- 2015-06-07 21:28 przez zielona
Przebieg rekrutacji
Tak jak u poprzednika rozmowa najpierw przez firmę pośredniczącą, tylko tu było kilka rozmów telefonicznych, w pewnym momencie to było upierdliwe, bo z każdą błahostką dzwonili, tzn jeszcze nie ma decyzji, jeszcze chwila, po weekendzie Pani się dowie. Potem rozmowa w siedzibie firmy rekrutującej, facet w sprawach technicznych zielony, czytał pytanie z kartki i zapisywał odpowiedź, na koniec coś po angielsku i jakiś bezsensowny list o wycieczce do zoo czy tam do parku. Potem kolejna seria telefonów, aż rozmowa z szefostwem. Jak zawsze lekki stres, na początku o sobie, historia itd Potem pytania techniczne i coraz trudniej, pod koniec to najlepiej byłoby znać budowę silnika rakietowego. Pracę przyjęłam, trochę popracowałam, ale nie wiem czy to dobry wybór. Fatalny kierownik, który komunizował się z Tobą tylko w wewnętrznym programie i miał pretensje czemu zadaje mało pytań. Jeśli na odpowiedź czeka się cały dzień, a jak mówi się do niego, to zazwyczaj odpowiada, ze jest zajęty.
- Poziom rozmowy:
- Rezultat: Dostałem pracę
- 2014-12-22 11:43 przez Bako
Przebieg rekrutacji
Witam. Na rozmowę do firmy STIM zostałem zaproszony przez ogłoszenie zamieszczone na stronie mojej uczelni. Ogłoszenie zostało dodane przez jedną z firm pośredniczących pospolicie zwanych "łowcami głów". Najpierw odbyła się rozmowa telefoniczna (ok. 20 min), potem następna, aż zaproszono mnie na rozmowę do Katowic do head hunter-ów. Wszystko pięknie, angielski aż nadto ogólnie "nie widzę przeszkód aby mógł Pan przystąpić do rozmowy z prezesami". Tam też się stało. Na właściwej rozmowie najpierw dostałem jakieś zdania do tłumaczenia z ang na pol i odwrotnie. Wszystko spoko do momentu kiedy nie dostałem jakiś czysto technicznych zdań. Wówczas usłyszałem że mam duże braki w języku ( bo przecież takich słówek uczy się w szkole). Następnie dali mi jakiś tekst do edycji w pseudo wordzie. Tam żeby zmienić czcionkę trzeba było szukać wszystkiego w górnym menu programu, "ale przecież to jest to samo co oryginalny WORD". Z tym nie było większego problemu, bo albo edycja się podoba albo nie. Potem zadania w excelu, a raczej jego tanim odpowiedniku. Były trzy zadania 2 banalne i jedno również banalne z funkcją jeżeli. Wszystko byłoby dobrze gdyby ta funkcja działała jak w prawdziwym excelu. Za trzecią próbą zmuszenia programu do wstawienia odniesienia do komórki stwierdzili że nie ma czasu więc to zostawiamy (po powrocie do domu sprawdziłem działanie tej funkcji i wszystko było ok). W odniesieniu do kwoty jaką chciałbym zarabiać rzędu 1800zł - usłyszałem " wie Pan, u nas pracownicy zarabiają znacznie większe pieniądze, ale też mają znacznie większą wiedzę". - Co mnie to obchodzi?! Ogólnie podsumowali mnie że angielskiego nie umiem (pracowałem jakiś czas w Anglii), excela też nie umiem (na moją sugestię, że to chyba nie jest excel bo ma całkiem inne menu programu, usłyszałem że to jest przecież to samo tylko inaczej się nazywa), no i że nie mam doświadczenia ( w ogłoszeniu szukali osoby na ostatnim roku studiów - widocznie z dziesięcioletnim stażem pracy również). Pożegnaliśmy się w moim przekonaniu że już się widzimy ostatni raz. "odezwiemy się do tygodnia". P 9 dniach dzwonią że oni nie są jeszcze przekonaniu kogo wybrać i czy ja bym mógł im przygotować jakąś prezentację, przyjść z indeksem do nich i coś tam jeszcze. Podziękowałem im za współpracę, gdyż proces rekrutacji nie przewidywał dalszych etapów. Ogólne to strasznie bym się męczył z takimi demotywującymi ludźmi. Rekrutacja jak na prezesa NBP, a 1800zł/m-c (zależało mi głównie na jakimkolwiek doświadczeniu po studiach)okazało się być magiczną barierą. Teraz przynajmniej już wiem że z takimi ludźmi nie ma co kontynuować żadnych rozmów. Pozdrawiam.
- Poziom rozmowy:
- Rezultat: Dostałem pracę, ale nie przyjąłem
