Coś bardzo złego dzieje się w tym miejscu. Od wielu miesięcy najlepsi lekarze, oddani pacjentom, zwłaszcza z wyższymi stopniami naukowymi są zwalniani przez rektora i dyrektora szpitala. W mediach robi się na nich sztuczną nagonkę. Wykupuje się płatne artykuły w gazetach typu wyborcza by oczernić najlepszych lekarzy. A w szpitalu obsługa medyczna coraz gorsza, bo nie ma już kto leczyć, najlepszych lekarzy już zwolnili. Oddział położniczy to teraz katastrofa, pacjentów przyjmują rezydenci, im też oddawane są ciężkie przypadki. Brakuje tych wybitnych lekarzy, którzy prowadzili ten oddział, nowy kierownik nie daje sobie rady. Za małą wiedzę ma, nie zdał nawet egzaminu z perinatologii. Zamiast się uczyć, biega po mediach i szczuje na swojego poprzednika, bojąc się by ten na oddział nie wrócił i nie kazał mu się uczyć. Pracownicy muszą podpisywać jakieś dziwne oświadczenia, niezgodne z prawem. Do tego błąd medyczny za błędem, zamiast fachowców wszędzie rezydenci: prowadzą ciąże, na izbie przyjęć też rezydenci, trzeba tam długo czekać bo oni nie dają rady więc rezydenci odsyłają pacjentów. Od roku bardzo dużo błędów medycznych, popękane krocza u kobiet rodzących, dzieci niedotlenione, dużo dzieci z zerową punktacją, błędy okołoporodowe. Dziwne, że nie weszła tu jeszcze żadna kontrola. Przecież przywożą tu najcięższe przypadki, a nie ma już fachowców. W czasach kiedy brakuje dobrych lekarzy, rektor pozbył się najlepszych specjalistów, pozwalniał ich. Wykosił sobie konkurencje? Strach tam już teraz pracować. Nikt nic nie wie. W ciagu roku doprowadzili oddział do ruiny.
Coś bardzo złego dzieje się w tym miejscu. Od wielu miesięcy najlepsi lekarze, oddani pacjentom, zwłaszcza z wyższymi stopniami naukowymi są zwalniani przez rektora i dyrektora szpitala. W mediach robi się na nich sztuczną nagonkę. Wykupuje się płatne artykuły w gazetach typu wyborcza by oczernić najlepszych lekarzy. A w szpitalu obsługa medyczna coraz gorsza, bo nie ma już kto leczyć, najlepszych lekarzy już zwolnili. Oddział położniczy to teraz katastrofa, pacjentów przyjmują rezydenci, im też oddawane są ciężkie przypadki. Brakuje tych wybitnych lekarzy, którzy prowadzili ten oddział, nowy kierownik nie daje sobie rady. Za małą wiedzę ma, nie zdał nawet egzaminu z perinatologii. Zamiast się uczyć, biega po mediach i szczuje na swojego poprzednika, bojąc się by ten na oddział nie wrócił i nie kazał mu się uczyć. Pracownicy muszą podpisywać jakieś dziwne oświadczenia, niezgodne z prawem. Do tego błąd medyczny za błędem, zamiast fachowców wszędzie rezydenci: prowadzą ciąże, na izbie przyjęć też rezydenci, trzeba tam długo czekać bo oni nie dają rady więc rezydenci odsyłają pacjentów. Od roku bardzo dużo błędów medycznych, popękane krocza u kobiet rodzących, dzieci niedotlenione, dużo dzieci z zerową punktacją, błędy okołoporodowe. Dziwne, że nie weszła tu jeszcze żadna kontrola. Przecież przywożą tu najcięższe przypadki, a nie ma już fachowców. W czasach kiedy brakuje dobrych lekarzy, rektor pozbył się najlepszych specjalistów, pozwalniał ich. Wykosił sobie konkurencje? Strach tam już teraz pracować. Nikt nic nie wie. W ciagu roku doprowadzili oddział do ruiny.
jak wygląda praca na stanowisku koordynatora medycznego?
Jak jest z pakietem medycznym w Uniwersytecki Szpital Kliniczny Im. Jana Mikulicza-Radeckiego We Wrocławiu? Można dołączyć rodzinę?
Jaka jest kultura pracy w Uniwersytecki Szpital Kliniczny Im. Jana Mikulicza-Radeckiego We Wrocławiu?
Pojawiłem się na SOR w poniedziałek w nocy lekarz obejrzał uraz jak sam twierdzi źle to wygląda potrzeby zabieg około godzinny częściowej amputacji . Po konsultacji z chirurgiem zostałem skierowany do poradni szpitalnej za dwa dni. Po dwóch dniach stawiłem się w poradni gdzie dowiedziałem się że dziś nikt tu nie pracuje. Po rejestracji na kolejny dzień i wizycie w poradni pani doktor obejrzała uraz i wpisała w kartę zabieg w trybie natychmiastowym , zostałem przyjęty na oddział i leżałem cztery dni przychodził codziennie inny lekarz ale żaden nawet nie pomyślał żeby zdjąć opatrunek i obejrzeć uraz! Tak sobie myślę jaka opiekę? miałbym w prywatnej klinice za kasę jąka jest mi zabierana co miesiąc z pensji na tych pozbawionych ludzkich odruchów pseudolekarzy
Ten szpital to żenada, kpina i naprawdę brak słów co jeszcze. Pacjent to zło konieczne, przywlokło się takie i głowę zawraca Panu lekarzowi. Nawet obchody są 2 razy w tygodniu!!! zastanawiam się , czy to żart czy oczekiwanie ilu w między czasie umrze i zwolni łóżeczka dla następnych? Najlepiej co wychodzi w tym szpitalu to upominanie się o kasę, a leczenie , a co to takiego ?? przykry obowiązek, ale nie koniecznie trzeba go wykonywać. Uwaga nie dajcie się zamknąć w tym szpitalu, wchodzisz o własnych nogach a wychodzisz niezdolny do samodzielnej egzystencji. Zgroza i jeszcze raz zgroza.
Jak długo trwa proces awansu w Uniwersytecki Szpital Kliniczny Im. Jana Mikulicza-Radeckiego We Wrocławiu?
Nieskończenie długo? A możesz konkretniej? :<
Proszę tego doświadczyć na własnym zatrudnieniu... W takim bagnie jak usk we Wrocławiu, zwłaszcza za czasów nietykalnego jaśniepana dyrektora i jego ścisłego sztabu... nie było ale, również teraz nie istnieje ŻADNA realna droga uczciwego awansu... Bez układów nie ma żadnej innej opcji...
tak jest
Czy pracodawca Uniwersytecki Szpital Kliniczny Im. Jana Mikulicza-Radeckiego We Wrocławiu motywuje w jakiś sposób swoich pracowników?
nie motywuje, jest bałagan, pracuje się w mega stresie, ja czuję własny oddech 2 metry za sobą
Akceptowałam... zanim poznałam skale zjawiska... Nie są to jednostkowe przypadki... tylko struktura, sticte mafijne... Jak każdy nowy członek załogi masz dobre założenia i starsza się zachowywać TAKT w stosunkach... Ale cukierek bardzo szybko okazuje się być trucizną, arszenikiem w kolorowym papierku... I, właśnie wtedy podejmujesz decyzję - wypluwasz albo łykasz gorycz i zatruwasz się dalej z krzywym uśmiechem... I serwują Ci tony takich "przysmaków"... Dlatego odeszłam bez podziękowania za współpracę...
Tak kiedyś był Kazimierz Odnowiciel a tam pracuje Mieczysław Donosiciel,jest bardzo zmotywowany,może kupić stare auto Pana profesora po okazyjnej cenie
Czekałam na SORze 2 godziny na to żeby zrobić jedno zdjęcie rtg dłoni. W kolejce przede mną była tylko jedna osoba która po 30 minutach wyszła. Na śmieszny papierek czekałam godzinę, gdzie zostały wypisane procedury które nigdy nie miały miejsca. Nawet nie odbyłam konsultacji z lekarzem który powinien był pokażą mi zdjęcie rentgenowskie. A co robili pracownicy? Przeglądali sobie telefony. Żenada.
O tym co tam się dzieje można książkę napisać. Niestety bardzo smutną. Jak pisali poprzednicy, panuje tam kolesiostwo i spychologia. Nagminne i rażące łamanie przepisów BHP. W ogłoszeniu piszą "zatrudnimy elektryka", a tak na prawdę chodzi o stanowisko konserwatora czyli osoby do wszystkiego. Takie popychadło. Z tytułu dziwnych oszczędności chcą mieć ludzi uniwersalnych, najlepiej takich co nic nie mówią i ze spuszczoną głową wykonują polecenia. PRZYSZŁY ELEKTRYKU, dla nich będziesz śmieciem. Nikt Ci nie pomoże, z zamian za to usłyszysz "niech Pan idzie i sobie załatwi". Zero szkoleń tylko podpisywanie dziwnych dupokrytek - czytaj (teraz ty za to odpowiadasz). Stres bez przerwy. Odpowiadasz np. za zasilanie budynku, w którym są dzieci w inkubatorach i gdzie do lat nie działa zasilanie awaryjne. Modlisz się by z miasta nie zabrano prądu. Co miało nie raz miejsce. W razie awarii nie masz co liczyć na pomoc ze strony przełożonych. Tylko dziwne porady np. "weź pan tleniarza on Panu poświeci". Jak wspomniałem panuje spychologia czyli często, gęsto masz wykonać robotę za kogoś innego, bo ten ktoś siedzi w biurze i popija kawkę, pierdzi w stołek i uważa się za nie wiadomo kogo. Jak się zdecydujesz na stanowisko konserwatora to masz (usunięte przez administratora) Dosłownie wszystko mogą kazać Ci robić. Jak się o coś zapytasz to słyszysz - "nie wiem, nie znam się" czytaj (usunięte przez administratora)mnie to obchodzi, masz zrobić". Często są prace na większych wysokościach niż masz w badaniach. Z tytułu pojedynczych dyżurów (zmian) jesteś z tym sam albo "załatw Pan sobie kogoś". Prace pod napięciem? Normalka. Bo to przecież nie ma sensu wyłączać tablicy. Wyłączenie tablicy czy budynku to dla nich herezja. Abstrakcja. Mógłbym jeszcze tak długo ale szkoda mi nerwów i czasu. Plusy jakie dostrzegłem to wypłata na czas i wczasy pod gruszą. Reszta to nieporozumienie. Pozdrawiam.