Opinie o Lidl Polska Sklepy Spożywcze Sp. z o.o. sp.k. w Poznań Młyńska 2

Kolos, zależy gdzie się trafi. Jak ma się normalnego kierownika i normalnych ludzi w teamie, to trzeba użerać się jedynie z roszczeniowymi klientami, wymysłami oderwanych od rzeczywistości ludzi z centrali (przydałaby się w lidlu taka akcja pt. "panie z biura posyłamy na tydzień do pracy na sklep") i widzimisię największych szych. Jak jednak kierownik nienormalny i ludzie do bani, to faktycznie może być nieciekawie. Na minus charakter pracy (myślicie, że wyrobicie sobie kondycję? Gdzie tam, najwyżej garba). Ogólna organizacja odgórna sprawia wrażenie polskiej (czyli średnio sprawnej, działającej na gębę i na znajomości). Dajcie mi miliony, a i tak nie zostałbym tam kierownikiem, ani nawet zastępcą. Najgorszym wymysłem ostatnio jest cwaniacka grywalizacja. Ktoś z oderwanej od rzeczywistości centrali sobie wymyślił, że celem aktywcji pracowników zaciągniemy ich do apki grywalizacyjnej. No dobra. Apki są fajne, można sobie coś powtórzyć, utrwalić i tak dalej. Ale potem ktoś wymyślił, że każdy sklep ma wybrać swojego 'lidera', który będzie wspomagał zespół i - jak podkreślano w ogłoszeniu - dostanie dodatkowe obowiązki. Myślicie, że za pieniądze? Gdzie tam - za aplikacyjne punkty (po prawdzie jak ich zbierze tysiące, to sobie może nawet coś kupić!). Ba, jeśli na danym sklepie nikt nie zechce się wystarczająco sfrajerzyć i podjąć się tej roli, zaszczyt owej liderskiej dodatkowej roboty spada na kierownika - bo, jak wiadomo, kierownikowi się nudzi i nie ma niczego ciekawszego do roboty. Na plus benefity i nawet przyzwoite zarobki. Mogliby tylko dać sobie spokój z tą ściemą o stawce netto, bo to nie jest stawka netto, tylko stawka netto + premia za obecność. Normalni ludzie jako netto rozumieją coś, oc mają co miesiąc jak w banku na tip top. Ja rozumiem, skąd się wzięła premia za obecność, jednak przy jej obcinaniu nieco wątpliwym etycznie wydaje mi się brak rozróżnienia pomiędzy pracownikami (takim, który nie przyszedł, bo obudził się z 38 stopniami gorączki, a takim, który nie przyszedł, bo poprzedniego dnia po prostu zachlał). ps. Bawią mnie narzekania klientów (którzy nie ogarniają, do czego służy ta strona, zatem podejrzewam, że wielu innych rzeczy też nie ogarniają). Gdyby sami siebie mieli kiedykolwiek obsługiwać, pewnie dostaliby szału i się pobili sami ze sobą. Zwłaszcza kobiety z małymi dziećmi to często jest groza i jedynym plusem przepuszczania ich przodem w kolejkach jest chyba tylko to, że wtedy szybciej opuszczą sklep. Roznoszą rzeczy po całym sklepie, wrzucają słoiki do gaci, podrzucają brudne spodnie zamieniając je ukradkiem na nowe (sic!) i mają pretensje do obsługi, że za pół kilo szynki po 2 złote za 100 gramów muszą zapłacić 10 zł, a nie 2 zł...