(usunięte przez administratora) jakiego nie spotkalam w innych schroniskach!! Nijak nie można sie z tym czlowiekiem porozumiec w sprawie poznania psa i ewentualnej adopcji. Rozlacza sie i odsyla do strony schroniska! To po co jest telefon i mail?? Nastepny bajzel do likwidacji!
Chciałam zapytać przez telefon o adopcję suni. Pan się zaczął denerwować i nie chciał rozmawiać....podnosił głos, niczego się nie dowiedziałam a on na koniec się rozłączył ! .... to ma być schronisko?.... Biedne zwierzęta...
Czy w tym miejscy są robione inspekcje? Nie przez weta ,ktorego znają tylko obcego? Jeżeli schronisko finansowane jest z pieniedzy podatnikow to dlaczego utrudniają wejscie? Co chca ukryc? To trzeba naglosnić, moze telewizja się przyda? Jest prawo,ktore ewidentnie ci ludzie omijają...potrzeba grupa silnych osob, lek wet neutralny telewizja i prawnik. Jest ustawa o ochronie praw zwierzat i jakis pan nie moze sobie zarxądzac ich zyciem ponoewaz nad nim stoi prawo mimo jego machlojek.
To prawda, to nie jest typowe schronisko, to (usunięte przez administratora) dla psów w najgorszym tego słowa znaczeniu,do którego nikt nie ma dostępu. Rok temu 2019 wzięłam stamtąd psa (ogłoszenie znalazłam na olx). Wcześniej wykonałam kilka telefonów z próbą uzyskania więcej informacji. Po każdej nieprzyjemnej rozmowie (właściciel jest bardzo agresywny, kobieta kimkolwiek jest- również i trzeba rozmawiać z nimi bardzo ostrożnie, delikatnie i taktycznie) dowiadywałam się czegoś innego na temat "mojego" wybranego psa, Raz mówili, że ma 4 lata, innym razem, że ma rok i jeszcze inne niespójne ze sobą informacje. Adopcja wyglądała w ten sposób, że facet "własciciel" umówił się ze mną dosłownie w środku lasu na jakiejś polanie. Było to przerażające doświadczenie, tym bardziej, że jak dojechałam, to zapadał zmierzch. Przywiózł psa samochodem, podpisaliśmy umowę na masce samochodu i do widzenia. Nie było mowy o wejściu na teren schroniska, tym bardziej, że nie miałam pojęcia gdzie w ogóle ono jest. Jakiś czas temu postanowiłam sprawdzić, czy dalej funkcjonują i może wziąć kolejnego psa, zadzwoniłam tam i cóż dalej to samo, odebrała jakaś kobieta, która podała mi email do kontaktu i powiedziała, żebym do nich napisała jakiego pieska chcę to mi coś wybiorą! Oni mi wybiorą! Na pytanie, że chce sama zobaczyć i czy mają jakąś stronę internetową ze zdjeciami psów, odpowiedziała, że jest lockdown !!!!!???? Nie chciała ze mną w ogóle rozmawiać, przerywała mi i ucinała jakiekolwiek pytania. O co chodzi do cholery???? Co ma wspólnego lockdown z oglądaniem psa w internecie??? To jest naprawdę jakaś przerażająca sprawa z tym pseudo schroniskiem i pensjonatem. Spróbujcie zadzwonić i zadawać pytania na temat mozliwości wejścia na teren schroniska, obejzenia psów itp. Sami się przekonacie. Co do samego pieska, którego adoptowałam. Psina miał rok jak go zabrałam od nich, podobno od szczeniaka u nich. Do dzisiaj nie pozwoli się nikomu obcemu zbliżyć do siebie, dotknąć, pogłaskać, ma potworny lęk przed wszystkim, co nie jest mu już naprawdę dobrze znane. Na spacerze jest wyluzowany tylko do pewnych granic, im dalej od domu tym pies bardziej przerażony. W domu też nie jest idealnie, wystarczy zmienić układ mebli lub postawić chociażby torbę z zakupami w przedpokoju, a on juz jest ciężko przerażony i nie przejdzie obok niej. Powoli jednak pokonuje swoje lęki, ale wiem, że to się nie uda w 100%. To tylko mały przykład jego problemów. Jest jednak ze mną i bedzie do końca swoich dni, bo kocham go bardzo.
Po pierwsze - fajnie, że przygarnęłaś psa ze schroniska. Oby więcej takich ludzi jak Ty. Co do kwestii samego schroniska, to faktycznie, z Twojej relacji wyłania się bardzo niepokojący jego obraz. Może warto byłoby zgłosić gdzieś ten fakt - również do mediów. Co Ty na to?
Witam. Po tym co czytam oraz po tym czego doświadczyłam wczoraj wieczorem po rozmowie z właścicielem w sprawie ogłoszenia o adopcji uważam, że trzeba problem zgłosić do odpowiednich organów. To nie żaden hotel, ani schronisko a fabryka pieniędzy kosztem bezdomnych zwierząt.
Wszystko się zgadza ,mieliśmy dokładnie to samo.. w dodatku dostaliśmy psa chorego ,bez sterylizacja ( zrobiliśmy wszystko żeby Ci z tej rzeźni nie dotykali jej) pomimo wielu kontaktów telefonicznych i meilowych gdzie prosiliśmy o spotkanie z psiakiem bo nie wiedzieliśmy jak zareaguje nasz psiak na nowego członka i odwrotnie byliśmy straszeni i informowani ze możemy nie brać jak się boimy. Przywieźli nam pod blok na kolanie żona podpisywała umowę.