CS Group Polska S.A.

Pracowałem jako handlowiec przez prawie pół roku. Postaram się opisać tu moje spostrzeżenia, uwagi i wnioski obiektywnie, ale oczywiście ostateczną ocenę zostawiam wam. W firmie jest na prawdę bardzo ciekawa wizja pomocy klientom, radzenia im w rozwiązaniach marketingowych i to jest klepane jak mantra na szkoleniach, że mamy być klienta przyjacielem, najlepszym możliwym doradcą co do pracy potrafi niezmiernie zmotywować i zapalić do nauki. I na prawdę dział szkoleń jest super i widać, że pracują tam ludzie z wiedzą i pasją, zwłaszcza (usunięte przez administratora) to klasa światowa. (szkolenia miałem w Warszawie). Po szkoleniu przychodzi czas tzw. roboty. Trafiłem do mojego oddziału regionalnego, pierwszy tydzień jeszcze spoko, jakieś małe szkolenia bo ktoś do nas przyjeżdżał z wwy, rady, podpowiedzi, (usunięte przez administratora) W ciągu dnia pracy ciągłe naciski, że masz odbyć 3 spotkania z klientem, musisz pośrednio nadzorować każdy podpisany kontrakt czy jest realizowany poprawnie (i tu polecam każdemu to robić, ponieważ produkcja za przeproszeniem popełnia błąd w jakiś 75% projektów i potem tłumaczycie się przed klientem), rozliczyć każdy podpisany kontrakt i jeszcze wykonać 70+ telefonów na zimnej bazie aby umówić przyszłe spotkania (takie przynajmniej były wymogi w moim dziale narzucone przez kierownika). Tak się po prostu na dłuższą metę nie da, wyciskają cię ile mogą i się wypalasz. Generalnie sugerowanie, że powinienem przynieść do firmy kontrakty z firmami moich znajomych bo przecież tak najłatwiej kogoś pozyskać (usunięte przez administratora) Plan finansowy robiłem po 200-300%, natomiast brakowało tzw "sztuk" (może przez to, że nowy rynek? ludzie nie ufali produktowi? ) co skutkowało tym, że co najmniej raz w tygodniu byłem ochrzaniany, że nie chce mi się pracować mimo, że wydawało mi się iż robię na 150% swoich sił bo spotkania odbywałem np po godzinach pracy, zdarzyło się w weekend itp. co nie spotykało się nawet z żadną aprobatą czy dodatkową premią - tylko skwitowanie na zasadzie, że przecież taki jest STANDARD i tak ma wyglądać zaangażowanie w firmę! No chyba kurde nie.(usunięte przez administratora) No i tak trwało to kilka miesięcy, po czym nadszedł dzień mojej rezygnacji, a nastąpiło to po tym, kiedy mój przełożony zarzucił mi, uwaga, że uświadamiam klientów i po co to robię?? Zarzucił mi, że jeżeli ja mam zamiar np informować na rozmowie klienta o potencjalnych kosztach zbudowania widoczności marki w sieci i całym procesie czasowym, zamiast po prostu wepchnąć mu coś na siłę, a potem bombardować klienta co kilka miesięcy, że trzeba coś dodać, dorzucić i zbijać na nim kabzę to tak w tej firmie to nie działa i jak mi się nie podoba mogę złożyć wypowiedzenie, co też zrobiłem tego samego dnia. Dla mnie reputacja i działanie w zgodzie z klientem i na jego korzyść było ważniejsze niż te dodatkowe 500zł na wypłacie. Podsumowując: Jeżeli jesteście zainteresowani pracą telemarketera, account managera i project managera w jednym za pensję telemarketera to śmiało jest to robota dla was. Jeżeli natomiast cenicie sobie zdrowie psychicznie i własną godność odpuśćcie i szukajcie dalej. Dodam jeszcze, że z całej ekipy która startowała w moim dziale po 6 miesiącach nie został nikt, a z ekipy 9 osób ze szkolenia jeszcze trzyma się jedna. Także wnioski wyciągnijcie sami. (usunięte przez administratora)