Czy Rebell Studio Sp. z o.o. ma ściśle ustalone godziny pracy?
O tej firmie chodzi już sporo plotek w poznańskim światku. Niestety nie są to tylko plotki. Panie E i B tworzą bardzo toksyczną atmosferę - pełną pomówień, niedopowiedzeń, pasywno-agresywnych wiadomości i napadów złości Eli. Wielu pracowników zostało skrzywdzonych w tej firmie. Większość osób jest tam na chwilę. I nie, to nie jest wina młodych rozkapryszonych osób. Może to nie jest przypadek, że zazwyczaj zatrudniają młode, skromne kobiety, które często mają problem z postawieniem granic? O szacunek nie powinno się walczyć. O godne pieniądze za dobrą pracę też nie. Z pozytywnych rzeczy: zespół pracowników jest super (choć zmienia się co chwilę); większość osób się wspiera i pomaga sobie nawzajem. + za ładne biuro
Niestety nie polecam. Pracowałam tam miesiąc na stanowisku Copywriterki i SM Managerki. Spodziewałam się, że w małym, kobiecym biurze będzie panować atmosfera wzajemnego szacunku i wsparcia, niestety te rzeczy istnieją tam tylko jako działania marketingowe, bo tak naprawdę jest bardzo toksycznie. Zarządzanie w tej firmie to żart i kompletny brak profesjonalizmu - szefowa nie potrafi przedstawić konkretnych oczekiwań czy przykładów działań, ani merytorycznie odnieść się do tego, co jej się nie podoba - oczekuje pracy bez zadnego briefu z jej strony, a potem jest zaskoczona, że działanie po omacku nie wpasowało się w jej (niesprecyzowane i nie zwerbalizowane) oczekiwania. Konstruktywna krytyka to w jej wydaniu "nie podoba mi się" i dalej radź sobie sama. Powierzchownie jest dużo udawanego feminizmu, ale wszystko co tam się dzieje na co dzień (łącznie z traktowaniem pracownic i ich wynagradzaniem za pracę czy kwestią tak podstawową jak umowa), to zaprzeczenie nawet podstaw szacunku do drugiej osoby. Od początku rekrutacji byłam namawiana na umowę zlecenie (pomimo normalnego, etatowego wymiaru pracy) i szefowa próbowała mi wmawiać, że UZ niczym się nie różni od UoP. Główną różnicą jest brak ochrony pracownika ze strony KP i po spędzeniu tam miesiąca rozumiem, dlaczego tak bardzo zależy jej na forsowaniu UZ. Mając UZ na okresie próbnym, pracowałam zdalnie w czasie ostrego zapalenia gardła, a po powrocie do biura usłyszałam od niej, że nie podoba jej się, że tak długo byłam zdalnie. Zostałam zwolniona z dnia na dzień, ostatniego dnia miesiąca, rzekomo dlatego, że moja praca nie była wystarczająca, natomiast nie usłyszałam nawet jednego konkretnego argumentu, który byłby podstawą do zwolnienia. Gdy zaczęłam się odnosić do "zarzutów", szefowa nie chciała dać mi dojść do słowa i musiałam to wymusić, choć oczywiscie nie miala nawet minimum szacunku by mnie wysłuchać - w czasie gdy mówiłam, wstała po papiery i rzuciła mi je (dosłownie) przed twarz do podpisania. O drugiej szefowej nie wspominam, bo podczas zwalniania mnie nie odezwała sie słowem. Żadna z nich nie odniosła się do tego, że pozostałe osoby w biurze nie miały zastrzeżeń do mojej pracy, kiedy współpracowałam z nimi przy konkretnych projektach, do których otrzymywałam brief. Nie zostałam w żaden sposób wdrożona w pracę na kanałach Rebell, nie dostałam żadnego briefu ani przykładowych działań (poza pokazaniem mi raz jakiegoś posta sprzed roku napisanego przez siostrę szefowej błędnym angielskim, który w treści nie miał kompletnie sensu). Jedyne co słyszałam to (cyt.): "za mało rebell" w kontekście moich propozycji pisanych w ciemno. Na spotkaniu, na którym oczekiwałam merytorycznej rozmowy o swojej pracy (kończył się mój pierwszy miesiąc i w międzyczasie nie miałam żadnego spotkania podsumowującego/wdrażającego, co samo w sobie jest bardzo dziwną praktyką), otrzymałam zarzuty o jakieś prywatne rozmowy w biurze (np., że szefowa poczuła się personalnie zaatakowana, gdy mówiłam o codziennym używaniu SPF w trosce o skórę, bo ona osobiście lubi się opalać) i zero konkretów odnośnie faktycznych działań. Oczekiwano ode mnie (bez żadnego wdrożenia czy pokazania przykladow), że po miesiącu pracy będę czuć i rozumieć czym dokładnie jest (cyt.) "duch rebell" i przełożę to hasło na kanały SM, ale niestety same szefowe nie wiedzą chyba skąd ta nazwa się wzieła, bo pomysły na zdynamizowanie kanałów były z kolei dla szefowej za mocne, choć wpisywały się wyłącznie w panujace obecnie na IG i TT trendy. Może wydaje im się, że mamy XIX wiek i wyrazem buntu jest to, że kobiety zakładają firmy? Nie dopatrzyłam się w żadnych działaniach innych wskazówek, skąd mogła się wziąć ta nazwa i co ona oznacza w kontekście biura. Może odnosi się do sposobu traktowania pracownic wbrew kodeksowi pracy (który przecież można mieć w poważaniu, kiedy trzyma się osoby na etatowych stanowiskach na umowie zlecenie). Szacunek i kultura pracy to w tej firmie niestety nieznane koncepty.