Na rozmowie o pracę - jak się później okazało - jedna wieka ściema, Wszystko miało być pięknie, kolorowo, a później wyszło szydło z worka. Dyrekcja / właścicielka, której nie ma na miejscu i która nie zna przepisów prawa oświatowego i BHP. Braki kadrowe urządzone przez dyrekcję, bo przecież nie potrzeba większej ilości pracowników. Dwie woźne (zwane pomocami nauczyciela, ale to osoby bez wykształcenia pedagogicznego, które w mojej pracy nauczyciela nigdy mi nie pomogły) na trzy sale. Grupy mieszane wiekowo, gdzie praktycznie co roku zmienia się skład i wychowawstwo. Nepotyzm - jedna z "pomocy" to siostra wicedyrektorki, kobieta ucząca angielskiego to kumpela dyrektorki. Pani od angielskiego krzyczy do dzieci, zero podejścia pedagogicznego, angielski polegał na tym, że dzieci siedziały pół godziny na dywanie i wpatrywały się jak cielątka w ekran tablicy interaktywnej. W łazience szczoteczki do zębów i kubeczki jedna na drugiej i wieczny brud. W sali, jeśli chodzi o zabawki - totalny chaos, nikt ich nie czyści, na półkach powrzucane byle jak. Kiedy zaczęłam układać ubrudziłam się kurzem. Zabawki zakupione przez dyrekcję nie odpowiednie do wieku dzieci (bardzo małe elementy w maluchach). Nikogo nie obchodziło co robiłam na zajęciach z dziećmi, tylko czy zrobiłam ładne zdjęcia, żeby można było pokazywać rodzicom jakie to cudowne przedszkole. W grudniu nie było praktycznie żadnych zajęć dydaktycznych, bo trzeba było robić próby do przedstawienia świątecznego. A ze nie wszystkie 5-latki potrafią policzyć do 20? Co tam. Ciągłe zmiany wychowawstwa dają się we znaki, grupy bardzo słabo zintegrowane. Zdarzało się, że byłam po 2h lub więcej sama w sali i nie mogłam się iść wysikać, bo jedna z "pomocy" nie obecna, a druga przepadła na 2h na kawie. Nawet kiedy były w sali często tylko przesiadywały przyglądając się jak pracuję. "Zajęcia matematyczne", którymi szczyci się przedszkole tak naprawdę nie istnieją, są to zwykłe elementy zabaw matematycznych wplatane w zajęcia (jak to się obydwa wszędzie, w każdym przedszkolu, ale nie nazywa się tego szumnie zajęciami matematycznymi) prowadzone przez osoby bez wykształcenia w zakresie edukacji matematycznej. Generalnie, wszystko robione pod "publiczkę" rodziców, z których większość pewnie zadowolona, bo zdjęcia i PR piękny, ale nie widzą tego, co pod spodem. Nie wiadomo o co chodzi? Chodzi o pieniądze, I to jest na pierwszym miejscu, na drugim "wrażenie" zrobione na rodzicach. Dobro dzieci gdzieś na szarym końcu. Pożegnałam się z tym miejscem, bo nie zgadzałam się na zmiany grafiku z dnia na dzień, bez uprzedzenia i darmowe nadgodziny, co stanowi złamanie przepisów prawa pracy, ale dyrekcja nawet o tym nie wie.
Często zadawane pytania
-
Jak się pracuje w Mały Inżynier Beata Stankowska?
Zobacz opinie na temat firmy Mały Inżynier Beata Stankowska tutaj. Liczba opinii, które napisali obecni i byli pracownicy oraz kandydaci do pracy to 1.