Jakie jest podejście kierownictwa do pracowników w MaxCo Distribution Sp. z o.o.?
Dozuce swoja opinie! Czasem mnie cos wkurza ale ogolnie jest ok. Juz jestem w firmie pare lat szkoda ze nie ma na razie imprez bo byly fajne moze w tym roku juz bedzie. Kasa mnie zadawala zawsze moze byc wiecej ale jak slucham od innych o raportach sledzeniu gps rizliczaniu sie codziennie to ciesze sie ze u mnie tego nie ma. Jest wynik jest spokoj i tak jest dobrze.
Przyjezdza do nas ph z Maxco. Super facet, zawsze ma cos spejcalnie dla nas, jakis gratis, promocje. Fajne produkty z licencjami i bez kto co lubi. W sezonie czasami dwa razy w tyg musi byc dostawa. Polecam wspolprace.
Ja tam nie narzekam ale jezdze blisko centrali i mam wszystko na wyciagniecie reki. Fajne laski sa w biurze, z kazdym da sie dogadac.
spoko rozmowa z kierownikiem regionu, normalna pogaducha
co robiłem, czemu tu się zglosilem
-
Poziom rozmowy:
- Rezultat: Dostałem pracę
Jak szukasz pewnej pracy ze srednia kasa okolo 5 do 7 tysia to ok. Nie ma moze super fur bo ja mam c3 ale co miesiac mam jakies nowosci gratisy duzo promocji. Praca jak kazda inna moze bez kokosow ale tez bez spiny raportow gpsow i innego syfu od ktorego ucieklem
Praca jak praca. Bez fajerwerkow ale tez bez ciaglych raportow icalego tego syfu. Kierownik luzak, pracuje max 7h dziennie bo musze zrobic okolo 20 wizyt. Kasa spoko auto spoko ale 2 miejscowe.
Na rejonie Warszawy jest okropna przedstawicielka, nie realizuje złożonych zamówień, natrętna baba chce brać klientów na litość z tekstem bo muszę wyrobić target. Jak już coś się zamówi towar nie dojeździe później tłumaczy brakiem na magazynie. Może brakować jednej, dwóch pozycji ale nie całego zamówienia. Nie polecam współpracy
A mi się bardzo podoba... piękna wysoka kobieta!!! A co najważniejsze pracuje bardzo dobrze, mam dobra obsługę, wymianki, stara sie jak mało kto.
jest jak jest, pracowalem w gorszych miejscach. teraz chcialem wrcic i akurat nie maja wolnego miejsca na moim starym regionie kontakt z kierem mam caly czas, spoko kolo, mozna pogadac zapytac jest git
towar fajny, ceny różne, dużo lizaka i żelków no i licencje. Kasa sie zgadza, zwsze mogło by być lepiej ale spokojnie daje rade robic targety.
o nie moja sypialnia. Gdzie ja jestem? Ze zduszonym okrzykiem podciągam nieznaną mi kołdrę pod brodę, rozpaczliwie próbując zebrać myśli, ale nie potrafię wyjaśnić, skąd się tu wzięłam. Ostatnie, co pamiętam, to środowy wieczór, gdy malowałam sypialnię na jaskrawożółto. Frieda, która zaoferowała mi pomoc, kręciła nosem na ten kolor. – Zbyt słoneczny jak na sypialnię – orzekła tym swoim wszechwiedzącym tonem. – Jak tu sobie pospać w takim pokoju, gdy trafi się pochmurny dzień? Zanurzyłam pędzel w puszce farby i starannie odcisnąwszy nadmiar, wdrapałam się na drabinkę. – Właśnie o to chodzi – odparłam. Nachyliłam się i szybkimi ruchami zaczęłam malować wysoki, wąski pas ściany wokół okna. 8 Czy nie powinnam pamiętać, co było dalej? Dziwne, ale nie wiem. Nie mam pojęcia, czy malowanie zajęło nam cały wieczór i czy podziwiałyśmy swoje dzieło, zanim zabrałyśmy się za sprzątanie. Nie mogę sobie przypomnieć, czy podziękowałam Friedzie za pomoc i czy się z nią pożegnałam. Nie pamiętam, abym zasypiała w tej słonecznie żółtej sypialni wypełnionej ostrym zapachem świeżej farby. A przecież to wszystko musiało się wydarzyć, skoro tu leżę. Z drugiej strony to nie wygląda jak mój dom, więc pewnie jeszcze śpię. Zwykle nie miewam takich snów. Nocą zgłębiam fantastyczne światy nieograniczone konwencjonalnym pojęciem czasu i przestrzeni. To, uznałam, skutek czytania tak wielu książek. Znacie powieść Jakiś potwór tu nadchodzi? Na półkach księgarń pojawiła się zaledwie w czerwcu, a już mówi się, że będzie jedną z najlepiej sprzedających się książek w 1962 roku. Ray Bradbury ma cudownie lekkie pióro. Wciskam tę książkę każdemu, kto wstąpi do naszej – mojej i Friedy – księgarni, szukając czegoś „naprawdę porywającego”. – Nawet we śnie trudno się od niej uwolnić – zapewniam takich klientów. To samospełniająca się przepowiednia: przedwczoraj śniłam, że błąkam się za Willem Hallowayem i Jimem Nightshade’em, dwoma młodymi bohaterami książki Bradbury’ego, których wabił lunapark przybyły w środku nocy do miasteczka Green Town. Ostrzegałam ich, by na siebie uważali – ale zignorowali mnie, jak to trzynastoletni chłopcy. Pamiętam, że nie mogłam za nimi nadążyć, bo nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Will i Jim oddalali się ode mnie, coraz bardziej pogrążając się w mro- 9 ku, aż ciemne kropki ich postaci zupełnie zniknęły, a ja mogłam już tylko bezradnie płakać. Jak widać, nie należę do kobiet, którym śni się coś tak przyziemnego, jak pobudka w czyjejś sypialni. Ta sypialnia ze snu jest wyraźnie większa i bardziej gustowna niż moja prawdziwa. Ściany są szarozielone, a nie intensywnie żółte. Wszystkie meble idealnie do siebie pasują, są eleganckie i nowoczesne. Starannie złożona narzuta leży u stóp łóżka, a moje ciało okrywa miękka, stylowa pościel. Wszystko tu jest wysmakowane, wręcz do przesady. Wślizguję się pod kołdrę i zaciskam powieki. Bo przecież wystarczy zamknąć oczy, by za chwilę znaleźć się gdzieś na Południowym Pacyfiku i żłopać whiskey z kamratami na pokładzie wielorybnika. Albo poczuć wiatr we włosach, wznosząc się wysoko nad Las Vegas na ogromnych skrzydłach, które wyrastają mi zamiast ramion. Ale nic takiego się nie dzieje. Zamiast tego słyszę jakiś męski głos. – Pobudka. Katharyn, kochanie, obudź się. Unoszę powieki i patrzę prosto w najgłębsze i najbłękitniejsze oczy, jakie kiedykolwiek widziałam. I zaraz znowu je przymykam. Czuję dotyk dłoni na ramieniu – nagim, jeśli nie liczyć cienkiego ramiączka satynowej koszuli nocnej. Już dawno żaden mężczyzna nie dotykał mnie tak zmysłowo. Ale niektórych doznań się nie zapomina, nawet jeśli nieczęsto się ich doświadcza. Wiem, że powinnam się bać. To byłaby właściwa reakcja, prawda? Nawet we śnie dotyk dłoni nieznajomego na nagiej skórze powinien przerażać.
Jest OK. Lansu autem nie zrobisz bo to Clio lub 208 ale kasa sie zgadza jest co miesia z 5 na przedzie. region po 120 km dziennie przeltam i 25 wizyt wiec luz. Fajnie dziewczyny w biurze wiec wsparcie jest i z biura. Kierownik luzak bez (usunięte przez administratora) sie w moje sprawy.
Serdecznie polecam: Książka stanowi oryginalną próbę zrozumienia związków piłki nożnej w Hiszpanii z historią tego kraju w kontekście nacjonalizmu i tożsamości. Zarysowuje swoistą genealogię hiszpańskiej piłki nożnej, której naczelnym tematem stał się nacjonalizm, a właściwie nacjonalizmy (hiszpański, kataloński, baskijski) oraz skutki jakie niosą one dla sposobu konstytuowania tożsamości. Najważniejszą cechą piłki nożnej w Hiszpanii jest istnienie silnego antagonizmu odzwierciedlającego historyczne podziały hiszpańskiego społeczeństwa. Charakteryzuje się on dużą dynamiką, co wynika z silnego upolitycznienia czołowych klubów piłkarskich i społeczności kibicowskiej. W Hiszpanii stadiony piłkarskie stanowią przestrzeń do manifestowania tożsamości lokalnych oraz jednoczesnego rewindykowania i kontestowania tożsamości hiszpańskiej, zwłaszcza w Katalonii i Kraju Basków. Książka pokazuje, jak za sprawą nacjonalizmów podczas meczów piłkarskich w ramach La Liga i Copa del Rey, a zwłaszcza mitycznego El Clásico, dochodzi do ożywiania hiszpańskiej historii.
Dlaczego relacje pomiędzy Warszawą i Moskwą są tak trudne? Dlaczego wciąż nie po drodze nam z naszymi sąsiadami? Skąd wzięła się polsko-rosyjska obsesja? Co i kiedy o niej zdecydowało? O tym wszystkim opowiada najnowsza publikacja autorów bestsellerowych, ale i kontrowersyjnych oraz głośnych "Zwrotnic dziejów". Książka "Polska-Rosja. Historia obsesji, obsesja historii" to zapis rozmowy pomiędzy znanym i cenionym historykiem Andrzejem Chwalbą a dziennikarzem Wojciechem Harpulą, której tematem przewodnim są wielowiekowe i niezwykle skomplikowane relacje pomiędzy Polską a Rosją. Na kartach swojej publikacji starają się wskazać momenty w historii, które zaważyły na obecnym kształcie polsko-rosyjskich relacji. W swoich rozważaniach sięgają aż do czasów średniowiecza i początków kontaktów polsko-ruskich. Następnie, przemierzając w swej dyskusji wszystkie najważniejsze wydarzenia dotykające tej kwestii, takie jak Unia w Krewie, bitwa pod Orszą, wojny o Smoleńsk i Inflanty, pamiętny rok 1610, upadek Rzeczypospolitej Obojga Narodów, rozbiory, powstania, Cud nad Wisłą, Katyń i cały PRL, próbują nakreślić obraz narodzin polsko-rosyjskiej niezgody, która trwa do dnia dzisiejszego.
Podczas burzy na Morzu Śródziemnym rybacy wyławiają człowieka z ranami postrzałowymi i oddają go pod opiekę lekarza – Anglika osiadłego na małej wysepce w pobliżu francuskiego wybrzeża. Anglikowi, choć żyje w oparach alkoholu, udaje się utrzymać pacjenta przy życiu, a po kilku tygodniach ranny zaczyna wracać do zdrowia. Fizycznie, bo jeden z pocisków, który utknął w czaszce, spowodował amnezję – mężczyzna nie wie, kim jest, skąd pochodzi i czym się zajmuje. Pewne jego cechy wzbudzają podejrzenia lekarza: farbowane włosy, pozostałości zabiegów chirurgicznych na twarzy, ślady używania soczewek kontaktowych, mimo że pacjent ma doskonały wzrok. A co najważniejsze, nieznajomy ma pod skórą wszyty mikroskopijny negatyw z adresem banku w Zurychu i numerem konta. Żeby poznać swoją tożsamość, mężczyzna wyrusza do Szwajcarii. Po drodze odkrywa w sobie zaskakujące umiejętności – znakomicie posługuje się bronią, wie, jak zdobyć fałszywe dokumenty, jak kraść i tropić. Jednym słowem, jak przetrwać w dżungli, zarówno tej stworzonej przez naturę, jak i tej, która jest dziełem człowieka. W zuryskim banku dowiaduje się, że nazywa się Jason Bourne i ma na koncie – bagatela! – prawie dwanaście milionów franków. Ale pytania co do jego przeszłości się mnożą. Kto i z jakiego powodu próbuje go zabić, czym zajmuje się firma Treadstone 71, czy jego działalność w dawnym życiu miała związek ze słynnym terrorystą Carlosem, a jeśli tak, to jaki? Przede wszystkim jednak musi się dowiedzieć, czy swoje szczególne umiejętności wykorzystywał, stojąc po właściwej stronie.
(usunięte przez administratora)
No i super oto chodzi.
Ale powiedz czemu
Ale fajnie
Dzień był letni i świąteczny. Wszystko na świecie గaśniało, kwitło, pachniało, śpiewało. Lato, Natura, Wieś Ciepło i radość lały się z błękitnego nieba i złotego słońca; radość i upoగenie tryskały znad pól porosłych zielonym zbożem; radość i złota swoboda śpiewały chórem ptaków i owadów nad równiną w gorącym powietrzu, nad niewielkimi wzgórzami, w okrywaగących గe bukietach iglastych i liściastych drzew. Z గedneగ strony widnokręgu wznosiły się niewielkie wzgórza z ciemnieగącymi na nich borkami¹ i gaగami; z drugieగ wysoki brzeg Niemna piaszczystą ścianą wyrastaగący z zieloności ziemi, a koroną ciemnego boru oderżnięty od błękitnego nieba ogromnym półkolem obeగmował równinę rozległą i gładką, z któreగ gdzieniegdzie tylko wyrastały dzikie, pękate grusze, stare, krzywe wierzby i samotne, słupiaste topole. Dnia tego w słońcu ta piaszczysta ściana miała pozór półobręczy złoteగ, przepasaneగ గak purpurową wstęgą tkwiącą w nieగ warstwą czerwonego marglu². Na świetnym tym tle w zmieszanych z da- Dworek la zarysach rozpoznać można było dwór obszerny i w niewielkieగ od niego odległości na గedneగ z nim linii rozciągnięty szereg kilkudziesięciu dworków małych. Był to wraz z brzegiem rzeki zginaగący się nieco w półkole sznur siedlisk ludzkich, większych i mnieగszych, wychylaగących ciemne swe profile z większych i mnieగszych ogrodów. Nad niektórymi dachami, w powietrzu czystym i spokoగnym wzbijały się proste i trochę tylko skłębione nici dymów; niektóre okna świeciły od słońca గak wielkie iskry; kilka strzech nowych mieszało złocistość słomy z błękitem nieba i zielonością drzew.
— Wiesz, Nel — mówił Staś Tarkowski do swoగeగ przyగaciółki, małeగ Angielki — wczoraగ przyszli zabtie (policగanci) i aresztowali żonę dozorcy Smaina i గeగ troగe dzieci — tę Fatmę, która గuż kilka razy przychodziła do biura do twoగego oగca i do mego. A mała, podobna do ślicznego obrazka Nel podniosła swe zielonawe oczy na Stasia i zapytała na wpół ze zdziwieniem, a na wpół ze strachem: — Wzięli గą do więzienia? — Nie, ale nie pozwolili గeగ wyగechać do Sudanu i przyగechał urzędnik, który గeగ będzie pilnował, by ani krokiem nie wyruszyła z Port-Saidu¹. — Dlaczego? Staś, który kończył rok czternasty i który swą ośmioletnią towarzyszkę kochał bardzo, Dorosłość ale uważał za zupełne dziecko, rzekł z miną wielce zarozumiałą: — Jak doగdziesz do mego wieku, to będziesz wiedziała wszystko, co się dzieగe nie tylko wzdłuż kanału, od Port-Saidu do Suezu², ale i w całym Egipcie. Czy ty nic nie słyszałaś Dziecko o Mahdim? — Słyszałam, że గest brzydki i niegrzeczny. Chłopiec uśmiechnął się z politowaniem. — Czy గest brzydki — nie wiem. Sudańczycy utrzymuగą, że గest piękny. Ale powiedzieć, że గest niegrzeczny, o człowieku, który wymordował గuż tylu ludzi, może tylko dziewczynka ośmioletnia, w sukience, ot! takieగ — do kolan! — Tatuś mi tak powiedział, a tatuś wie naగlepieగ. — Powiedział ci tak dlatego, że inaczeగ byś nie zrozumiała. Do mnie by się tak nie wyraził. Mahdi గest gorszy niż całe stado krokodyli. Rozumiesz? Dobre mi powiedzenie: „niegrzeczny”, tak się mówi do niemowląt. Lecz uగrzawszy zachmurzoną twarz dziewczynki umilkł, a potem rzekł: Dorosłość — Nel! wiesz, że nie chciałem ci zrobić przykrości; przyగdzie czas, że i ty będziesz miała czternasty rok. Obiecuగę ci to na pewno. — Aha! — odpowiedziała z zatroskanym weగrzeniem — a గeżeli Mahdi wpadnie przedtem do Port-Saidu i mnie zగe? — Mahdi nie గest ludożercą, więc ludzi nie zగada, tylko ich morduగe. Do Port-Saidu też nie wpadnie, a gdyby nawet wpadł i chciał cię zabić, pierweగ miałby ze mną do czynienia. Oświadczenie to oraz świst, z గakim Staś wciągnął nosem powietrze, nie zapowiadaగący Podstęp nic dobrego dla Mahdiego, uspokoiły znacznie Nel co do własneగ osoby. — Wiem — odrzekła. — Ty byś mnie nie dał. Ale dlaczego nie puszczaగą Fatmy z Port-Saidu? — Bo Fatma గest cioteczną siostrą Mahdiego. Mąż గeగ, Smain, oświadczył rządowi egipskiemu w Kairze, że poగedzie do Sudanu, gdzie przebywa Mahdi, i wyrobi wolność dla wszystkich Europeగczyków, którzy wpadli w గego ręce. — To Smain గest dobry?
Pan Tadeusz, czyli Ostatni zajazd na Litwie – poemat epicki Adama Mickiewicza wydany w dwóch tomach w 1834 w Paryżu przez Aleksandra Jełowickiego. Ta epopeja narodowa powstała w latach 1832–1834 w Paryżu. Składa się z dwunastu ksiąg pisanych wierszem, trzynastozgłoskowym aleksandrynem.
Firma tragedia, potwierdzam wszystko co pisze w poprzedniej opinii. Przez telefon, warunki w miarę ok. Przyjezdza sie do siedziby firmy, nie dość że nic się nie zgadza z warunkami uzgodnionymi przez telefon to jeszcze dają weksel do podpisania. Samochód w środku zimy posiada letni/zamarznięty płyn do spryskiwaczy. Brak gaśnicy i trójkąta, ale to firmy tez nie interesuje bo nie ona placi mandaty. Zresztą firma nawet nie zwraca za zakup płynu do spryskiwaczy, wiec o czym rozmawiamy. Pan wielki kierownik Darek mierzy wszystkich swoją miarą i uważa, że wszyscy oszukują. Regularne kontrolę w terenie, na zasadzie "widze ze jesteś w mieście xyz ja tez gdzie konkretnie jesteś to dojadę do Ciebie". Co do klientów, trzeba szukać wszystkich od zera, bo firma nie ma pojęcia ze istnieje coś takiego jak baza z kupującymi klientami. I zrobienie prostego raportu w Excelu z aktywnymi klientami przerasta możliwości firmy. Zresztą sie nie dziwie bo kto ma to zrobić, kierownik który w tym czasie musi tropić przedstawicieli zeby go nie oszukali, przecież ewidentnie nie ma na to czasu. Ja za drugi miesiąc otrzymałam wypłatę 35zł. A i pilnujcie weksli jak odchodzicie, mi mojego nie chcieli oddać, powiedzieli ze wyślą pocztą bo nie ma osoby za to odpowiedzialnej (dodam ze dzień wcześniej umawiałam się na zdanie wszystkiego). Dopiero po moim stwierdzeniu, ze nie wyjdę z firmy bez wksla okazało się, że mogą mi wydać weksel. W skrócie firma to jedno wielkie oszustwo, banda(usunięte przez administratora)
jest ok. miesiąc w miesiac jakie nowosci, na kazdy sezon cos, produkty sie sprzedaja, kasa sie zgdza, auto jest tablet i telefon w sumie co mozna wiecej chciec no moze jakies karty na silke ale w sumie i tak wszystko zamkniete
Często zadawane pytania
-
Jak się pracuje w MaxCo Distribution Sp. z o.o.?
Zobacz opinie na temat firmy MaxCo Distribution Sp. z o.o. tutaj. Liczba opinii, które napisali obecni i byli pracownicy oraz kandydaci do pracy to 78.
-
Jakie są opinie pracowników o pracy w MaxCo Distribution Sp. z o.o.?
Liczba opinii, które napisali obecni i byli pracownicy to 67, z czego 48 to opinie pozytywne, 14 to opinie negatywne, a 5 to opinie neutralne. Sprawdź tutaj!
-
Jak wygląda rekrutacja do firmy MaxCo Distribution Sp. z o.o.?
Kandydaci do pracy w MaxCo Distribution Sp. z o.o. napisali 1 opinii na temat procesu rekrutacyjnego. Zobacz szczegóły tutaj.