rzemiosła?

Najlepiej uczyć się zawodu od osób bardziej doświadczonych, które pokazują prawidłowe techniki pracy, mają powołanie. W ten sposób można się nauczyć, jak godnie traktować zmarłych, bo to praktyka jest najlepszą szkołą. Dobrze jest mieć za plecami kogoś, kogo można o wszystko zapytać, kto nas wesprze, kogo możemy podpatrzeć przy pracy.

Warto uczyć się dobrych praktyk od tych, którzy już je poznali.

W tym zawodzie warto zaufać też intuicji. Jeśli coś nas niepokoi, wydaje nam się niewłaściwie – ufajmy tym przeczuciom. Gdy zapala się czerwona lampka, nie ignorujmy jej. To taki moment, kiedy możemy sobie powiedzieć: ja nie chcę tak robić, ja tak nie pracuję. W tym również pomaga kurs, na którym uczymy się, że są dobre praktyki, które warto zachować.

Jest Pani osobą bardzo empatyczną i dokładną w swojej pracy, ale w branży na pewno można obserwować drugi biegun takiego podejścia – ludzi, którzy zmarłych traktują przedmiotowo.

Wierzę, że choć ciało już nie funkcjonuje jak kiedyś, to jednak wciąż mam do czynienia z człowiekiem i tak traktuję zmarłych, z którymi pracuję. Są natomiast wśród moich znajomych znakomici specjaliści, którzy takiego emocjonalnego podejścia nie mają – zmarły jest dla nich ciałem, co oczywiście nie oznacza, że nie szanują tego ciała.

Skąd wziął się pomysł, żeby zaistnieć w mediach społecznościowych?

Szukałam jakiegoś miejsca, w którym znajdę więcej odniesień do swojej pracy – kogoś, kto oswaja temat śmierci, pogrzebów. Okazało się, że w Polsce nikogo takiego nie było. Pomyślałam, że zacznę pisać o pracy, ale nie spodziewałam się, że odzew ze strony odbiorców będzie tak ogromny, że jest w narodzie tak wielka potrzeba poruszania tematów ostatecznych. Wiem, że ten profil uratował wiele pogrzebów, wielu osobom pomógł uniknąć kłopotów podczas ceremonii, a dodatkowo oswaja kwestię śmierci i pochówku. Od początku swojej działalności w internecie obserwuję, że branża pogrzebowa staje się coraz bardziej popularna, powstają książki, seriale, więcej się mówi o zawodzie. Ludzie, którzy interesują się tą tematyką, zaczęli głośniej o tym mówić.

 

Porusza Pani tematy, o których na co dzień często ze sobą nie rozmawiamy. Dawniej śmierć była częścią życia, zmarli na pochówek czekali w domach, dzieci mogły oswajać się z procesem odchodzenia. Dziś odsuwamy od siebie śmierć.

Takie praktyki, jak zatrzymywanie zmarłego w domu przed pochówkiem, mają jeszcze miejsce, ale tylko w mniejszych miejscowościach. Być może wpływa na to kojarzenie śmierci z makabrą. Chcemy się pozbyć śmierci z najbliższego otoczenia jak najszybciej, przekazać dalej, bo wydaje nam się, że tak trzeba. Niektórzy też zwyczajnie boją się śmierci. Czasem czujemy wewnętrzną potrzebę działania, gdy dzieje się coś emocjonalnie trudnego do udźwignięcia, wtedy też staramy się jak najszybciej zorganizować pochówek, zająć się czymś, żeby odpędzić myśli. To pomaga przetrwać, łagodzi ból. Tryb akcji to też nasza troska o zmarłego, dla którego chcemy jak najlepiej – dbamy, żeby został odpowiednio zabezpieczony i godnie pożegnany. Wciąż zdarzają się osoby, które chcą pożegnać zmarłych w domu, zatrzymać ich na chwilę, pobyć razem. Nie należy robić niczego wbrew sobie, jeśli nie czujemy się na siłach. I co najważniejsze, nie należy zmuszać dzieci do bliskości z osobą zmarłą, bo może to skutkować traumą. Nawet jeśli nie mamy złych intencji, dzieci mogą potem mierzyć się z ogromnym obciążeniem emocjonalnym, choć dorosłym wydawało się, że nie ma nic złego w tym, żeby dziecku kazać dotknąć zmarłego przy ostatnim pożegnaniu. To, jak przedstawiamy śmierć naszym dzieciom, będzie miało odzwierciedlenie w ich dorosłym życiu.

Ale przecież i tak każdy z nas kiedyś zmierzy się ze śmiercią – zarówno osób bliskich, jak i naszą własną.

Mam wrażenie, że fizjologia śmierci jest dla dzieci bardziej przystępna, niż mogłoby się wydawać. Sama pracuję w branży pogrzebowej i nie unikam tego tematu, kiedy rozmawiam z moimi dziećmi. Znają moją pracę, bywają w biurze, rozumieją to. Rozmawiamy o tym, że śmierć jest naturalnym procesem, że życie dobiega końca, ale spotkamy się w innym miejscu, tylko będziemy musieli na siebie zaczekać. Mówię o tym ze spokojem i nie chcę, żeby to było dla nich traumatyczne.

Pani profil w mediach społecznościowych ma wartość edukacyjną. Czy nie jest trochę tak, że kontakt z odbiorcami działa w dwie strony i może Pani czerpać od swoich obserwatorów?

Mam fantastyczne grono odbiorców i faktycznie dzięki nim, spojrzałam inaczej na wiele spraw. Taka zmiana perspektywy bardzo dużo mi daje, a przy tym mogę obserwować, jakie tematy są dla ludzi ważne, z czym bywa problem, bo przecież rzeczy dla mnie prozaiczne, dla kogoś niezwiązanego z branżą mogą być trudne lub ciekawe.

Obserwuje Pani swoją branżę – czy polska branża pogrzebowa bardzo się różni od rynku zagranicznego?

Jesteśmy dość tradycyjnym, konserwatywnym krajem, pielęgnujemy tradycje i – jeśli chodzi o pogrzeby – to od pięćdziesięciu lat robi się praktycznie to samo. Może wybieramy inne kwiaty, może różni się wystrój biura domu pogrzebowego, ale tak naprawdę stawiamy na to, co dobrze znamy. W innych krajach ludzie są bardziej otwarci, częściej zdarza się kremacja, prochy rozsypywane są w jakichś ważnych dla zmarłego miejscach, pogrzeby organizowane są na wesoło. Można zdecydować się na urnę, z której wyrośnie drzewo, albo poddać się tak zwanej wodnej kremacji. W Polsce takie zmiany też mają miejsce, choć powoli. Rośnie w nas potrzeba zmiany, ale niczego nie należy forsować na siłę, szczególnie wśród starszych pokoleń. Pojawia się coraz większe zapotrzebowanie na parki pamięci, które są ekologiczne, a liczba osób dbających o ekologię również wzrasta. Myślę, że duże zmiany w branży pogrzebowej jeszcze przed nami.

Czy rośnie odsetek świeckich pogrzebów?

Zdecydowanie, choć najczęściej łączy się dwie ceremonie: katolicką i świecką. Czasem ta część religijna wynika po prostu z oczekiwań rodziny i organizujemy ją, żeby potem przejść do części świeckiej, jakiej życzył sobie zmarły. Taka zmiana w kierunku świeckich ceremonii odbywa się bardzo naturalnie. Cieszy mnie, że również w Polsce możemy w wolnym tempie wprowadzać nowe rozwiązania.

Rozmawiała: Marta Piętak

Oceń artykuł
4.2/5 (5)