Firma z tradycjami... takimi, że pracownicy, którzy są tam stanowczo za długo i nie wnoszą nic do rozwoju firmy, nadal w niej pracują i mają większe przywileje. Każdy nowy pracownik traktowany jest z góry, jako najsłabsze ogniwo, którym można zarządzać, ale gdy domaga się swoich praw (np. do wolnego) to ich nie otrzymuje, a jednocześnie staje się największym wrogiem. Praca, szczególnie dla młodych, wydaje się największą szansą na rozwój, a jednak już po pierwszych tygodniach wiadomo, że z nikim nie można rozmawiać, bo cokolwiek powiesz będzie użyte przeciwko tobie. Szybko trzeba się nauczyć komu nie wchodzić w drogę, bo niektóre osoby mogą wszystko. Nie możesz nic powiedzieć przeciwko nim, bo według zarządu to "dobrzy pracownicy". (usunięte przez administratora) jak najbardziej odczuwalny, a nawet przy jego zgłoszeniu do władz i upomnieniu po kilku tygodniach stan wraca do poprzedniego. Jak odczuwalny był (usunięte przez administratora) Brak możliwości posiadania własnego zdania, bo komuś się wydawało, że ma wyłączność na jedną funkcje. Gdy okazuje się, że robi się to lepiej od tej osoby za każdym razem ta osoba będzie utrudniała działanie, od odłączania kabli, po krytyczne komentarze do każdej możliwej rzeczy. Mając ambicje i zgłaszając się po więcej zadań padała odpowiedź, że nie ma. Po odejściu nadal słyszane są komentarze, że czasem czytana była przeze mnie książka. Jednak gdyby był oglądany telewizor to wszystko byłoby w porządku (Taki znajduje się w każdym pomieszczeniu). I na to idą publiczne pieniądze. Kierownictwo działów nie bierze odpowiedzialności za nic, a zarząd zwraca do kierownictwa. A to wszystko mały wycinek rzeczy, które się tam działy. Zdecydowanie odradzam. Szczególnie osobom, które chcą się rozwijać.
Te osoby, które pracują tu długo, a nic nie wnoszą, to są na wysokich stanowiskach? Kierowniczych? Czy to raczej ludzie, którzy pracują długo, ale nie awansowali na wyższe i dlatego boją się nowych i młodych?