no ja też bym wyslala to CV tak jak ktoś sugerował ale nie chce żeby do mnie dzwonili jak wyjdzie ze jakaś słaba atmosferę tu maja gdzie ludzie nawet choć trochę sie nie lubią. Opiszecie najpierw jak teraz jest bym wiedziała?
No te komentarze z przeszłości nie są zbyt optymistyczne - faktycznie w tej firmie takie dziwne nastroje? Można liczyć na coś powyżej najniższej krajowej czy dalej się wkurzają o ich podnoszenie?
Ta firma jeszcze w ogóle istnieje?
Firma funkcjonuje na rynku i z tego, co widzę, oferuje możliwość odbycia stażu lub praktyk studenckich: http://www.igo.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=43&Itemid=49 Może byłeś kiedyś zatrudniony w IGO? Chciałbyś podzielić się swoimi wrażeniami na temat tego pracodawcy?
Ta strona internetowa wygląda jakby nikt tam nie zaglądał od czasów prezydentury Kwaśniewskiego, ciekawe czy to aktualne.
Jak wygląda na tę chwilę sytuacja w IGO? Czym teraz zajmujecie się w pracy w tej firmie? Chętnie dowiem się czegoś na temat obowiązków.
Młodsza Specjalistka Obsługi Klienta (Język Niemiecki)
Doradca Techniczny z językiem włoskim lub francuskim
Liczyłem, że dowiem się czegoś o pracy w firmie ,a tu rozczarowanie. Może ktoś znajdzie czas żeby tu napisać kilka informacji?
Człowieku, działalność związana z ochroną środowiska chyba od dawna tam nie istnieje. Spółka nie będzie nigdy wyrejestrowana, ponieważ prezes sprowadza na nią części do maszyn z zagranicy (podobnie jak druga spółka IGO w Krakowie). Ochronę środowiska prowadziła jego matka w podeszłym wieku. Wystawili jakieś ogłoszenie? Zależy o co ci choddzi. Jeśli chcesz się czegos nauczyć to nie ma za bardzo od kogo, wszyscy wykwalifikowani pracownicy, łącznie z kierownictwem i kadrową odeszli parę lat temu (tak jak i ja). Jakieś dwa lata temu została tam tylko jedna pracownica - dziewczyna do bicia szefowej. Jeżeli jakimś cudem dalej tam pracuje, to niewiele ci przekaże, trudniejsze rzeczy zawsze przerzucała na innych, sama opanowała tylko kilka wypracowanych przez lata zagadnień. Jeżeli jesteś już fachowcem branży, to zaproponuja ci minimalną krajową lub zlecenie za stawkę z początku lat 90-tych. Pamiętam jak premier Szydło podniosła minimalą do 2 tys. brutto. Szefowa dostała takiej furii, że mało nie wywaliła drzwi; "Czy ta premier zwariowała? Ileż to będziemy tym pracownikom płacić?" Jeśli to coś jeszcze jakimś cudem działa i tam pójdziesz do pracy, to napisz co tam słychać. Szczęśliwego Nowego Roku. Pozdrawiam.
To co działo się w tej firmie, to naturalna konsekwencja psychicznego reżimu jaki tam panował. Z tego co wiem, najprawdopodobniej została tam tylko jedna osoba, która nie odejdzie nigdy ze względu na długoletnie uzależnienie psychiczne z elementami syndromu sztokholmskiego. Z nią też związana jest historia, która pomoże was przestrzec przed tą firmą. Kiedyś z jeszcze jedną koleżanką, która wtedy tam pracowała, zostały wysłane na wyjazd firmowy do Paryża. Zostały tam napadnięte przez trzech czarnoskórych napastników i okradzione. Jedna z nich była w wysokiej ciąży, więc wysyłanie pracownika za granicę w takim stanie samo w sobie ociera się o kryminał, ale to nie koniec absurdu. Napastnicy ukradli im pieniądze firmowe. Szefowa po powrocie stwierdziła, że napad napadem ale pieniądze muszą zwrócić. Ze względu na okres świąteczny łaskawie w ratach. W końcu zabawy w ciąży z czarnoskórymi mężczyznami są kosztowne, prawda? Warto też opowiedzieć o wysyłaniu pracowników w delegacje kilkaset kilometrów niesprawnymi samochodami. Gdy się posypały w trasie, pracownicy byli zostawieni praktycznie sami sobie. Zapewne będą szukać kogoś naiwnego do roboty więc nie dajcie się nabrać. Zasady działania firmy można porównać do organizacji państwowej Korei Północnej. Nikt nie mógł powiedzieć ani słowa prawdy, gdyż równało by to się z samobójstwem. Za rządy fikcji i psychozę odpowiedzialna w dużej mierze była ulubienica szefowej, nazwijmy ja na potrzeby tego komentarza "Suzi". Zmanipulowała ją doszczętnie. Sama Suzi pod nieobecność szefowej niejednokrotnie z dumą chwaliła nam się że stara je jej z ręki i łyknie każdy kit. Dobrze nauczyła się przedstawiać swoją mierną pracę (jak zweryfikowało życie wręcz kiepską) jako geniusz i boskie umiejętności. Kolega pracujący w jednej z firm w podobnej branży, natrafił na jedno z jej "dzieł" zgłoszone do poprawy przez urząd gminy dla którego opracowanie było wykonywane. Błąd na błędzie, błędne założenia i obliczenia (jej nazwisko, a właściwie dwa nazwiska trafiły ponoć na jakąś czarną listę wśród samorządów). Oczywiście premii pobrała za to jak za zboże, udając że się na tym zna. Szanowna księżniczka Suzi miała osobną listę płac aby plebs się nie dowiedział ile zarabia (było to ok. 5 tys. miesięcznie). Reszta oczywiście minimalna i narzekania że firma biedna. Na szczęście koleżanka do niej dotarła, miała też dostęp do tajnych exceli gdzie "obliczane" były premie (prawe nigdy nie wychodziły poza obszar liczb urojonych w arkuszu, za wyjątkiem jednej osoby, zgadnijcie której). Za delegacje oczywiście nie płacili, to co z ostało z zaliczek pobranych na wyjazd lądowało w tzw. "lewej kasie". Kiedyś szefowa zrugała księgową, za to że chciała rozdzielić pozostałe z wyjazdu 50 zł pomiędzy dwóch pracowników po delegacji. Po tym zdarzeniu powiedziała że już nigdy nie będzie rozmawiać z tymi ludźmi o pieniądzach. Zresztą i tak niedługo potem odeszła. Oczywiście dla księżniczki Suzi kilka tysięcy zawsze się znalazło, o wycieczkach dla niej i dla jej męża na koszt firmy nie wspominając. Delikatnie mówiąc podwójne standardy. Nie wspomnę, że miała skrócony czas pracy za pełną pensję, czego nigdy nie doświadczył żaden inny pracownik w historii firmy, jak stwierdziła szefowa, Suzi może pracować tylko godzinę dziennie, a zrobi więcej niż cała reszta przez 12 godzin (zdarzyło się że dostała premie za to że jej dziecko nauczyło się liczyć do dziesięciu, na dowód przedstawiła nagranie na komórce). Pieniądze zarobione przez pracowników rzecz jasna potrzebne były na "spłacanie kredytów zaciągniętych na wasze pensje, a wy byście tylko cycka ssali". Sposób prowadzenia spraw finansowo-księgowych zakrawał na prestiżową nagrodę "Amber Gold Awards". Gdyby wkroczyła kontrola skarbowa, ZUS i PIP to mieli by niezłą gratkę, nie musieli by polować na "żarówki" w warsztatach. Kiedyś Suzi z szefową podpisały umowę niemożliwą do realizacji, po czym prezes zażądał wysyłania mu wszystkich umów do sprawdzenia. Na to Suzi stwierdziła, że nie będzie jej spaślak uczył przetargów, bo ona się na tym zna a on nie. Wielokrotnie napuszczała pracowników na szefową, w celach prowokacyjnych. Kiedy wszyscy pracownicy zorganizowali zebranie z prezesem, żeby skończyć z tą chora sytuacją, efekt był taki, że Suzi została prokurentem jednej ze spółek córek. Kiedyś Suzi poszła na rozmowę kwalifikacyjną do firmy do której potem odszedł jeden z pracowników. Przebieg tej rozmowy do dziś jest anegdotą w tamtej firmie. Powiedziała prezesowi, że w IGO jest mózgiem bo szefowa jest niedołężna a prezes na niczym się nie zna i ona ciągnie cały interes, bez niej nic by z tej firmy nie było. Na pytanie czemu chce zmienić pracę skoro jej w IGO tak dobrze, powiedziała że słyszała że Pan prezes sobie nie radzi i ona mu podciągnie firmę, poza tym planuje drugie dziecko i chce mieć wyższą podstawę. Prezes aż zaniemówił.
Pracowałem kiedyś w tej firmie. Sposób jej funkcjonowania i traktowania ludzi wywodził się jeszcze z poprzedniego ustroju, czyli kijem po plecach i knebel do pyska. Z resztą tradycje milicyjne w rodzinie właścicieli były powodem do dumy i przechwałek, a nie wstydu. Dużą przyjemność sprawiało wyśmiewanie pracowników ze względu na ich niskie zarobki, przykład: "Czemu ty się jeszcze nie budujesz? Zobacz, prezes się wybudował pod Krakowem, a ty co?" (pytanie zadane z uśmiechem na ustach pracownikowi, któremu płacili minimalną krajową) lub "Jak ten IPN mógł zmniejszyć emeryturę do 2 tysięcy, przecież za tyle nie można przeżyć!" - (słowa wypowiedziane przy pracownikach zatrudnionych za minimalną - to wiem z relacji bo już tam nie pracowałem). Inny przykład: "Pracować za tyle to wstyd", "Musimy dostosować firmę do niskiego poziomu pracowników, jak się zatrudnia z litości to są takie efekty" i wiele innych dużo gorszych sformułowań, oczywiście normą było też opowiadanie pracownikom o swoim bogactwie, w celu osiągnięcia prywaciarskiej satysfakcji. O narzekaniu na ZUS i podatki nie wspomnę, to u "Januszy biznesu" normalna sprawa. Całkowity brak rozwoju firmy i i nwestycji w pracowników, cały czas miało się wrażenie, że jest ona prowadzona z przymusu. Omijać łukiem szerszym od Łuku Kurskiego. Pozdrawiam.
nie polecam
Potwierdzam wszystko co napisał przedmówca. Wspomniana "pupilka" to osoba posiadająca wszystkie cechy socjopaty gardzącego innymi ludźmi. Typowy wampir energetyczny. Nie ma sensu się o niej rozpisywać, karma wraca do każdego. Pod koniec atmosferę w firmie można było kroić nożem do kebaba - głównie za sprawą wspomnianej osoby, która w rzeczywistości steruje właścicielami. Owo sterowanie doprowadziło do tego, że w firmie dziś zostały dwie osoby i to pewnie nie na długo.
Dobre miejsce na pierwszą pracę dla absolwentów. Jednak po pierwszym kwartale poziom skąpstwa zaczyna irytować. Z każdym kolejnym miesiącem zaskakuje coraz bardziej. Pracownik musi upominać się o należne mu premie. Pracownicy uciekają ze względu na skandaliczne wynagrodzenie i pogarszającą się atmosferę, która niegdyś była jednym z atutów tej firmy. Trzeba uważać na humory Szefostwa i pupilki szefostwa. Wszelkie pozytywne inicjatywy i wkład w rozwój firmy pozostają bez echa. Panuje zasada - płacić jak najmniej - wymagać jak najwięcej. Firma typu ucz się i uciekaj.
