Nie wypisujcie tu takich kłamstw na temat bałaganu w grafikach. Grafik jest planowany do 20-tego w danym miesiącu na następny miesiąc i nie zdarzyło mi się, by pracownik księgarni musiał przyjść do pracy inaczej niż zaplanowano, no chyba, że ktoś zachorował i trzeba zmienić grafik. Praca jest ciekawa, atmosfera jest taka jaką załoga sama sobie stwarza. Ja mam to szczęście, że jest miło, pracy dużo, mały zarobek. Jednak do pracy przychodzimy, by pracować a polecenia należy wykonywać i tyle w temacie. Bałaganu w grafikach nie ma w mojej księgarni. Pozdrawiam wszystkich zadowolonych.
Grafik moze i jest planowany do 20 ale wylacznie w notesie kierowniczki. W tym systemie w ktorym loguje sie do pracy pojawial sie okolo 5 dnia miesiaca, takze mozna byla zapomniec o zaplanowaniu czegokolwiek. Oczywiscie mozna bylo probowac wyprosic jakas zmiane w grafiku, ale ja na jej decyzje czy moze mi wstawic wolne abym mogla dostarczyc papiery na uczelnie czekalam na tyle dlugo ze dokumenty musiala dostarczyc za mnie kolezanka ;/
Z kierowniczego punktu widzenia - bujda. Jeśli w twojej księgarni masz grafik do 20 poprzedniego miesiąca, to masz szczęście. Warszawskie grafiki rzadko kiedy gotowe są na cały miesiąc przed miesiącem bieżącym. I nie koniecznie jest to wina kierowników.
We wszystkich jest tak samo. Ja pracuję w Wawie i taki sam bałagan grafikowy jest wszędzie. Na szczęście dla mnie to tylko czasowa praca bo jak znajdę coś normalnego to uciekam.
Podobno trzeba uważać na regionalne. Połrafią załatwić każdego :-)
Jak w każdej dużej firmie zdarzają się różnorakie sytuacje. Ja tam się z podobnymi zachowaniami nie spotkałam i pracuje mi się całkiem ok w Matrasie.
Pracowałam w księgarni matras 2 miesiące, więcej nie wytrzymałam. fakt, że na rozmowie kwalifikacyjnej obiecywano mi 8,50 na rękę, w rzeczywistości dostałam 7 zł (kierowniczka tłumaczyła się później że ona nie wie dokładnie ile będzie zarabiać osoba z którą przeprowadza rozmowę) nie był nawet największą piekielnością. przytoczę tu kilka ciekawych historyjek z mojej pracy. 1. Był sezon podręcznikowy. Pani menadżer regionalna regularnie wysyłała nam maile że tu i tu jest ksiegarnia w ktorej sprzedaja podreczniki i dlaczego jeszcze zadna z pracownic tam nie poszla wypytywac o ceny. Oczywiscie po pracy. 2. Pani kierownik byla swieta krowa. Doslownie. Twierdzila ze kazdy kierownik matrasa ma odgorny zakaz stania na kasie, rozlepiania i roznoszenia ksiazek. I w ten sposob kiedy bylysmy 2 na zmianie ja latalam miedzy kasa a klientami (bo oczywiscie co z tego ze to ona stoi przy drzwiach i mruknie "dzien dobry" skoro to ja musze do tego klienta podejsc i mu pomoc) 3. Nakasowki. Najgorszy chlam z "taniej ksiazki" ktorego nikt nie zna i malo kto chce wydawac przy kasie kolejne nieplanowane 10-20 zl ale ta firma uwaza ludzi za (usunięte przez administratora) ktorym mozna wcisnac wszystko. Nawet zakladke komus kto przyszedl kupic dlugopis (tak, dostalam ostra reprymende od pani menadżer regionalnej za to ze sprzedalam pani dlugopis i nie zaproponowalam do niego zakladki) 4. Brak klimatyzacji w sierpniu? Wedlug pani kierownik to zaden problem. 5. Przez pierwszy miesiac pracy cos takiego jak grafik nie istnialo. Dostawalam smsy o tresci "jutro na 10:00" i wszystko jasne. 6 2 dni wolne pod rzad? Nie ma mowy. Grafik w stylu "praca, wolne, przyjdz na 2 godziny, wolne, praca, praca" to norma. 7. Pojutrze otwierasz ksiegarnie a jutro nie ma cie w pracy? Nie, nie mozesz wziac klucza, musisz przyjechac specjalnie po niego. W swoj wolny dzien. Bo to matras ;)
Pięknie, cała prawda całą dobę. :) Powiedz, w której księgarni tak było, by wiedzieć, gdzie nie iść do pracy, bo nie we wszystkich lokalach jest aż tak "fajna" atmosfera.
czy przedluzaja umowy? bo kurcze niedlugo mam brac slub, a jesli nie przelduza mi umowy to sie zalamie, piekny start na nowa droge zycia by byl. Umowe mam do konca roku
Jeśli nie podpadniesz, w księgarni nie ma nadmiaru pracowników i placówka osiąga dobre wyniki, to Ci przedłużą, spokojnie. Matras jest jaki jest, ale jak się nikomu za skórę nie zajdzie, to można tam pracować bardzo długo.
Nie wiem, z czego się śmiejesz, serio. Sporo się przepracowało w tej firemce i wyrzucają z niej z dwóch powodów. Albo za dużo ludzi jest na księgarni, więc trzeba zredukować zatrudnienie (bo wyniki), albo ktoś komuś zaszedł za skórę i musi wylecieć. A to, że wyniki często są złe, a zajść komuś za skórę można łatwo, to inna sprawa. Widziało się mnóstwo miernot, które nie nadawały się do pracy, a mimo to uniknęły zwolnienia. Bo nie wychylały się i dobrze udawały, że pracują. Taka prawda. ;)
lipa. nie polecam. praca na miskę ryżu. to bez sensu.
Z tymi kamerami to może i przesada, ale mi się nie zdarzyło żeby ktoś po 3 minutach wysyłał maila albo upominał. Chyba trochę przesadziłaś :) W mojej księgarni pracuje się przyjemnie, każdy podchodzi do niektórych tematów z odpowiednim dystansem.
Pracuje w Matrasie od dwóch miesięcy i odchodzę z stamtąd tak szybko jak tylko się da. Praca na umowę ? Zapomnij, jeśli nie sprzedajesz nakasówki i jeśli nie wciśniesz ludziom w ciągu dnia conajmniej 20 zakładek. Jakaś porażka, oczywiście zmiany 8 godzin, ale to że stopy bolą i nawet nie możesz być 3 minuty za kasą kiedy stoi za nią koleżanka bo zaraz E-mail zwrotny "po co was tyle za kasą?" Pełna inwigilacja i po co to wszystko? Jedna osoba na sklep przy 16-24 kartonowej dostawie ? I zatrudniane są przede wszystkim tylko kobiety. Atmosfera w pracy ? Zależy na kogo trafisz. Ale zarobki...? Jeśli studiujesz zaocznie i wynajmujesz mieszkanie nie licz na to że się utrzymasz. Na umowę o prace dostaniesz 1285 zł netto. Na zleceniu jakieś 7,3 brutto na godzinę pracy - żmudnej, wyczerpującej i długiej. Zdarza się, że wydając zamówienia internetowe ktoś kto nie jest usatysfakcjonowany tym co zamówił obraża cie, chociaż to nie twoja wina. NIE POLECAM tylko i wyłącznie na warunki i płace. Ocena była by niedostateczna gdyby nie ludzie z którymi pracowałam.
A ja z innej beczki. Da sie jakos "przyrobic" w Matrasie?
W sensie, że zarobić, czy pracować na niepełnym etacie? Zarobki są niskie, minimalna krajowa na umowę o pracę a w przypadku zleceniówek jeszcze gorzej. 7,5-9,5 zł za godzinę, w zależności od miejsca, kwalifikacji i innych takich. Ale na zleceniu można pracować na niepełen etat.
Kierownictwo bardziej niż buraczane ;). Szkoda intelektu nawet na patrzenie na to. Normy jedni wyrabiają, a inni nie. Nadgodziny, nadgodziny także ciężko coś sobie zaplanować w tygodniu. Jak macie inne opcje to nie polecam tej pracy. Szkolenie mnie rozwalilo najbardziej. Nie wiem kto je prowadzi. Sądze ze rozne osoby mogą, ale ta z ktora ja mialem buhaha. Prawienie morałów i wielkich mądrosci. Nie wiedziałem czy się śmiać czy denerwować. jedno i drugie ;). Zwolnili mnie. Nie żałuję :D pozdro
Ulżyłeś sobie tym postem? Pewnie tak. Widać że zostałeś zwolniony i teraz odreagowujesz negatywne emocje. Proponuję więcej trzeźwego spojrzenia na pracę. Gdybym był pracodawcą i gdybyś starał się o pracę u mnie, to na pewno bym Cię nie zatrudnił. Bałbym się, że po wszystkim będziesz mnie traktował na forum inwektywami.
A co trzeba napisać w CV żeby Cię przyjeli do matras? Mój chłopak składał trzy razy i cisza. A przeczyła więcej książek niż większość ludzi którzy tam pracują, nie obrażając nikogo ofc. I ciągle poszukują pracowników, ciągle ktoś się zwalnia.. a do niego nadal się nie odezwali..nie rozumiem?!
Dokładnie takie sprawy załatwia się twarzą w twarz.(usunięte przez administratora)
Ja wraz z moją dziewczyną odbyliśmy szkolenie w magazynie i powiem tak, że magazyn jak magazyn jest ogromny, ludzie pracujący mili, pan Adrian szkolacy bardzo konkretny. Widziałem gorsze klimaty więc może idźcie popracować gdzie indziej to zmienicie zdanie. Łukasz i Renata
Pan Adrian powiadasz :D a Pan Adrian ile czasu pracuje na magazynie że taki konkretny?? I na jakim dziale Pan Adrian Ciebie i Twoją dziewczynę szkolił??
Ja mam jutro szkolenie w warszawskim matrasie,widząc ogólny entuzjazm panujący od 74 stron wprost nie moge sie doczekać,wish me luck :D
No i jak było? Podejrzewam że nie tak źle, skoro zamilkłeś? Ten "entuzjazm", jak to trafnie nazwałeś, może być wynikiem tzw. czarnego PR-u, który kilka rozgoryczonych osób sieje na tym forum. A jaka jest prawda, warto popytać ludzi twarzą w twarz.
Szczerze odradzam pracy na magazynie w matrasie w Warszawie. Przepracowałem trzy miesiące i nigdy więcej moja noga tam nie zawita. Buraczane kierownictwo, zarobki porażka, nadgodziny niemal codziennie, łapanka do pracy w sobotę i niedzielę (4razy w miesiącu)- nie wierzcie w to co mówi PracaInfo na rozmowach kwalifikacyjnych :) . Po pracy nie masz siły chodzić, plecy odmawiają posłuszeństwa, nie idzie się wyprostować ani zgiąć. Jeśli chodzi o normy to nie zgodzę się z większością, da się wyrobić je bez problemu. Nie chcę, żeby ktoś myślał, że jestem rozgoryczony, bo mnie wyrzucili. Nie, sam się zwolniłem, bo ileż można robić za tryb w zardzewiałej maszynie?
Nie rozumiem Twoich argumentów, najpierw piszesz że plecy siadają, a potem że normy da się wyrobić bez problemu. Podobnie z rozgoryczeniem - najpierw narzekasz na wszystko po kolei, a potem mówisz że nie jesteś rozgoryczony :) Zdecyduj się. Nie wiem jak jest na magazynach, bo pracuję w księgarni, ale chyba nie jest aż tak źle. Pozdro.
Widzę, że masz dużą wiedzę i wiesz lepiej jak kierować tak dużą firmą. Ciekawe jest to, że jest tu tak wielu "życzliwych doradców", którym aż tak zależy :)
Całe szczęście, że kolega 890jest na świecie i od wielu tygodni własną piersią broni honoru firmy, gdyby nie to, pomyślelibyśmy, ze narzekania klientów i bałagan w Matrasie mogą być prawdą. ;)
A no bronię, ale nie tylko ja. Proponuję pogodzić się z faktem, że są ludzie którym zmiany w Matrasie się podobają. Dostrzegam oczywiście minusy, ale takie lamenty, które mają tu miejsce, aż się proszą o kontrę. Gdyby było aż tak źle to już dawno Matrasa by nie było. A tak się składa, że jest, prosperuje, ma się nieźle. Utrzymać się na tak wymagającym rynku to jest coś. I te lamenty tego nie zmienią. Zresztą, odnoszę wrażenie, że piszą je 2-3 nakręcone osoby, które się silnie poróżniły z zarządem i teraz się mszczą. Proponuję odpuścić, zająć się własnym życiem i cieszyć się nim. Nie wiadomo ile go nam jeszcze zostało.
Tak kolego,mam dużą wiedzę (nie będę udawać skromnisi).Proszę czytać ze zrozumieniem (skąd wniosek,że wiem lepiej jak kierować dużą firmą.)Te przemyślenia są efektem długoletniego doświadczenia zawodowego i obserwacją działań menadżerów Firm w których pracowałam (trzy znaczące sieci księgarskie).Ważnym było również zdobywanie i poszerzanie wiedzy własnym sumptem (księgarz musi dysponować rozległą wiedzą...by np.gdy klient zapytał o album P.Bruegela nie być zaskoczonym jak moja podwładna,która pyta z końca księgarni "czy mamy album Brojtera"?Oj podobnych przykładów mogłabym mnożyć. Ce la vie.
O, widzę że stara gwardia znowu się odzywa i prezentuje tu swoje wynurzenia. Pisałem już o tym, ale napiszę jeszcze raz - zmiany w Matrasie były nieuniknione i wynikały z chęci utrzymania się na rynku. Podejście do książek każdy ma różne i nie da się zadowolić wszystkich.
Oczywiście,że zmiany są konieczne.Rzecz w tym by były robione z głową,sensownie i zgodnie z proponowaną ofertą.Nigdzie nie należy stosować szablonów,bo to co sprawdzi się np,w "spożywce" niekoniecznie ma rację bytu np.w sprzedaży dywanów i to co sprawdzi się w perfumerii niekoniecznie będzie przydatne w księgarniach,prawda?Chodzi o to,by znaleźć "złoty środek"i coś co odróżnia od konkurencji np.od E-MPIKU a co da spodziewane efekty ekonomiczne i nie tylko ekonomiczne,lecz poprawi brand firmy.Często będąc jeszcze pracownikiem słyszałam od klientów"upodobniacie się do E-mpiku a nie o to chyba idzie. Matras powinien być lepszy od nich przynajmniej w zakresie kadry(bo miał ku temu potencjalne możliwości,lecz zostały zaprzepaszczone...bo przyszło nowe...nie zawsze nowe jest lepsze od dobrego starego,które powinno być modyfikowane z pomyślunkiem )Jedna z amerykańskich firm postanowiła wymienić całą starą kadrę na nową,to miał być impuls do nowego,prężnego zdobywania rynku.Po pół roku okazało się,że było to błędne oczekiwanie i na powrót sprowadzono do firmy dwie trzecie starej,lecz doświadczonej i sprawdzonej kadry.To zaś w połączeniu z młodą częścią zespołu wreszcie dało spodziewany efekt.Wreszcie istotnym było to,że kadra menadżerska wspólnie ze wszystkimi pracownikami postawiła przed sobą cel i wspólnie go realizowali.Tam,gdzie istnieje rozgraniczenie góra,dół nie może być efektów.Pracownik ma się identyfikować z firmą....a jak nie,to cóż są takie wpisy jak powyżej.Zarządzanie przez kryzys nie jest panaceum na uzdrowienie jakiejkolwiek firmy.pozdrawiam
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. To jest Twoja opinia, a według mnie Matras rozwinął się w sposób nieprawdopodobny. Poza tym w grę wchodzą także względy ekonomiczne, które mają tu niebagatelne znaczenie. Rozumiem starszych pracowników, którym pewne rzeczy się nie podobają, ale no cóż, jak mówiłem kiedyś - psy szczekają, a karawana jedzie dalej. Można oczywiście snuć mrzonki o idealnym świecie i idealnej firmie, ale w końcu i tak trzeba się zmierzyć z twardą rzeczywistością rynku. Wówczas można dostrzec, że owe zmiany były konieczne. Pozdrawiam!
Można się mierzyć z twardą rzeczywistością rynku nie tylko próbując zwalczać konkurencję forsując permanentnie rabatowanie.Nie tędy droga,to zabieg na krótką metę(stąd olbrzymie zaległości w płatnościach wydawcom)W końcu każdy handlowiec wie,że żyje z wypracowanej i zrealizowanej marży a ta skutecznie jest pomniejszana ciągłymi rabatami.Stąd nie dziwi,że firmy nie stać na podwyżki dla pracowników,co przekłada się na ogromną fluktuację kadry.Tak więc nie są to mrzonki a skrzecząca rzeczywistość.Piszę to tylko dlatego,że mimo iż nie jestem już pracownikiem tej firmy,to ciągle mam dla niej sporo sentymentu i mimo wszystko życzyłabym sobie,by dobrze jej się działo.pozdrawiam
Dawno temu, kiedy pewną firmą rządzili ludzie, którzy znali się na rzeczy i chcieli być częścią kultury polskiej, w księgarniach można było porozmawiać na temat literatury. Dziś jest już zupełnie inaczej, zasypywanie klienta pytaniami,(a jednocześnie brak podstawowej wiedzy, na temat autorów,szczególnie pisowni ich nazwisk!), nakłanianie do zakupów dziwnych rzeczy przy kasie,a na pytanie o ostatniego finalistę Nike czy Nobla, przerażenie w oczach młodej sprzedawczyni...cóż, kiedyś plakietka była z napisem "księgarz",teraz imię albo sprzedawca, bo kiedyś to były Księgarnie,a zostały po prostu sklepy...
Nic dodać,nic ująć...smutne,lecz prawdziwe. Choć zaraz będą komentarze,że wypowiadają się "byłe"zapewne sfrustrowane. Nie jestem sfrustrowana,jedynie żal,że Firma,która miała szanse na bycie numerem jeden w "handlu" książką, poprawiła tylko swój zewnętrzny wizerunek (ładne salony,choć z chaotycznym układem książek na ladach,nie wspominając o układaniu w regałach zwłaszcza po lewej stronie księgarń...układ alfabetyczny po arabsku od prawej do lewej....Gebethner.Wolf,Krzyżanowski przewracają się w grobach.Ale to tylko detal.Można przecież połączyć nowatorskie sposoby ekspozycji z systemem sprawdzonym od lat w księgarstwie.Ale po co ? Łatwiej wszakże stosować metody sprawdzone w marketach (bo czymże różni się książka wg co poniektórych od szamponu czy proszku do prania układanego w Tesco?) I śmieszno i straszno.
Ja jestem nową pracownicą i póki co wrażenia mam dobre. Współpracownicy spoko, klienci fajni, obowiązków sporo, ale jak ktoś jest przyzwyczajony do pracy to idzie się poogarniać.
Gratuluję szerokiego zasobu słownictwa,zwłaszcza zwrot "idzie się poogarniać"brzmi tak swojsko.Owszem do sklepów jakimi stały się obecnie księgarnie sieci jak najbardziej adekwatny.Gdy słyszy się od "ogarnietej" pani pytanie "w czym mogę pomóc?"traci się ochotę na próbę znalezienia lektury zgodnie ze swoimi zainteresowaniami.Taka postawa pracowników zniechęca do zakupów stacjonarnych(a dla miłośnika książek bezpośredni kontakt z książką,możliwość jej obejrzenia i oceny edytorskiej,estetycznej....rzecz bezcenna) i skazuje na zakupy w księgarniach internetowych.
Jeśli chcesz podyskutować o książkach zapraszam na spotkania autorskie, których Matras sporo ostatnio organizuje. Ze mną zresztą też możesz o tym porozmawiać. Lubisz czepiać się słówek, proszę jednak - nie bądź małostkowy i weź pod uwagę że pisząc na forum używam lekkiego, potocznego języka. Nie spodobał Ci się zwrot "idzie się poogarniać" - cóż, trudno. Nie wszystkich idzie zadowolić :) A jeśli nie podoba Ci się obsługa, to na pytanie "W czym mogę pomóc?" możesz grzecznie podziękować i samemu poszukać interesujących Cię pozycji. Kultura nie boli.
tak,była grzeczna odpowiedź...nie dziękuję,natomiast klientka tak indagowana odpowiedziała "owszem,może mi pani pomóc...proszę potrzymać moją torbę z zakupami" Proszę wybaczyć,ale autorzy zapraszani na spotkania autorskie w Matrasie nie wzbudzają mojego zainteresowania,nie tyle autorzy jako tacy ,lecz Ich twórczość. Nie ma u WAS spotkań np.z G.Maciejewskim,W.Gadowskim ...Co do kultury...pojęcie bardzo szerokie i obejmuje między innymi umiejętność właściwego kontaktu sprzedającego z klientem.A jeżeli pani obsługująca w księgarni na pytanie:czy macie Państwo w swojej ofercie coś na temat dezintegracji pozytywnej szeroko otwiera oczy, to Kochana o czym tu dyskutować.Pozdrawiam
pytanie "w czym mogę pomóc" to jest tak zwany "standard obsługi klienta" wymagany w tej firmie przez regionalne i prezesa, brzmi on pretensjonalnie i jak w mięsnym, ale prości ludzie zarządzają tą firmą i tak traktują swoich klientów,sami niewiele czytają, a o książkach mówią"produkt". Jeżeli macie wybór,sami decydujcie gdzie kupujecie, może warto wspierać małe księgarnie, gdzie można porozmawiać o książkach z kompetentną obsługą, a nie po prostu kupić "produkt".
Często zadawane pytania
-
Jak się pracuje w Księgarnie Matras S.A.?
Zobacz opinie na temat firmy Księgarnie Matras S.A. tutaj. Liczba opinii, które napisali obecni i byli pracownicy oraz kandydaci do pracy to 2.
-
Jak wygląda rekrutacja do firmy Księgarnie Matras S.A.?
Kandydaci do pracy w Księgarnie Matras S.A. napisali 2 opinii na temat procesu rekrutacyjnego. Zobacz szczegóły tutaj.