Realizowałam receptę w aptece na lek w dwóch dawkach i nie było leku w jednej z zaordynowanych przez lekarza. Dostałam karteczkę, aby zgłosić się po odbiór leku następnego dnia co uczyniłam, ale niestety leku nie było. Zapytałam więc o przyczynę, ale Pani szukając przyczyny w laptopie co trwało ponad 20 minut nie była w stanie mi wyjaśnić jak to się stało, Zaproponowała , aby zgłosić się kolejnego dnia lub poszukać leku w innej aptece. Wyjaśniłam, że bazując na zaufaniu do posiadanego kwitka rozpoczęłam kurację w zmniejszonej o 1/3 dawce zaleconej przez lekarza i nie mogę tej sytuacji przedłużać bez szkody dla swojego zdrowia.Niestety moje argumenty nie robiły żadnego wrażenia i po ok. 40 minutach wyszłam "z kwitkiem". Uważam, że jest to niemoralne i niezgodne z etyką zawodu farmaceuty i lekceważeniem pacjenta - chorego człowieka.. Nie usłyszałam nawet słowa przepraszam.
Nie rozumiem pretensji, skoro lek nie dojechał do apteki, na pewno została pani prze[proszona, chociaż nie była to wina pracowników apteki, co w takiej sytuacji miałby zrobić pracownik? pójść na piechotę do hurtowni? Argumenty w stylu, stosuję już kurację. itp, itd....są słabe, bo co z tego? nagle, w świetle tych wszystkich argumentów lek się zmaterializuje i ktoś go wyjmie spod lady???