Opinie o KD Invest Katarzyna Jagodzińska w Sulejówek

Wskazana ostrożność. Firma zatrudnia dużo Ukrainek. M.in. do sprzątania pobudowlanego.(usunięte przez administratora) Praca w sierpniu 2020 źle podzielona i bardzo monotonna. Zdarza się, że jeden odcinek przydzielany jest 5 osobom, a zdarza się, że tylko jednej. Za doczyszczenie fragmentu klatki schodowej 45 zł. Za doczyszczanie garażu stawka 14 netto na godzinę. Aż tu nagle kierownik się zdenerwował i zaczął straszyć panie, zupełni bez powodu, bo pracowały dobrze, nie ociągając się, że jak nie wymopują całego poziomu garażu do końca dnia, "to 14 zł za godzinę nie będzie". O ile garaż mopuje się dość fajnie, o tyle fragment klatki schodowej w pojedynkę robi się tak sobie. Nie opłaca się to zupełnie, bo doczyszczanie zajmuje tyle czasu, że wychodzi jakieś 7 zł na godzinę, tylko. Dużo poniżej najniższej krajowej. Ukrainki robią schody i korytarze nie same, a w ileś osób. Pojedynczą panią nieukraińskiego pochodzenia wysłano w odległy rejon osiedla, żeby doczyszczała sama. Musiała bardzo daleko chodzić po wodę, 300 metrów, lub więcej, podczas gdy parę innych pań miało tego dnia do ujęcia wody jakieś 3 metry tylko. Po rezygnacji -- z powodu tych 7 zł na godzinę -- problemy z wypłaceniem zarobionych pieniędzy. Nagle okazało się, że zniszczony został warty jakieś 250 zł zlew w pomieszczeniu gospodarczym i że jest mnóstwo świadków na to, że zrobił to właśnie pracownik nie z Ukrainy, ten, który zrezygnował, wlewając do owego zlewu.... pomyje. Zlew miały zdaniem brygadzistki, też Ukrainki, zniszczyć śladowe ilości kwasu (używanego do doczyszczania) w wiadrze z pomyjami . Czysty kwas, nie nadżarł żadnej z dwóch farb, którymi pomalowany jest garaż (nawierzchnia i linie). Nie nadżarł też gumowego klapka. Nie nadżarł wkładu mopa. Odrobina kwasu w pomyjach rzekomo zniszczyła zlew.... Brygadzistka nie poinstruowała pracowników, jak i gdzie wylewać wodę. Nie powiedziała, że pomyje z kwasem mogą zniszczyć zlew. Pracownicy doczyszczali garaż kwasem w klapkach. Pozostałe Ukrainki kłamały, że wielokrotnie widziały, jak jedna z pań, ta nieukrainka wlewa pomyje do zlewu. Kłamały też, że wielokrotnie zwracały jej uwagę, żeby tego nie robiła. Ona twierdzi, że do zlewu wlała pomyje może raz i że widziała ją, może raz, jedna z Ukrainek. Nota bene, gdyby koszt zniszczonego zlewu podzielić przez ilość pracowników, każdy musiałby zapłacić jakieś 35 zł. Podsumowując, stawki zbyt niskie, dyskryminacja, knucie, jakieś zagrywki zupełnie poniżej pasa, problemy z wypłatą. Szef przy próbach wyjaśnienia sytuacji mówi jakieś bzdety, że niby sprzątająca pani miała jemu, szefowi dostarczyć jakieś zaświadczenia medyczne, i zaświadczenie o ukończeniu kursu BHP.... NIE POLECAM.