Gdzie Znak ma siedzibę w Krakowie?
Przez ponad półtorej roku pracowałam w wydawnictwie ZNAK jako specjalista ds. promocji - w imprincie Znak Literanova. Bardzo dobrze wspominam ten czas, zarówno ze względu na osoby, które poznałam w pracy, autorów czy dziennikarzy, z którymi miałam okazję współpracować, ale też z powodu ciekawych projektów, które mogłam realizować. Jak w każdej pracy - były w niej plusy i minusy. Zostawiam je tutaj, bo być może pomogą komuś w podjęciu decyzji o ewentualnej rekrutacji do tej firmy. Jednocześnie zaznaczam, że część z moich spostrzeżeń może być nieaktualna - w Znaku nie pracuję od roku oraz że jest to moja indywidualna perspektywa, gdyż powołuję się jedynie na własne doświadczenia. Plusy - prestiżowy wpis w CV - Znak to ceniona i rozpoznawalna marka, zwłaszcza na rynku krakowskim - różnorodność w pracy wynikająca z przydzielanych projektów/tematyki promowanych książek - możliwość realizacji swoich kreatywnych pomysłów, spora swoboda w kreowaniu planów promocji - wymagający i szybki tryb pracy, dzięki któremu można nauczyć się bardzo dużo w krótkim czasie - możliwość współfinansowania studiów podyplomowych oraz pełnego finansowania szkoleń czy udziału w konferencjach - jeśli ma się uzasadnienie biznesowe, to w tej firmie nie odmawia się inwestowania w rozwój pracowników - możliwość rozwijania swojej sieci kontaktów zawodowych wśród dziennikarzy, liderów opinii, influencerów czy firm zewnętrznych - możliwość współpracy z autorami polskimi i zagranicznymi - premie dla pracowników dwa razy do roku - opcja zakupu nowości wydawniczych za niewielkie kwoty - dofinansowanie do karty Multisport, pracownicza stołówka, opieka medyczna - wspólne Wigilie i "jajeczka" z pysznym jedzeniem ;) - świetne pracowniczki w kadrach, z którymi załatwianie wszelkich formalności było przyjemnością - duży, różnorodny zespół pełen ekspertów w rozmaitych dziedzinach i inspirujących osób - możliwość czytania przyszłych bestsellerów na długo przed premierą, uczestniczenie w procesie wydawniczym Minusy - spore obciążenie pracą, mnogość projektów w skali miesiąca czy roku, często konieczność pracy po godzinach, częste zmiany w obrębie "właścicieli" projektów - brak nakreślonej ścieżki kariery w firmie i perspektyw awansu/ewentualnej zmiany roli - niestety zdarzało się, że codzienna atmosfera w pracy była toksyczna i pełna niepewności, co jednak odbierane jest przez każdego indywidualnie - na mnie na dłuższą metę nie wpływało to dobrze - komunikacja wewnętrzna w firmie na słabym poziomie, co prowadziło czasami do niepewności i domysłów wśród pracowników - praca pod presją czasu i spory stres wynikający z tego, że wartość pracy promotora w dużej mierze zależy od wskaźników sprzedażowych książek, które promuje - brak planu wdrożenia pracownika - kilka spotkań wprowadzających, a później trzeba sobie radzić; o ile wdrożenie w obowiązki jest dość szczegółowe, to wszystkie kwestie dotyczące administracji/procesów w firmie trzeba zgłębiać na własną rękę, dopytywać, przez co często popełnia się szereg błędów, których można by uniknąć, gdyby odpowiednio wdrożono pracownika Podsumowując: na pewno nie żałuję czasu spędzonego w tej firmie, bo wiem, jak wiele się w niej nauczyłam. Mam też w sobie ogromną wdzięczność względem współpracowników czy szefowych, pod których skrzydłami się rozwijałam. Uważam, że to praca gwarantująca rozwój, ciekawe wyzwania, poznawanie inspirujących ludzi, ogromne możliwości realizacji pomysłów kreatywnych, a jednocześnie - wymagająca odporności na stres, bardzo dobrej organizacji pracy i czasu oraz dystansu/umiejętności zachowania równowagi.
Dlatego wszystkie teksty promocji zawsze powinni sprawdzać (i zazwyczaj sprawdzają) redaktorzy językowi. Symbioza redaktor - promotor :) Pozdrawiam Paula, praca z Tobą była przyjemnością! :)
Pracowałam kiedyś w Znaku. Startowałam na stanowisko w ogłoszeniu nazwane "rzecznik biura prasowego". Obowiązki wypisane enigmatycznie, stanowisko na zasadzie wsparcia. Na rozmowie o pracę padło pytanie gdzie się widzę w przyszłości, w redakcji (jesli tak, to krórej) czy w promocji. Co robiłam w rzeczywistości? - pakowałam paczki, wnosiłam i znosiłam stosy książek po stromych schodach, kilkadziesiąt kursów dziennie, - odbierałam pocztę i roznosiłam, co wiązało się często z noszeniem ciężkich paczek (usłyszeć "dziękuję" od kogoś za wniesienie paczki było cudem), - biegałam z dokumentami, prosząc się ludzi, żeby łaskawie je podpisali, bo przecież jest to w moim interesie, - chodziłam na zakupy spożywcze w związku z imprezami typu imieniny szefa. O jakiejkolwiek zmianie stanowiska/awansie/szansie nie było mowy.
@aga, niestety tak jest, że zmiana jakakolwiek musi mieć swojego autora. Takie rzeczy nie dzieją się same. Mało tego, osoba taka musi być obdarzona charyzmą, która sprawi, że inni pójdą za nią bez względu na zagrożenia i konsekwencje. Rozumiem, że w czasie Twojego zatrudnienia w SIW ZNAK takiej osoby nie było.
Przyjemna rozmowa stacjonarna na średnim poziomie, suche pytania bez konkretów/zadań.
Dotyczące głównie doświadczenia.
-
Poziom rozmowy:
- Rezultat: Nie dostałem pracy
Obecnie w sieci jest ogłoszenie o pracę jako samodzielny/a księgowy/a, czy na forum są może użytkownicy, którzy mogą się podzielić informacjami jak wygląda praca w dziale księgowości? Co warto wiedzieć przed przesłaniem swojego CV? Jak wygląda proces rekrutacji, rozmowa kwalifikacyjna? Z ilu etapów się składa? Czy są przeprowadzane testy sprawdzające wiedzę na dane stanowisko?
Rekrutacja składa się z trzech etapów. Najpierw oglądają cv i jeśli się spodoba to pierwsza jest rozmowa telefoniczna. Niby ok, bo nie trzeba tyłka ruszać i jechać na drugi koniec miasta, aby pogadać z kimś. Pani z HRu pyta o zwykłe sprawy z zakresu pracy w księgowości, czyli jest kilka zakresów pracy i trzeba to ogarnąć, program jakiś własny oraz enova, dużo umów - pięćdziesiątek (czyli dzieło autorskie) i zwykłych, spraw pracowniczych, wniosków o wystawienie zaświadczeń, faktury zakupowe, trochę papierów, trochę e-dokumentów, jakieś wdrożenia, współpraca z informatykami i inne trele lele. Pani pyta także, ile chcesz zarabiać. Zapewnia, że zatrudniają na umowę o pracą i płacą ZUS. Drugi etap to jest rozmowa w siedzibie i wtedy jest osoba z księgowości, żeby sprawdzić merytorycznie kandydata. Kolejno trzeci etap jest już po tej kontroli poprzedniej. Generalnie, jeśli chcesz zostać za 2000 zł to pewnie z metra Cię zatrudnią, bo nikt tam nie chce za grosze pracować i zawsze są wolne miejsca do pracy. Firma typowo rodzinna i takie klimaty post-komuny, stąd roszady w kadrach.
W księgowości Znaku rotacja jest bliska zeru, trwała ekipa. Po prostu jedna koleżanka odchodzi. Nie wiem ile płacą księgowym, chyba nie tak nędznie bo>> rotacja w tym dziale jest bliska zeru (w przeciwieństwie do niektórych innych działów). Nie wiem na jakiej zasadzie miała by to być firma rodzinna, nie rozumiem tego. Firma jak firma.
Firma rodzinna? Pracownicy w Znaku dziela sie na dwie grupy: zatrudnieni po znajomosciach i zatrudnieni z przypadku, na szybko, bo wlasnie odeszla piata z kolei w tym roku osoba na danym stanowisku. Zatrudnieni po znajomosciach (siostra szefowej, ktora dostaje ciagle zlecenia na recenzje, bliscy redaktora naczelnego, stazystka awansujaca na stanowisko promotra po miesiacu niczym niewyrozniajacego sie stazu itd.) sa traktowani DOBRZE. Oni maja fajne pomysly, dostaja podwyzki i szanse. Reszta? Reszta to smieci, posrod ktorych jest duza rotacja. Nie wierzcie w opis stanowiska stazysty redakcji lub promocji w ogloszeniu. To wyglada zupelnie inaczej. Pracowalam w Znaku1, podobno najgorszym. Podpisuje sie obiema rekami pod opinia @Tupaczki. Jestes nowym pracownikiem, grzecznie pytasz kogos o cos i slyszysz "nie wiem", chociaz wiesz, ze jest inaczej. "Nie wiem" i koniec dyskusji. Nikt ci nie pomoze, a jeszcze ci utrudni. Dlaczego kilka mlodych, fajnych dziewczyn ze Znaku1 poodchodzilo w ciagu zaledwie kilku miesiecy? Po kilku tygodniach pracy widzialam po raz pierwszy jak ktos placze. Pomyslalam, ze dziewczyna przesadza, moze jest nadwrazliwa. Kiedy ja pierwszy raz plakalam, dziewczyna pracujaca dluzej podeszla do mnie i powiedziala: Albo sie przyzwyczaisz albo szukaj innej pracy, bo tu sie nic nie zmieni. Gdy po 10 godzinach pracy powiedzialam, ze czysto fizycznie nie dam rady juz czegos zrobic dzis, uslyszalam: "bierz sie (usunięte przez administratora) dziewucho do roboty". I trzasniecie drzwiami. Takich sytuacji bylo mnostwo, to nie wyjatkowe przypadki. Chcialam odejsc z dnia na dzien, ale wiedzialam ze nie dostane wtedy wyplaty za przepracowany ostatni miesiac. Co tydzien odbywaja sie odprawy. Czyli samodzielne spowiadanie sie przed przelozonym z zadan z poprzedniego tygodnia i mowienie o tym, co zaplanowane na kolejny tydzien. Wszystko zawsze jest zle, wszystkiego jest za malo. W niedziele wieczorem boli cie brzuch przed poniedzialkowa odprawka, w poniedzialek w pracy wiecej czasu spedzasz placzac w lazience niz pracujac. Praca w wydawnictwie jest praca swietna, pelna wrazen, obfituje w kontakty z ciekawymi ludzmi. Natomiast praca w Znaku jest trauma i bardzo zlym doswiadczeniem. Jesli czyta to osoba, ktora pracuje w Znaku i ludzi sie, ze cos sie zmieni... NIE, nie zmieni sie. Ja myslalam naiwnie, ze sie zmieni i zostalam tam rok, co najmniej o pol roku za dlugo.
Potwierdzam. A stażystka jest już słynna. Najbardziej niekompetentna osoba w Znaku :). Ciekawe czyją jest rodziną :).
Bazując na doświadczeniach zdobytych w SIW Znak mogłabym pokusić się o napisanie poradnika: Jak nie zarządzać firmą. Stosuje się tam dwie metody zarządzania: poprzez konflikt i poprzez podlizywanie się górze i posłuszne wykonywanie ich absurdalnych poleceń. Mnóstwo tzw. zasobów ludzkich marnuje się na papierologię - ilość tabelek do wypełnienia, podpisów do zdobycia, pieczątek do podbicia z pewnością przekracza Wasze najśmielsze oczekiwania. Każde działanie wymaga akceptacji kogoś tam, a najlepiej kilku takich osób i - primo - akceptacja może zostać wycofana, secundo - zasady logiki tu nie obowiązują: być może okaże się, że przygotowane przez Ciebie materiały reklamowe musi zaakceptować dział handlowy, notkę stażysta, a szatę graficzną - syn asystentki dyrekcji. A gdy już coś zrobisz, wszyscy będą zachęcani, by Twoje działanie skrytykować. Pracownik musi więc nieustannie zachowywać czujność, bo nie wie, kiedy i z której strony zostanie zaatakowany. Najłatwiej jest to zrobić, gdy pracownika nie ma - jest na urlopie, zwolnieniu, w delegacji. Na urlopie i zwolnieniu także należy pracować, bo o zatrudnieniu pracownika na zastępstwo nikt tu nie słyszał - obowiązki nieobecnych przydziela się innym pracownikom i problem znika. Na awans można zasłużyć pochlebstwami i intrygami, zapytanie o podwyżkę bywało, że kończyło się zwolnieniem wnioskującego. Na plus - "dawno dawno temu", gdy zaczynałam tam pracę, zdarzały się szkolenia, ciekawe projekty i pracowali tam ludzie, od których można było się wiele na uczyć. Niestety - wszystko to w czasie przeszłym.
Ja już jakiś czas nie pracuję w Znaku, ale jak przeczytałam wasze opinie to wszystko wróciło ze zdwojoną siłą. Gdy już postanowiłam się uwolnić od tego miejsca, trochę mi zajęło zanim zrozumiałam, jak bardzo mnie tam wykorzystywano. Teksty w stylu: jeszcze się nie sprawdziłaś przy negocjacji wynagrodzenia i propozycja podwyżki 200 zł po dwóch latach uczciwej pracy. Zasłanianie się zarządem za każdym razem, gdy szef działu podejmuje niekorzystne dla pracowników decyzje. Regularne pranie mózgu, sprawdzanie, szczucie jednych pracowników drugimi, intrygi... - nie warto. Mobbing - "bo przecież nie da się go udowodnić", łamanie praw pracowniczych, potrącanie z wynagrodzenia bez zgody pracowników, żeby zatuszować swoje błędy, wymuszanie wyjazdów na delegację na matkach małych dzieci - to tylko parę przykładów z długiej listy doświadczeń moich i moich kolegów. A jak już staniesz się niewygodny dla przełożonych, to nie licz na kulturalne rozstanie, bo przecież lepiej poszukać na człowieka" haka", wrobić go w coś albo zaszczuć, manipulując całym zespołem. Znam osoby, które skończyły u terapeuty przez tę firmę. Nie tylko nie polecam, ale szczerze odradzam!
Pracowałam w Znaku kilka lat, przeczytałam wszystkie zamieszczone tu komentarze, brzmią tragicznie, strasznie i smutno ale nie mijają się z prawdą. Niestety wszystko co tu piszecie sama widziałam na własne oczy, wiem o tym, doświadczyłam. To dziwne, trochę okrutne miejsce. Stażyści zatrudniani na umowy śmieciowe za jak najmniejsze pieniądze, umowa o pracę jako nagroda za ciężką, wielomiesięczną pracę a nie standard zatrudniania. Nieustanne powtarzanie, że aby otrzymać umowę o pracę musisz się wykazać, nawet po kilku latach pracy. Szefostwo działów to jedna zamknięta grupka znajomych i przyjaciół, układy i układziki, ważne decyzje podejmowane na przyjacielskich papieroskach lub wieczornych spotkaniach z szefostwem w domu na prywatnych imprezach. Manipulacja człowiekiem, napuszczanie jednych na drugich, płacz, ból brzucha i środki uspokajające były na porządku dziennym. Jeżeli pracowałeś trochę wolniej niż inni byłeś dowalany robotą jeszcze mocniej, przetrzepywany z ich realizacji na tak absurdalnym poziomie szczegółów, że po jednej odprawie człowiek nie wiedział kim jest i gdzie ma iść. Ostatni rok mojej pracy był cały utopiony w alkoholu, żeby jakoś odreagować napięcie i przetrwać resztki wolnego czasu w domu. Awansować mogłeś tylko wtedy, gdy realizowałaś tylko i wyłącznie to czego oczekuje szef, własne zdanie i pomysły nie były mile widziane, wszelkie dyskusje czy próby działania samodzielnie spotykały się z krytyką, osoby mające inne zdanie były uwalane przez kółko wzajemnej adoracji. Nie ważne jakie głupoty mówi szef, trzeba przytaknąć, żeby nie być pod kreską i nie mieć jeszcze bardziej przekichane. Wiele, wiele godzin pracy w nocy, na telefonie z szefem, atakowanie na messengerze, skypie i wszelkich innych komunikatorach w weekendy, wolne, po godzinach, nieustanna dostępność były normą. Wiele godzin spędziłam na na skypie z szefow a przygotowując plany promocji do książek, bo akurat w tych godzinach szef pracoholik miał czas i chciał skonsultować projekty. W dziale promocji nie obowiązywały żadne zasady, żadne normy godzinowe. Choroby i zwolnienia lekarskie? Oczywiście, weź L4, ale pracuj, nie można przekazać nikomu swoich obowiązków albo odłożyć na czas choroby. Zawsze trzeba pracować i to było normą we wszystkich działach. Mogłabym tak pisać godzinami, to nie jest normalne miejsce. od dłuższego czasu już mnie tam nie ma, możnaby przypuszczać, że coś się zmieniło, ale od koleżanek, które zostały wierząc, że coś się zmieni, albo trwając w syndromie sztokholmskim wiem, że jest źle, albo jeszcze gorzej niż było. Informacja o tak złych komentarzach tutaj dotarła do zarządu, prezes wystosował maila do wszystkich pracowników z prośbą o lepsze wzajemne relacje - ale to nic nie zmieni, Pan Prezes to złoty człowiek ale jest zupełnie nieświadomy tego, co dzieje się za jego plecami, za ścianą jego gabinetu, tuż obok, jak wiele łez, załamań nerwowych i kryzysów przelało się przez jego firmę, co z ludźmi robi szefostwo działów, którzy o zgrozo awansują wyżej i wyżej, wchodzą do zarządu sprawiając, że takie zachowanie się nie zmieni, a stanie rzeczywiście normą.
Dzięki komentarzowi @kota, wiemy, że jednak jakieś zmiany następują. Nawet jeżeli początkowo wydają się one nie za duże i daleko im do oczekiwanych, to jednak mają już właściwy kierunek. Zatem jest tylko kwestią czasu, kiedy jak w kalejdoskopie, zmiana jednego elementu spowoduje przekształcenie całej mozaiki. Zachęcam do informowania na bieżąco bywalców tego forum o zachodzących w SIW ZNAK zmianach.
Firma ma bardzo dobrą opinię jako pracodawca więc trzeba mieś nastawienie pozytywne!
Ale coś się zmienia.W logistyki ( zapomniani pracownicy fizyczni ) duże zmiany na lepsze. W kilku innych działach też powiewa świeżością. Tylko czy aby te zmiany na dłużej?
w mojej opinii bardzo niesprawiedliwe traktowanie pracowników. kto pije winko z szefową wieczorem, ten ma mniejsze wymagania. kto pracuje, ten będzie pracować jeszcze więcej.
Nie ma możliwości "wybicia się". Wyższe stanowiska są wyłącznie dla jednej kliki towarzyskiej, chociaż człowiek by się zaharował. W mojej opinii wygląda to tak: jak ktoś ma koneksje prywatne (albo lubi wchodzić w takie układy, układziki, koneksje), to może uda mu się awansować, jeśli nie i będzie dobry w swojej robocie, to wyłącznie z promotora na redaktora. Nic więcej. Podejrzewam, że Zarząd nawet nie wie kto dokładnie pracuje na ich pensje. A jest trochę osób które się dosłownie zajeżdżają. Aż mnie dziwi, że chcą. I nie razi ich to, ile osób w tym czasie żyje z ich pracy. Pewnie się łudzą, że na coś zasłużą. Otóż nie zasłużycie, co najwyżej na przemówienie przy śledziu na święta. Typowo polska firma wyrwana z lat dziewięćdziesiątych. Dobra na start, ale lepiej tam się nie zasiedzieć, zwłaszcza że w branży płacą więcej.
@Ola, rozumiem, że Ty masz doświadczenie pracy w wydawnictwie SIW ZNAK. Gdybyś zechciała je skonfrontować z komentarzem pozostawionym przez @Tupaczkę to w jakim stopniu byłoby one z nim zbieżne, a w których punktach zdecydowanie by się różniło? Ciekawa jestem, czy praca w prestiżowym wydawnictwie jest wystarczającą rekompensatą za sygnalizowane przez @Tupaczkę niekomfortowe sytuacje, A może Twoje odczucia są zupełnie inne?
@Olga, dziękuję za Twoją odpowiedź. Możesz nam jeszcze powiedzieć czy pracujesz w firmie SIW ZNAK? Co to znaczy według Ciebie, że firma jest typowo rodzinna? Jak duże są te roszady w firmie? Czy firma oferuje również dla swoich pracowników dodatkowe benefity pozapłacowe, fundusz świadczeń socjalnych, system premiowy? Możliwość rozwoju i szkoleń?
@Tupaczka, dziękuję za wyczerpującą odpowiedź. Dokładnie jest tak jak mówisz ZNAK jest bardzo dużym wydawnictwem i w każdym dziale te warunki i atmosfera mogą ulegać zmianie, dlatego zawsze warto napisać jakiego działu czy pionu dotyczy opinia. Piszesz, że warunki finansowe i socjal są w porządku, możesz powiedzieć co się składa na pakiet socjalny? Czy można liczyć na system atrakcyjnych benefitów pozapłacowych? Jak wygląda możliwość rozwoju zawodowego?
ZNAK nie jest bardzo dużym wydawnictwem, nie przesadzajmy. Benefity... Multisport, Sodexo, raczej standard obecnie. Z rozwojem zawodowym jest raczej słabo tzn nie należy nastawiać się na jakieś perspektywy. To za mała firma, żeby wystarczająco często pojawiał się jakiś wakat stopień wyżej.
Znak składa się z różnych inprintów, różnie zarządzanych, z różną kadrą - pewnie stąd taka rozbieżność opinii. Moja dotyczy Znaku1. Zostałam zatrudniona na samodzielnym stanowisku specjalisty, w pierwszych dniach osoba na analogicznym stanowisku, ale z dłuższym stażem i dobrze ułożona z górą (nazwijmy ją X), w nieprzyjemny sposób uświadomiła mi, że do moich obowiązków należy m.in. bycie jej "zewnętrzną pamięcią". Zaczęło się odwalanie czarnej roboty za X, połączone z jej mobbingowymi zachowaniami. Szkolenia? Raz zorganizowano zewnętrzne szkolenie, na pytanie, czy mogę wziąć w nim udział, X odpowiedziała: "Jeśli naprawdę nie masz nic lepszego do roboty...". Nie wzięłam. Gdy w dniu szkolenia redakcja opustoszała, X rzekła: "Oni naprawdę mają za mało pracy, muszę to chyba zgłosić szefowej". Takie podejście. To też pokazuje, jak bardzo nieprzewidywalne są reakcje przełożonych - niezależnie od tego, czy weźmiesz, czy nie weźmiesz udziału w szkoleniu, możesz spodziewać się krytyki. I tak jest tam ze wszystkim. Okropna atmosfera, złośliwi współpracownicy, 8 godzin dziennie na ściśniętym żołądku, wydawanie poleceń uniesionym głosem, absurdalne pretensje, niewywiązywanie się z zobowiązań i kompletny brak szacunku dla ludzi. Dodam, że wiedza literaturoznawcza jest tam źle widziana - co zostało mi zakomunikowane wprost (na wypadek, gdyby komuś pojawił się w głowie plan: jestem po polonistyce, znam się na literaturze współczesnej, pójdę pracować do wydawnictwa - NIEKONIECZNIE). Utarło się powiedzenie, że każdy miesiąc pracy w Znaku jest wyrazem braku miłości własnej :). Podpinam się też pod opinię kolegi o syndromie sztokholmskim. Gdy zastanawiałam się na podjęciem tej pracy, czytałam opinie z tego forum, ale tłumaczyłam sobie, że to na pewno frustracje osób, którym się nie powiodło, że nie może być tak źle. Otóż: MOŻE. Nie polecam, a wręcz - ostrzegam. Trzeba natomiast przyznać, że jak na pracę w kulturze, warunki finansowe oraz program socjalny są naprawdę w porządku. Jeśli ktoś nie ma nic do stracenia (innej pracy, kredytów, dzieci), ma natomiast nerwy ze stali, może na zasadzie eksperymentu zatrudnić się tam na kilka miesięcy, by zyskać cenny wpis do CV (bądź co bądź wciąż jest to jedno z ważniejszych wydawnictw w Polsce, a nazwiska wydawanych w Znaku1 autorów robią wrażenie). W przeciwnym razie - nie warto!
Dobry pracownik zawsze sobie radzi i nie narzeka.
Praca w Znaku przypomina trochę syndrom sztokholmski
Cezary - właściwym osobom? Tzn. komu? Jak nie masz "pleców" w Znaku, to nie ma szans, żeby ktoś stanął po Twojej stronie, a możesz sobie jeszcze pogorszyć sytuację. W tej firmie nic się nie zmieni, nawet nowozatrudniona Pani od HR nie zdziała cudów, bo to nie ona rządzi. Brak szacunku do człowieka, miejsce gdzie ściany mają uszy, a młodzi nie mają szans ani na rozwój i awans ani na naukę. Jeśli ktoś popełni ten błąd i zatrudni się w Znaku to popytajcie jaka jest rotacja, ile osób przewinęło się przez wasze stanowisko w ciągu np. roku. Z dobrej firmy się nie ucieka po kilku miesiącach.
Często zadawane pytania
-
Jak się pracuje w SIW ZNAK?
Zobacz opinie na temat firmy SIW ZNAK tutaj. Liczba opinii, które napisali obecni i byli pracownicy oraz kandydaci do pracy to 18.
-
Jakie są opinie pracowników o pracy w SIW ZNAK?
Liczba opinii, które napisali obecni i byli pracownicy to 9, z czego 2 to opinie pozytywne, 5 to opinie negatywne, a 2 to opinie neutralne. Sprawdź tutaj!
-
Jak wygląda rekrutacja do firmy SIW ZNAK?
Kandydaci do pracy w SIW ZNAK napisali 1 opinii na temat procesu rekrutacyjnego. Zobacz szczegóły tutaj.