Czy z racji pandemii firma zapowiedziała jakieś zmiany ?
No wlasnie mialem tam aplikować, ale po przeczytaniu takiej opinii, to ja podziekuje za taki oboz pracy...
Jeżeli chodzi o umowę o pracę, NIE przyjmujcie kwoty niższej niż sobie sami założycie. Firma standardowo proponuje dla Doradcy Klienta 2000 zł brutto (podstawy), chociaż niektórym dali 1650 zł brutto, pod pretekstem, że nie skończyła 30 roku życia. Ja na szczęście sobie wynegocjowałam 2900 zł brutto samej podstawy. Także jak widać można dać pracownikowi więcej, mimo, że ma takie samo stanowisko.
Firma - DNO. Pracowałam tam zaledwie 5 dni, ale to co się tam wyprawia przechodzi ludzkie pojęcie. Pierwszy dzień - szkolenie w centrali w Poznaniu: zero poszanowania dla pracownika i jego czasu. Szkolenie miało się odbyć w odpowiednich godzinach, ale przedłużyło się o godzinę. Dodatkowo, niejaki Pan Jerzy - gbur straszny co chwila jakieś przygadywanki nt. spóźnienia, bo w kadrach nas przytrzymali. Człowiek czuł się tam jakby wrócił do czasów podstawówki. Kolejne dni już w Rzgowie: co chwila słyszy się (na dzień dobry) jak nie zrobisz tego czy tamtego to upieprzają z prowizji, jak to czy tamto to upieprzają z prowizji, w jeden dzień (8 godzin pracy) usłyszeliśmy od kierowniczki salonu to aż 8 razy. Wychodzi na to, że raz na godzinę się to słyszy - taka (de)MOTYWACJA nowego pracownika na dzień dobry. Dodatkowo kierowniczka salonu "zaproponowała", abyśmy jako pracownicy ZRZUCILI SIĘ na lodówkę, która miałaby stać na zapleczu/magazynie i byłaby wtedy do naszej dyspozycji - takie doposażenie komputronika (który de facto przecież sprzedaje taki sprzęt), ale pracownicy sami za swoje pieniądze muszą kupować wyposażenie zaplecza - śmiech na sali. Co jeszcze ciekawego... jeżeli masz potrzebę wyjść do toalety, to musisz spytać się pani (jak w przedszkolu)- kierowniczki salonu czy możesz "iść siku". Jak ci pozwoli to idziesz, jak nie to masz problem. Niestety nie wystarcza poinformowanie pracownika, z którym stoisz na sklepie, że idziesz na chwilę skorzystać z toalety... Dodatkowo jakieś matactwa z jej strony. Zatrudniła sobie też swoją siostrę - nie wiem na jakich zasadach, bo jej z nami (nowymi pracownikami) nie było na szkoleniu w Poznaniu. Dopisywała jej godziny pracy, mimo, że laska pracowała do godziny 17, ma wpisane, że pracowała do 19. Oczywiście przez większość czasu siedziała sobie z siostrzyczką na magazynie i nic nie robiła, a reszta ROBOLI do roboty! A teraz najśmieszniejsze - ostatni dzień mojej pracy: pani kierownik kazała przyjść wszystkim na 7:30 do pracy, mimo, że każdy z nas miał na 9 rano bo przyjechał towar i trzeba go rozpakować. OK, tu nie było problemów, bo powiedziała, że to są nadgodziny. Każdy się ucieszył, bo jak wiadomo to dodatkowy pieniądz, na prowizję raczej nie ma co liczyć, bo przecież za zakup przez klienta jakiejś pralki czy lodówki, to dla ciebie idzie 1 tzw. sezamek, czyli równowartość pieniądza 0,40 groszy. Żałosne. Ale wracając do tego ostatniego dnia, bo w sumie przepracowałam w ten dzień zaledwie 20 minut. Rano było zimno jak na Syberii (-2 stopnie Celcjusza). Wiadomo, przyjechał tir z towarem i drzwi cały czas były otwarte, na sklepie tak samo zimno prawie jak na dworze, kazała mi stać na sklepie i pilnować (w sumie to nie wiem czego bo sklep się dopiero otwierał i nie było ani jednego towaru na półkach, mało tego cały sklep otwierany był dopiero o 9, także nikt oprócz naszych pracowników tam się nie kręcił. Pomyślałam sobie, że jak mam stać jak kołek, to zrobię sobie chociaż herbatę, aby się rozgrzać i się nie pochorować. To był zapalnik dla pani kierownik: jakim prawem robię sobie herbatę!(?) Rzekła, iż mam na to 3 minuty! Specjalnie zalałam niecałe 0,5 litra wody (minimum w czajnikach elektrycznych), aby szybciej się ta woda zagotowała i zrobić ją jak najszybciej, by nie robić kolejnych niepotrzebnych sytuacji. Kiedy zalewałam już wodę, jeden z pracowników spytał o mnie na sklepie (drzwi były do magazynu otwarte, dlatego słyszałam co było powiedziane), a szanowna pani kierownik z jej cudowną perfidnością i "uprzejmością" powiedziała, że siedzę sobie i piję herbatę. Kiedy tylko skończyłam ją zalewać, posłodziłam ją sobie, podeszłam do niej mówiąc, że nawet nie usiadłam (może to sobie sprawdzić na kamerach) i nie piłam sobie herbaty, tylko ją zalewałam i żeby nie przesadzała. Generalnie kobieta bardzo bezczelna i opryskliwa zaczęła na mnie najeżdżać przy innych pracownikach, wtedy też powiedziałam, że w tej chwili chciałabym napisać wypowiedzenie, bo ja w takich warunkach pracować nie będę. Dodatkowo, kiedy już tak wypisywałam to wypowiedzenie poprosiłam ją, aby dała mi numer telefonu do jej przełożonego (niestety zbyt krótko tam pracowałam, aby sama móc go zdobyć), kobieta zaśmiała mi się w twarz i powiedziała, że (cytuję) "ze zwykłej złośliwości ci go nie dam", kpiąc sobie dalej ze mnie przy innych. Na szczęście napisałam w wypowiedzeniu W TRYBIE NATYCHMIASTOWYM ZA POROZUMIENIEM STRON, także nie muszę się tam więcej pokazywać. ULGA. Także jeżeli macie ochotę być traktowani jak jedno wielkie NIC, to polecam pracę jako doradca klienta w Rzgowie w Outlecie.
Zostawiam Like! Opowieść jest na poziomie podstawówki. A te dopiski o ilości wody czy o Syberii -2 bawią do łez. Dlatego ciężko uwierzyć w jej autentyczność, chociaż nie wykluczam. Ewidentnie nie odpowiednia osoba w nieodpowiedniej firmie. Kierowniczka się nie podoba, szkoleniowiec też nie. Ja jak będę mógł sprawdzę te 20 lat tradycji w kontekście dbania o pracownika.