Dzieje się i to dobrze się dzieje, firma dobrze oceniana, praca w takim miejscu to przyjemność, polecam.
2/2 Opiekun lokalu :) Cokolwiek to znaczy, bo ja naprawdę nie wiem. Na jednej z moich zmian przyjechał człowiek, aby naprawić kilka pierdółek na lokalu. Ok, spoko. Kilka dni później dowiedziałam się, że to "opiekun lokalu". Od tamtej pory nie dało nic się gościowi powiedzieć. Nigdy nie widziałam, żeby człowiek w przeciąhgu kilku dni tak obrósł w piórka. Pierwszego dnia, gdy jeszcze nie wiedziałam, że to "opiekun lokalu" zaproponowałam mu kawę. Później, gdy przyjeżdżał, już sam podchodził sobie do ekspresu i ją robił. Teraz tak sobie myślę - opiekun lokalu powinien mi zwrócić uwagę, że nie mogę tak robić kawy, bo to wyjdzie na inwentaryzacji. A zamiast tego później sam sobie korzystał z tych kapsułek. Ciekawe, ile przy inwentaryzacji mieli na minsuie. Żadnego problemu nie można było zgłosić, bo nie było kierownika. Był ten opiekun lokalu i laska, która uważała się za kierowniczkę, ale jeżeli był jakiś problem to nie do nich. Pewnego dnia nie mogłam zakręcić kranu, woda nie chciala przestać lecieć. Swoją drogą, ten właśnie kran "opiekun lokalu" naprawiał jakieś 3 dni wcześniej. Nie majac już innego pomysłu, dzwonię do tej laski: "A próbowałaś ten kran zakręcić?" No żesz... Takie było podejście tych niezbyt inteligentnych ludzi do każdego problemu. W końcu sama znalazłam zawór, bo gdzieżby oni wiedzieli, gdzie zawór jest. Wypłata. Wypłatę za kilka dni w styczniu miałam dostać danego dnia. Teraz on nie ma, ja no okej, w piątek może być. Przyjeżdża opiekun lokalu w piątek, robi wszędzie (usunięte przez administratora) Pytam się w końcu, co z wypłatą. Na to, że on nie ma, że musi wyciągnąć z kasy. I w ogóle to my nawet na siebie nie zarobiliśmy itd. Gadka w takim stylu, jakby myślał, że powiem: "A to jak są małe utargi to mi nie płać". W końcu łaskawie wyciągnął pieniądze z kasetki i mi zapłacił, chociaż samo to, że nie miał naszykowanej dla mnie wypłaty, gdy już dawno powinnam ją dostać, było dla mnie niesmaczne. Tak samo żałosne było, że przez 3 tygodnie nie dostałam umowy. Bo oni nie mają czasu, bo zmiana właściciela itd. Mimo wszystko 3 tygodnie bez umowy to zdecydowanie za długo. "Ale Ty ją masz, tylko jej nie podpisałaś"(?). W końcu stwierdziłam, że dłużej bez umowy pracować nie będę. Mieli mój numer konta, porobiłam zdjęcia godzin. Gość odzwya się kilka tygodni później, że jeżeli chcę wypłatę to mam do nich przyjechać. Napisałam partnerowi upoważnienie do odbioru mojego wynagrodzenia, ale przecież tam pracują zbyt wielcy idioci, żeby zdawać sobie sprawę z tego, że to jest dokument (przynajmniej z moim podpisem, a nie jak ta niewidzialna umowa, ha, ha). Gość mówi partnerowi, że nie mają numeru konta, na co on odpowiada, że mają, że podawałam. A to w takim razie wyślą na konto. Tydzień później jednak nie, jednak mam przyjechać po gotówkę. I w ogóle to ja mogłam tam tyyyyle zarobić (nie mając godzin nawet na 3/4 etatu, na pewno) i ja miałam umowę (nieważne, że nic nie podpisywałam i na oczy jej nie widziałam) i oni robią mi łaskę, że nie dają mi dyscyplinarki (dyscyplinarki, gdy nie miałam umowy). Na koniec jeszcze chcieli mi wmówić, że źle pracowałam i że nawet nie mówiłam: "Dzień dobry" klientom. Klasa sama w sobie tak oczerniać ludzi, bo zrezygnowali z jakże cudownej oferty pracy. Podsumowując, była to praca w dziwnym lokalu, bez kierownika, bez kogoś, kto znałby się na gastronomii. Z nikim nie można było tam rozwiązać problemu. Laska zmieniała sobie sama ceny na POSie, nie informując o tym współpracowników. Jeżeli o współpracowników chodzi - niestety, ale była to praca z ludźmi, którzuy dużo wymagają od innych, a od siebie nic, bo po ich zmianiach przychodziłam na (usunięte przez administratora) czekały na mnie niepomyte naczynia itd., a mi potrafili wysłać SMSa na wolnym, że nie domyłam tej jednej łyżeczki. Współpracownicy w klientów mieli wy*ebane., koleś 15 minut przed zamknięciem lokalu mówił ludziom, że on im już nic nie sprzeda, bo ma policzoną kasę. Serdecznie nie polecam tego lokalu.
1/2 Moja opinia dotyczy lokalu Carte D`or w Designer Outlet Center (Fashion House) w Sosnowcu. Mam nadzieję, że dotyczy się tylko tego i że w innych miejscówkach tak to nie wygląda. Miałam wątpliwą przyjemność pracować tak z końcówką stycznia/początkiem lutego. Już na samym początku dużym minusem był fakt, że w lokalu nie było kierownika i każdy pracownik czuł się tam, jakby to od niego wszystko zależało. Jeżeli chodzi o przeszkolenie mnie - "tego nigdy nie robimy", "a to mów, że tego nie ma". W czasie, kiedy poszłam do pracy, zmieniał się właściciel. Uważam też, że przy rozmowie (przez telefon, żadnej kwalifikacyjnej nie było) powinnam zostać poinformowana, że niedługo zmienia się właściciel. Bez sensu było szkolenie pod poprzednią właścicielkę, żeby za kilka dni wybijać sobie wszystko z głowy, bo wszystko się pozmieniało. Od razu zaznaczałam, że potrzebuję dużej ilości godzin i że będę szukać jeszcze innej pracy. Laska, która robiła z siebie kierowniczkę, od razu mówiła, że: "Dostaniesz u nas tyle godzin, że nie będziesz musiała iść do innej pracy". Patrzę później na grafik - 114 godzin. Laska, która robi z siebie taką mądrą i wszystkowiedzącą nawet nie wie, ile godzin wynosi cały etat. To zdecydowanie duży problem, gdy człowiek umawia się na cały etat, a nie dostaje godzin nawet na 3/4. Jak wspomniałam w lokalu nie było kierownika, ale wspomniana wyżej kobieta chciała, żeby wieczorem wysyłać zdjęcia raportów do niej. Po zmianie właściciela te zdjęcia chciał jeszcze właściciel oraz "opiekun lokalu" (cokolwiek to stanowisko oznacza). Nikt jednak nie zaproponował dorzucenia się do rachunku za telefon, bo te zdjęcia oczywiście mieliśmy wysyłać ze swoich prywatnych telefonów. Na wolnym laska potrafiła mi przysłać kilka SMSów w stylu" :Nie domyłaś jednej łyżeczki". Ja rozumiem zwrócenie uwagi, ale wysyłanie człowiekowi na wolnym SMSów z takimi pierdółkami jest żenujące i nieprofesjonalne. W żadnej innej firmie, no już nawet w Dominium, nie spotkałam się z męczeniem człowieka na wolnym o takie pierdoły. W dodatku praktycznie za każdym razem jakieś 15 minut przed rozpoczęciem pracy: "Jesteś już gdzieś w okolicy?". No już będę im przychodzić 15 minut wcześniej, nie mając za to płacone.
Pracowalam w carte for w Radomiu , na rozmowie o pracę menagerka/szefowa była bardzo mila . przez trzy dni szkolenia bezpłatnego tez była milutka i chciala pomagać . dopiero po kilku dniach pokazała rogi. Chciałam dostać umowę to zrobiła wielkie oczy i powiedziała ze w drugim przepracowanym miesiącu dostane umowe. Zrezygnowałam o wiele wczesniej ze wzgledu na niskie zarobki ( 7 zł ) i brak szacunku dla pracownika i brak umowy przy pierwszym dniu pracy( 1 miesiącu ). Dzwoniąc do menagerki w sprawie wypłaty ( 10 dzień w miesiącu ) owa pani z pod denerwowaniem i uniesionym tonem mówi ze zadzwoni do mnie na nastepny dzien i po informuje kiedy mam przyjść po wypłatę. Nie zadzwonila. Współpraca z carte dor w Radomiu to żenada.
Kierowca w Transporcie Międzynarodowym na cysterny chemiczne
Oseskowej raczej chodziło o właścicieli, a nie o pracowników. A swoja droga jak juz sie pracuje nawet jako 'sprzataczka' to przydałoby sie wiedzieć do czego jaki plyn i szmatka, tak samo jako kelnerka należy zapoznać sie z karta menu. Co do lodów to faktycznie są mega pyszne
Właściciele to kilku niedojrzałych ludzi którzy nie maja pojecia o branży (nie rozróżniają latte od americany)
Witam wie ktoś może po ile godzin pracuje się w Carte door
Pracował ktoś? Widze że co jakiś czas oferta pracy jest wiec chyba duża rotacja pracowników? Ktoś coś może powiedzieć na ten temat? Jakie zarobki i umowa?
