CERI International Sp. z o.o.

Przez pandemię jednak sporo się zmieniło w Ceri. Tylko dzięki wysiłkowi pracowników, firma osiąga te same rezultaty finansowe, a nawet lepsze. Co nie jest docenione przez pracodawcę. Wszyscy na home office? Nie ma dofinansowania posiłków, bo firmie prowadzącej kantynę się nie opłaca. Inni pracodawcy dają wolne na zaszczepienie, oni łaskawie pozwalają na wyjście prywatne, by pójść się zaszczepić. Co oczywiście nie jest bez znaczenia dla efektywności i co gorsza, wyniku finansowego zespołu. Owszem firma się szczyci, że zwraca pracownikom koszty prądu/internetu ale to są grosze w porównaniu, co później się dostaje na rachunku. Na pewno nie pokrywa to internetu i prądu razem. Dziwię się sposobowi zarządzania pracą zespołu. Nie ma czyszczenia tasków do zera, zawsze coś zostaje, przez co z dziewczynami musiałyśmy zostawać na nadgodzinach, gdy przyszło więcej wniosków do opracowania. Jak starczyło kasy, to były płatne, jak nie to odbioru. Później znowu zachęta by pracować, kiedy klient ma wolne, co jest pracą w jak niedziele (dwukrotność stawki) i na to pieniądze są. Dramat się robi, gdy 2 osób nie ma. Wtedy już plan się nie spina i łapanka na nadgodziny. Najważniejszy jest klient i żeby robić dużo i dobrze. A tak się nie da. Mamy być profesjonalni w kontaktach z klientem, ale gdy jego pracownicy wyjeżdżają nam, dziewczynom (!) z wulgaryzmami, to oni mają gorszy dzień i kierowniczka (!) nawet nie wstawia za nami! Szczena mi opadła, jak to zobaczyłam. Kolejnym minusem jest system, gdzie pobiera się wnioski. Stare wyjadaczki, podglądają sobie wniosek w innej aplikacji i wybierają co łatwiejsze. Na zasadzie "kto pierwszy, ten lepszy". Niektóre, zwłaszcza dłuższe stażem pracownice, to z samego rana (5:00 - 6:00) zaczynają pracę, by pobrać na siebie te najprostsze. Zapomniałam dodać, że norma czasowa na wniosek ma się jak pięść do nosa. Więc najlepiej porobić najprostsze wnioseczki, wyrobić te 120 % za które płacą i mieć resztę dnia wolnego. Oczywiście należy machać myszą, by komputer nie zgasł, ale nikt tego nie sprawdza. A dostanie dodatku językowego za poziom C1 graniczy z cudem. Tam nawet kierowniczka na codzień rozmawiająca z zagranicą nie ma tego dodatku. Chyba mają taki układ z firmą oceniającą, by nikomu nie przyznawać tego poziomu. Co ludzi naprawdę doprowadza do płaczu. Tak więc na początku bardzo fajne wrażenie, a później szybko się wypaliłam. Tam człowiek jest jedynie trybikiem, bez uczuć i potrzeb.