Nigdy nie zapomnę pracy tutaj, bo było to jedno z najgorszych doświadczeń w moim życiu. Może i późno, może dopiero teraz, ale może przed zgłoszeniem się do pracy w tym miejscu, po przeczytaniu mojego komentarza, ktoś dwa razy się zastanowi. Zostałam tam zatrudniona na samym początku, kiedy to miejsce powstawało. Spędziłam tam krótki czas - na szczęście. Jednak na tyle długi - żeby stało się to wszystko co się stało. Miałam być recepcjonistką, na śmiecowej umowie zleceniu. Obowiązki - standardowe, jak na recepcjonistkę i obsługę klienta przystało. Jednak zajęcia, które wykonywałam znacznie przekroczyły ten zakres. Teraz już wiem, że powinnam była zgłosić sprawę do sądu. Niestety nie zrobiłam tego, mimo tego jak bardzo zostałam przez to miejsce skrzywdzona - po prostu się bałam. Przyszłam tam - z ogromną nadzieją i dużymi chęciami. Chciałam potraktować to miejsce jak "drugi dom" i dać z siebie wszystko. Razem z czterema innymi dziewczynami, które wtedy także zostały zatrudnione jako na stanowiskach tatoo oraz beauty. Bardzo się polubiłyśmy i wspierałyśmy jak mogłyśmy, ale z czasem przerastało nas to jak byłyśmy traktowane. Części z nas na szczęście już tam nie ma. Na początku, przed otwarciem salonu miałyśmy spotkania z szefową, na których mówiła nam, jak mamy się zachowywać, chodzić, mówić. To straszne, w jak odmienny sposób my zostałyśmy przez nią potraktowane. Bałyśmy się własnego cienia, bałyśmy się, że popełnimy najdrobniejszy nawet błąd. Nasza samoocena, nasza pewność siebie zostały całkowicie stłamszone. Ale okej, opowiem jak to wyglądało u mnie samej. Otóż dostałam wytyczne, jak się ubierać, jak czesać, dostałam czarną obscisłą sukienkę, w której miałam przychodzić do pracy. Wiadomo, że dbałam o schludność, chciałam dobrze reprezentować to miejsce. No i tak pewnego od pewnego dnia kazano mi w tym właśnie ubraniu z wiadrem i szczotą na kolanach szorować meble w sali gdzie pracowali robotnicy, szorować toaletę. Byłam wiecznie krytykowana, do domu wracałam z płaczem. Nigdy nic nie było dobrze, zawsze krytyka, brak poczucia, że jestem szanowana, brak jakiegokolwiek docenienia. Nie miałam jakiegokolwiek wsparcia, za to cały czas słyszałam pretensje, narzekania. To był potworny stres. Jedyną osobą wyraźnie wtedy faworyzowaną była wiecznie zadzierająca nosa tatuażystka, wynoszona na piedestał - zawsze dało się wyczuć, że czego ona nie zrobi - będzie idealnie - czego my nie zrobimy - zawsze będzie źle. To był dla nas terror. Doszło do momentu, w którym szefowa nie chciała, żebyśmy my dziewczyny ze sobą rozmawiały - jak gdyby nie odpowiadało jej to, że mamy ze sobą dobry kontakt. Rozdzielała nas jak tylko mogła, później dowiadywałam się od dziewczyn, jak źle mówi na mnie za moimi plecami. Musiałyśmy wtedy rozmawiać ze sobą po kryjomu - tak się tego bałyśmy. Komentarze szły nawet w stonę tego, żebyśmy nie widywały się po pracy. Po moim odejściu, spotkałam kiedyś dziewczyny i żaliły mi się, że nawet wypłay nie mają na czas, że są jakieś machloje. Totalny zawód, totalna masakra. Nigdy nie zapomnę jak szefowa kazała mi zamówić ekspres do kawy - spędziłam noce, szukając jak najlepszego, żeby tylko miał wszystkie cechy o których kazała mi pamiętać, dzwoniłam po firmach, robiłam rozeznania. Tak mi wtedy zależało. Czy usłyszałam chociaż jedno dobre słowo? Nic. Pod koniec mojej pracy robiłam już tylko wszystko, żeby nie musieć wracać do tego miejsca. Kiedy już tam byłam, starałam się uśmiechać do klientek, choć tak naprawdę chciało mi się płakać. To było parę lat temu, dopiero zaczynałam uczyć się na błędach, czy mi zależało? Bardzo. Jednak wtedy to miejsce totalnie mnie stłamsiło i przez długi czas nie mogłam dojść do siebie. Nie życzę tego nikomu. Pieniądze - niestety - nie świadczą o sercu.
Potwierdzam, o umowę trzeba się prosić, o wynagrodzeniu w terminie można zapomnieć, o wszystko trzeba się prosić i upominać, problemy z urlopami, wykonywanie czynności, które nie należą do naszych obowiazków. Faworyzowanie pracowników kosztem innych, uszczypliwe uwagi i komentarze szefowej, poniżanie i doprowadzanie pracownika do tego, aby odechciało się mu przychodzić do pracy. O tym wszystkim świadczy również ciągła rotacja pracowników. Miejsce, w którym ani pracownik nie jest szanowany, ani klient. Szkoda nerwów i zdrowia psychicznego.