Jak się pracuje w Mera Sp. z o.o. Tychy? Zadaj pytanie

Witajcie, postatnowiłem po przepracowaniu kilku miesięcy w tej firmie dorzucić kilka groszy do ogólnej oceny. Przyjęty zostałem na stanowisko przedstawiciela handlowego na rynek czeski oraz słowacji - cel pracy pozyskanie firm oraz podmiotów z którymi firma może nawiązać współpracę. Można powiedzieć bułka z masełkiem w końcu skoro było zapotrzebowanie na to stanowisko to firma jest na to przygotowana? Nic bardziej mylnego. Niestety firma w żaden sposób nie była przygotowana do tego co jest związane z tym stanowiskiem pracy, pomijam już samą kwestię tego co moja praca miała przynieść, bowiem do końca nieprzedstawiono mi ani targetów ani wymaganej ilości pozyskanych klientów. Targetem do nawiązania współpracy było kilka oczywistych podmiotów takich jak:firmy budowlane,projektanci wnętrz,deweloperzy. Narzędiami PH-wca są a. samochód b. telefon c. laptop do pracy zdalnej JAk to wyglądało w Merze? Co się tyczy punktu a pracując w Merze przez 4 miesiące samochód do dyspozycji miałem przez lekko ponad 2 miesiące, mimo próśb oraz mimo ponagleń samochodu doprosić się nie mogłem - by móc w jakikolwiek sposób być efektywnym pracownikiem jeździłem samochodem prywatnym za eksploatowanie którego nie rozliczyłem się w żaden sposób, ani nie otrzymałem amortyzacji ani też zwrotu za paliwo. Punkt B niczym nie różni się od punktu A, mimo wielokrotnych prób, przypomiania a nawet niestety oczywistej pretensji telefonu do końca pracy nie otrzymałem, firma wychodzi bowiem z założenia, że najlepiej jakbyś człowieku korzystał ze swojego telefonu - zaznaczę, że pracując na PH z podmiotami z CR oraz SR telefon generować może znaczące koszty - bądź też wymagany jest dość wysoki abonament. W tej sytucji kierownictwo odnośnie moich próśb temat zignorowało, sam jak w przypadku wyżej korzystałem z telefonu prywatnego - poprzestałem po dwóch rachunkach na kwoty ponad 250 zł - mimo przypomnień za to także nie zostałem w żaden sposób rozliczony. Punkt C - cóż wiedząc i widząc jak to wygląda i chcąc mieć temat w miarę ogarnięty korzystałem z własnego sprzętu. Wymogi - z tego co było zgrubsza przekazane to na płaszczyźnie projektantów wnętrz - podpisywanie umów o współpracy - i w tej sytuacji firma pokazała, że nie można jej w żaden sposób powarznie traktować. By móc podpisywać owe umowy wymagany jest wzór takowej w języku ojczystym podmiotu, sęk w tym, że dokumantu takiego nie było, sprawę zgłosiłem od razu na początku, że tak to przecież wyglądać nie może, mimo kilkukrotnych przypomnień w stronę kierownictwa które domagało się podpisanych umów owo kierownictwo tak jak w przypadkach powyżej temat całkowicie ignorowało. W efekcie finalnym by mieć na czym pracować umowę tą charytatywnie przetłumaczyłem sam (co w ogóle nie było w kategoriach moich obowiązków). Ciągły nacisk na efekty oraz wymaganie doprowadzał do stanu w którym jedyne chwile które mogłem poświęcić na tłumaczenie tej umowy były te "po pracy" Oficialnie umowa była gotowa do wdrożenia dopiero 2 miesiące po rozpoczęciu przeze mnie pracy - zresztą sam proces weryfikacji też kierownictwo nie obchodził musiałem sobie to ogarnąć sam. Z racji piastowanego stanowiska moja forma kontatku z kierownictwem sprowadzała się do przedstawiania codziennych raportów z efektów mojej pracy, na początku pełen werwy pisałem dość obszerne sprawozdania związane z tym co udało mi się osiągnąć plus to co należałoby wprowadzić celem poprawienia rozpoznawalności marki za granicą (tutaj leży pies pogrzebany, firma postanowiła stworzyć stanowisko na rynku na którym znajomość marki jest niemalże bliska 0, w żaden sposób firma nie była reklamowana ani też nie miała żadnej grupy czy bazy firm z którymi miała nawiązaną współpracę). Niestety moje sprawozdania po kilku tygodniach stały się zbyt obszerne oraz wymagały poświęcenia zbyt dużej ilości czasu, kierownictwo zatem stwierdziło, że na moje raporty nie mają tyle czasu a ja powinienem je skrócić do minimum. Stanowisko pracy było stanowiskiem "świeżym" nie dziedziczyłem po wcześniejszym ph-wcu bazy klientów etc. wszystko to rozwijałem od zera sam bez żadnego wsparcia czy to ze strony marketingu czy kierownictwa. Jeśli ktoś myśli, że można coś stworzyć przez niespełna 3 miesiące pracy w sytuacji w której wszystko stawia się od 0 to życzę powodzenia :) Efekt finalny? Cóż nie dostałem przedłuzenia umowy - dlaczego? Tego się nie dowiedziałem, w jaki sposób mogłem przedstawić swoje argumenty? W żaden gdyż na mój temat odnośnie efektów mojej pracy itd rozmawiało z panią prezes to kierownictwo które miało mnie w głębokim poważaniu już od samego początku - efekt był raczej spodziewany. Nie wiem jak to wygląda ze strony/pozycji handlowca - lecz co się tyczy mojej - cóż firma promuje się jako salon z luksusowym towarem - showroom itd. jak dla mnie sposób bycia, zachowania a przede wszystkim współpracy to poziom podrzędnego markeciku z zabitej dechami dziury gdzieś na zapomnianym przez Boga miejscu.