czy ktoś z was może ma jakieś pojęcie czy do wrocławia kogoś potrzebują na oddział, są przyjęcia?
Dziwne, bo myślałem, ze operatory wyznaczony przyjmując list do doręczenia, po prostu w normalnym czasie musi go dostarczyć. Rozumiem, iż masz dowody na to, ze miałeś w reku listy np. z 1 XII 2013 roku, czy te z nawet 20 XII 2013 roku i mi je pokażesz. Ja tez tam bylem, ale jako doręczyciel i powiem ci, ze listów z grudnia 2013 w moim byłym oddziale nie uraczyłem. Udowodnij swoje tezy! W jednym masz racje, tych listów było tyle, ze oni nie byli na to przygotowani, to znaczy, ze Kraków wziął się do tego przetargu jak prawiczek do prawdziwej kobiety! Kłamiesz - skoro cytat: przez parę miesięcy, pracowaliśmy tylko do 00:00-1:30 w nocy, bo przez zaległości nie mogliśmy otworzyć kolejnego dnia... TO KTO STWORZYŁ TE ZALEGŁOŚCI? Miałeś listy z PP jeszcze z sierpnia 2013? No nie wierze, dawaj skany! Nie chce Ciebie obrażać, ale Wy po prostu chcieliście, aby ludzie za 20 groszy nosili polecone, tak jak w moim byłym oddziale. A inpost kasuje ponad 3 pln brutto za najlżejszy list. Zaległości były, bo za takie pieniądze nikt do takiej harówki się nie garnął i widząc dzień dzisiejszy i ogłoszenia, teraz też się nie garną. Przecież PP miała tyle reklamacji, wiec pewnie były to listy te z grudnia 2013, nieodbierane przez jednostki PP pomimo obowiązującej umowy... Kolejna rzecz: sądy też Was sabotowały? Wydając listy z 1 grudnia? Przecież umowa z PGP obowiązuje od 1 I 2014, wiec kto Wam kazał je przyjmować do doręczenia? Kłamiesz lub proszę o dowody, to z chęcią Ciebie przeproszę. Skoro daliście radę, to tylko cieszy, gratuluję. Twierdzę natomiast, że KOMPLETNIE nie byliście przygotowani do tego typu zadań. Kilka miesięcy bajzlu? To niezłe managery jesteście. Żeby nie było, nie jestem pracownikiem PP, po prostu jestem przeciwny umowom śmieciowym i płaceniu ludziom po 4-5pln za godzinę pracy przy noszeniu listów z sądów i prokuratur. Na koniec pytanko, bo tajemnicy żadnej nie ujawnisz: ile Twój oddział dostaje brutto za 1 szt poleconego sądowego, a ile płacicie doręczycielom?
W tyłku Ci się poprzewracało drogi kolego, szczerze za pisanie takich pierdół miał bym Ci ochotę dać w pysk. Mam Ci pokazać listy z 2013 roku z grudnia? To jest tak absurdalnie głupia prośba, że nie wiem, czy mówisz poważnie i jesteś skończonym impotentem intelektualnym, czy może nie mówisz tego poważnie. Bo te listy zostały kilka lat temu doręczone i to chyba OCZYWISTE że ich nie mam i w ręku ich nie będę miał. A co do tych listonoszy, o których tak "walczysz" to dzięki właśnie ich poświęceniu i zaangażowaniu, oraz pracy ponad siły nie padliśmy na pysk każdy dawał z siebie w tamtym okresie 150% żeby wygrzebać się z tych zaległości i nie utonąć pod lawiną listów. Jestem głęboko wdzięcznym tym ludziom z całego serca że nie rzucili roboty tylko razem przez to przebrnęliśmy. A Ty, bez używania wulgaryzmów, w lesie byłeś i guzik widziałeś więc się nie wypowiadaj
Skoro twierdzisz, ze coś było nie tak i nie masz na to dowodów, to znaczy, że kłamiesz. Prawda w oczy kole? Dlatego nie odnosisz się do pytań, tylko twierdzisz, ze coś z moim myśleniem jest nie tak? Skanera nie miałeś, aparatu? Prawie nie utonęliście, bo ktoś nie doszacował, w co się pakujecie. Mam nadzieje, że Twoja mama płaci uczciwie i nie wykorzystuje lokalnego rynku pracy, aby płacić 5 zeta i to na śmieciówce! Mi dziękować nie trzeba, byle kasa się zgadzała, a tak nie było. Za podziękowanie rodziny nie wyżywisz, do tego potrzebne są fundusze. Taki jest inpost!
Czy Ty, biedny, ograniczony człowieku myślisz, że jak biegałem z jęzorem na wierzchu i zasuwałem po 11-13h i zasuwałem jak głupi, to jedyne o czym myślałem to cykanie sobie fotek? To była ostatnia rzeczy o jakiej myślałem podczas tego urwania głowy... Idź do sądów, zapyta ludzi tam pracujących, nie dyrektorów, tylko ludzi którzy przygotowują listy, ile listów nam dawali, poczty dostawaliśmy wtedy 2-3 razy więcej niż normalnie. Zgadnij dlaczego? Albo w roku 2013 było kilka razy więcej spraw, albo PP zrobiła zaległości które potem my musieliśmy nadrabiać... Gardzę, takimi durnymi ludźmi jak Ty, bo szlag mnie trafia gdy czytam "Skoro twierdzisz, ze coś było nie tak i nie masz na to dowodów, to znaczy, że kłamiesz. Prawda w oczy kole?" to mam ochotę Ci strzelić w pysk i napluć w twarz. Bo piekło jakie przeżyłem przez PP, to coś, czego nigdy nie zapomnę i nikt mi nie wmówi że to jakieś porozumienie, czy inne kłamstwo. Gratuluję, jesteś taki irytującym odpadkiem ludzkości, że sprawiłeś iż pierwszy raz od bardzo dawna w internecie puściły mi nerwy. Serdecznie Ciebie NIE pozdrawiam... Obyś się smażył w piekle niedowiarku
Dwukrotna publikacja przeprosin w ogólnopolskim dzienniku w ciągu siedmiu dni, zakaz rozpowszechniania informacji na temat Poczty Polskiej w kontekście obsługi wymiaru sprawiedliwości pod koniec 2013 r. i 20 tys. zł zadośćuczynienia – zadecydował Sąd Okręgowy w Warszawie w sprawie toczącej się pomiędzy Pocztą Polską, a Polską Grupą Pocztową należącą do InPost i Ogólnopolskim Związkiem Niepublicznych Operatorów Pocztowych. W lutym 2014 r. Poczta Polska postanowiła wystąpić na drogę sądową przeciwko Polskiej Grupie Pocztowej, Integer.pl i Ogólnopolskiemu Związkowi Niepublicznych Operatorów Pocztowych. Skierowano wtedy do sądu dwa pozwy. Pierwszy dotyczy łamania ustawy o nieuczciwym zwalczaniu konkurencji. W drugim spółka domagała się przeprosin oraz zadośćuczynienia za naruszenie dóbr osobistych. Chodzi o informacje rozpowszechniane m.in. przez PGP i OZNOP, że Poczta Polska pod koniec 2013 r. sabotowała obsługę sądów i prokuratur. Na konferencji prasowej 30 stycznia 2014 r. dziennikarze otrzymali od PGP SA, Integer SA i Ogólnopolskiego Związku Niepublicznych Operatorów Pocztowych plik 89 kserokopii potwierdzeń odbioru pism adresowanych przez I Wydział Cywilny Sądu Rejonowego w Pabianicach do Urzędu Skarbowego w tym samym mieście. Potwierdzenia te pokazywały, że dokumenty z sądu do urzędu szły miesiąc. Miał to być dowód na to, że Poczta Polska w listopadzie i grudniu 2013 r. sabotowała dostarczanie pism z sądów i prokuratur. To działanie miało przynieść efekt w postaci zamieszania w polskim wymiarze sprawiedliwości po wyborze nowego dostawcy usług listowych. - Mamy pismo prezesa Sądu Rejonowego w Pabianicach, z którego wynika, że informacje podane przez przedstawicieli operatorów alternatywnych były kłamstwem, dlatego będziemy domagali się ich sprostowania - powiedział wtedy Newserii Piotr Bielarczyk, dyrektor zarządzający pionem prawnym Poczty Polskiej. Wioletta Kubasiewicz, prezes Sądu Rejonowego w Pabianicach, rzeczywiście przekazała Poczcie Polskiej dokument, w którym stwierdziła, że pisma z sądu rejonowego do urzędu skarbowego, a których potwierdzenia nadań PGP rozdała dziennikarzom, były w rzeczywistości dostarczane przez pracownika sądu, a nie przez operatora. Wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie jest nieprawomocny. JAKA FIRMA, TAKIE ŻENUJĄCE KŁAMSTEWKA ;)
Mam do ciebie bardzo gorącą prośbę przyjacielu, wsadź sobie głęboko komentarze na poziomie "JAKA FIRMA, TAKIE ŻENUJĄCE KŁAMSTEWKA ;)" bo nie widziałeś jaki syf zostawiła PP w grudniu 2013 roku. Ilość korespondencji zaległej była przeogromna. Nie było Cię tam, nie widziałeś tego, a wypowiadasz się jak byś pozjadał wszystkie rozumy bo przeczytałeś jeden durny artykuł. Poczta Polska sabotowała w pierwszych tygodniach pracę InPostu porzucając przed czasem odbieranie i rozwożenie poczty z sądów. My, jeden z oddziałów InPostu byliśmy kompletnie nieprzygotowani na tą falę listów którą przygotowała nam PP, sam zapierdzielałem po 11h jako pomoc, bo jestem synem jednej agentki oddziału, akurat nie uczyłem się i byłem jeszcze bez pracy. pracowałem 6 dni w tygodniu i na bieżąco się uczyłem zadań pracownika operacyjnego. Moja mam sama pracowała po 12-16h dziennie 7 dni w tygodniu. Przez parę miesięcy, pracowaliśmy tylko do 00:00-1:30 w nocy, bo przez zaległości nie mogliśmy otworzyć kolejnego dnia żeby pracować... I tylko dzięki temu nie pracowaliśmy do rana. To było ku*** piekło, codzienny deadline, przez kilka miesięcy. Samo wspomnienie o tym jakie piekło nam przygotowała PP sprawia ze krew się we mnie gotuje, więc błagam Cię, nie udzielaj się w sprawach o których nie masz najmniejszego pojęcia, bo robisz z siebie pajaca. Ale najważniejsze że się nie daliśmy, zaległości nadrobiliśmy i jesteśmy obecnie jednym z oddziałów który ma jedne z lepszych wyników.
Masz racje przez PP był taki zapi,,,,l że nie wiadomo było gdzie ręce włożyć doręczyciele jak zobaczyli takie ilości sądówek do tego już opóźnione to nie wiedzieli czy się śmiać czy płakać .Czy odrazu wysadzić w powietrze mądrali z PP. Sam przesiadywałem w robocie po nocach już myślałem że żona mi walizki wystawi za drzwi
przecież oni te wszystkie cv muszą przeglądnąć zanim do kogoś zadzwonią, więc weź sobie to na spokojnie. abo zadzwonią albo nie.
Jak przegladalem oferty to widzialem, ze przedstawicilela handlowego szukaja jeszcze w zielonej gorze. Jak oferta jest swierza to sie uzbroj w cierpliwosc, moze zadzwonia i cie na rozmowe zaprosza.
a to ogloszenia na przedstawiciela handlowego do sandomierza? tez skladalem, ale w moim przypadku nikt sie jeszcze nie odezwal.
bedą cię pytać o doświadczenie zawodowe, gdzie mieszkasz, jakie masz wykształcenie. proste pytania, takie co na każdej rozmowie zazwyczaj padają.
wiecie czego sie moge na rozmowie spodziewac bo skladalem papiert na przedstawiciela handlowego, zadzwonili wiec ide na rozmowe.
chyba tam szukaja kogos do punktu obslugi klienta, ale czy jeszcze na jakieś stanowiska szukają to tego już nie wiem. może przejdź się do oddziału tamtego, albo zadzwoń i sie spytaj czy teraz kogoś nie zatrudniają.
Orientujecie sie czy sa jakies przyjecia do zabrza? Bo widzialem oferty do innych miast, ale jakos zabrze mi sie nie przewinelo.
a to w krakowie szukaja tego koordynatora? bo widzialem niedawno, ze szukaja pracownika wsparcia technicznego.
Jako koordynator nocnej zmiany kontrolujez glownie pracy przy sortowaniu, czy wszystko sie zgadza itd. wiadomo praca na nocki. Co do wymagan to musisz wiedziec jak wyglada praca na sortowni itd.
a jakie wymgania trzeba spelniac jako koordynator zmiany nocnej, moze wiecie?
do kraka dosc czesto sa przyjecia tylko trzeba ogloszenia sledzic, a jak masz czas to przejdz sie do oddzialu i spytaj czy kogos nie potrzebuja do pracy. przynajmniej zobacza, ze ci zalezy.
Można powiedzieć, że niespodzianki nie było. Wszystkie zainteresowane strony mogły się podobnej decyzji spodziewać. Termin składania ofert i ich otwarcia w wartym ok. 700 mln zł przetargu na doręczanie listów sądowych przypadał tym razem na godzinę 10 rano 8 października. Teraz kolejną datą jest 16 października, czyli tuż przed wyborami. Czy ostatnią? Tego tak naprawdę nie wie nikt. Kiedy na początku maja ogłaszano przetarg na dostarczanie listów dla sądów, mało kto przypuszczał, że szykuje się podobny dreszczowiec jak dwa lata temu w trakcie rozstrzygania pierwszego przetargu. O umowę biją się dwie firmy: Poczta Polska oraz InPost. Gdy do jednego przetargu stają te dwie firmy, można z góry założyć, że skończy się odwołaniami do Krajowej Izby Odwoławczej i sądów. Tak też jest obecnie. Umowa ma być na trzy lata: 2016-18. W poprzednim przetargu oferta prywatnej poczty była aż o 84 mln zł tańsza niż Poczty Polskiej. Tym razem decyduje nie tylko cena (70 proc. kryteriów), bo kolejne 15 proc. to zatrudnianie ludzi na etatach. Dlaczego to wszystko tak się dłuży? Powodów jest kilka. Z jednej strony sprawę może przedłużyć odwołanie Poczty Polskiej od wyroku Krajowej Izby Odwoławczej nakazującego zmianę specyfikacji zamówienia. Poczta domaga się m.in. złagodzenia zasad odpowiedzialności operatora za nienależyte wykonanie umowy. Sprawę zbada sąd okręgowy. Termin rozprawy? Koniec listopada. Na rozstrzygnięcie sądu Centrum Zakupów dla Sądownictwa czekać nie musi. 1 października Poczta złożyła odwołanie do KIO. Podnosi w nim, że przedmiot zamówienia jest źle opisany. 7 października Poczta złożyła kolejne odwołanie do KIO z podobnym zarzutem. Odwołania śle też PGP (własność InPostu). Teoretycznie Centrum nie musi czekać na orzeczenia KIO. Jeśli jednak zostaną one uwzględnione, ryzykuje, że będzie musiało unieważnić przetarg. Co będzie dalej? Zamawiający, jeśli się nie wyrobi się z zakończeniem przetargu i podpisaniem umowy w tym roku, może zastosować dwie metody. Pierwsza - dać sądom możliwość podpisania umów z kim chcą, czy to PGP, czy Pocztą Polską. Druga - podpisanie centralnie umowy ze starym wykonawcą, czyli PGP. Z wolnej ręki można jednak rozdysponować do połowy wartości kontraktu. Praktycznie oznacza to okres do roku.
Widziałem, że do krakowa szukają informatyka, ale chyba nie takiej pracy szukasz.
@janek bankowo sa jakies przyjecia, poszukaj na necie. cos znajdziesz, ale zalezy czego szukasz konkretnie.
Jak kuźwa nie chcą zapłacić jak się należy tylko sobie konta zapychają to coraz więcej takich przypadków będzie .Pamiętajcie że dla was to ludzie na dole robią czarną robotę i żeby nie CI LUDZIE to dawno byście popłynęli jak woda w klozecie .Dlatego pomyślcie co robicie bo za chwile będzie za późno
Mieszkający i pracujący przy ulicy Żywieckiej bielszczanie czekaliby w nieskończoność na zaadresowane do nich listy, gdyby nie zostały przypadkowo znalezione - w pudle między ulotkami reklamowymi... 23 marca pod cztery adresy przy ulicy Żywieckiej wysłano listy za pośrednictwem firmy InPost. Trudno powiedzieć, jak ważne dla ich adresatów. Nadawcą jednego z nich był komornik sądowy. Dzień później przesyłki odkrył pan Sławomir. - Mieszkam przy ulicy Tuwima. Zajrzałem do skrzynki na klatce schodowej, gdzie wrzuca się ulotki reklamowe. Między nimi leżały cztery listy (foto) zaadresowane w zupełnie inne miejsce. Wyglądało to tak, jakby doręczycielowi nie chciało się już dokończyć pracy i po prostu je wyrzucił w pierwsze lepsze miejsce - opowiada bielszczanin. - Jestem tym zbulwersowany. Przecież takie zwykłe listy mogą zawierać wrażliwe dane. Takie, które w niepowołanych rękach mogą przysporzyć adresatowi dużo problemów. A te listy mógł wziąć każdy i zrobić z nich dowolny użytek - dodaje. Mieszkaniec mówi, że z takim przypadkiem zetknął się po raz drugi. Za pierwszym razem też znalazł list w skrzynce na reklamy, ale zaadresowany do niego samego. Wtedy doręczycielem nie był jednak InPost. Mówi, że doręczyciele wszystkich firm często lekceważąco podchodzą do pracy, myląc adresy, ale celowe wyrzucanie przesyłek uważa za wybryk typu chuligańskiego. Pan Sławomir odniósł znalezione przez siebie listy do bielskiego punktu InPost z nadzieją, że tym razem trafią pod właściwy adres. - Lokalny oddział InPost dokłada wszelkich starań, aby podobne sytuacje nie miały miejsca w przyszłości, dlatego wszystkich pracowników powtórnie przeszkolono z zakresu sposobu doręczania przesyłek. Firma InPost stawia na wzrost efektywności dostarczanej korespondencji oraz na bezpośrednie dotarcie do adresatów. Chcemy również podkreślić, że w sytuacjach kryzysowych działamy bezkompromisowo i bezzwłocznie reagujemy na wszelkie nieprawidłowości. Wszelkie działania, które są niezgodne z regulaminem świadczenia usług przez InPost, naruszają ogólnie przyjęte standardy i dobre praktyki obsługi klienta, a w szczególności są niezgodne z obowiązującymi przepisami prawa, są przez nas sankcjonowane w trybie natychmiastowym. Kwestie dotyczące porzucenia lub wykorzystania przesyłek w sposób niezgodny z powyższymi zasadami, wypełniające znamiona przestępstwa, są natomiast przedmiotem badań organów ścigania - taką odpowiedź otrzymała „beskidzka24” z biura prasowego InPostu. Jednak firma na razie nie jest w stanie udowodnić swojemu pracownikowi, że jego działanie kwalifikuje się do przekazania sprawy na policję. Twierdzi on bowiem, że... doręczył przesyłki pod wskazany adres! - Z zebranych przez nas informacji wynika, że doręczyciel obsługujący dany rejon został ponownie pouczony o standardach obsługi przesyłek, a jego praca jest obecnie szczegółowo monitorowana. W przypadku wystąpienia jakichkolwiek nieprawidłowości, wobec pracownika zostaną wyciągnięte dodatkowe konsekwencje - usłyszeliśmy od pracownika biura prasowego.
Znaleziono zaginioną urnę z prochami! Poczta niewinna! 22-06-2015 Pogrzeb Polki, która zmarła w Niemczech, stanął pod znakiem zapytania, bo przez kilka dni trwały poszukiwania nadanej pocztą przesyłki zwierającej urnę z prochami. Jak poinformował w poniedziałek na Twitterze rzecznik Poczty Polskiej Zbigniew Baranowski, udało się zlokalizować paczkę. "Poczta Polska dostarczyła przesyłkę z urną na czas, nadawca pomylił adresy" - napisał Przesyłka z urną, która miała trafić w okolice Zabrza, odnalazła się po kilku dniach poszukiwań w Mysłowicach. Jak wyjaśnił w oświadczeniu Zbigniew Baranowski, rzecznik Poczty Polskiej, przesyłka została dostarczona na czas - czyli już 12 czerwca - na adres podany przez nadawcę. Trafiła do innego odbiorcy, ponieważ została na niego zaadresowana. Nadawcą była zagraniczna firma zajmująca się kremacją zwłok. - Poinformowaliśmy już rodzinę o tej sytuacji. Trudności ze zlokalizowaniem przesyłki wynikały z faktu, że szukaliśmy jej pod innym adresem niż faktycznie została doręczona. Dzięki takiemu finałowi możemy uznać tę sprawę za wyjaśnioną - dodał Baranowski. Przesyłka nie wyróżniała się niczym szczególnym i nie była specjalnie oznakowana. Rzecznik dodał, że zgodnie z polskim prawem tego typu przesyłki nie powinny być wprowadzane do obiegu pocztowego. - Przepisy międzynarodowe nie przewidują jednak takich restrykcji - zauważył.
Często zadawane pytania
-
Jak się pracuje w InPost S.A.?
Zobacz opinie na temat firmy InPost S.A. tutaj. Liczba opinii, które napisali obecni i byli pracownicy oraz kandydaci do pracy to 73.
-
Jakie są opinie pracowników o pracy w InPost S.A.?
Liczba opinii, które napisali obecni i byli pracownicy to 51, z czego 3 to opinie pozytywne, 41 to opinie negatywne, a 7 to opinie neutralne. Sprawdź tutaj!
-
Jak wygląda rekrutacja do firmy InPost S.A.?
Kandydaci do pracy w InPost S.A. napisali 10 opinii na temat procesu rekrutacyjnego. Zobacz szczegóły tutaj.