Opinie o DH Vitkac w Warszawa

Opinia o pracy w krakowskim oddziale. Właścicielem firmy jest milioner, którego nie obchodzi inflacja, podwyższenie czyjegoś kredytu czy czynszu. Wychodzi z założenia że jeśli nie ten pracownik to inny. Cała firma obsadzona jest jego znajomymi. Zazwyczaj są to osoby całkowicie nie znające się na modzie czy zarządzaniu zespołami. Warunki zatrudnienia są proste. Umowa o pracę lub zlecenie. Kwota na umowie o pracę trochę ponad najniższą. Do wypłaty doliczana jest premia. Premia uznaniowa, rozdzielana przez kierownika. Nikt nie wie dokładnie od czego zależy wysokość całej premii i jakie warunki trzeba spełnić, żeby była wyższa. Zazwyczaj kwota ta oscyluje w okolicach 300zł-900zł. Proces rekrutacji przebiega w prosty sposób. Kierownik przychodzi na rozmowę kwalifikacyjną z wydrukowanymi papierami. Był okres że brali wszystkich, była bardzo duża rotacja pracowników, każdy kto miał chociaż trochę więcej ambicji lub znalazł inną pracę zwalniał się. Na rozmowie nie ma sprawdzenia znajomości angielskiego. Odnośnie kierownika jest on tylko z nazwy, nie ma poważania u pracowników. Pracownicy wręcz cieszą się kiedy go nie ma, ponieważ wprowadza niepotrzebną, napiętą atmosferę. Nie ma pojęcia jak dobrze zarządzać ludźmi, często robi aferę, próbuje krzykiem podkreślić swoją pozycję. Osoba ta również nie zna systemu i języka angielskiego. Kiedy są wizytację gości z zagranicy wysyła do nich osoby znające język. Nie potrafi nawet dobrze wymówić nazw marek sprzedawanych w sklepie. Non stop siedzi na kamerach i czepia się pracowników o to że rzekomo nic nie robią. Przez to znajdują sobie zajęcia na siłę. Wysługuje się swoimi dwoma zastępcami, robi tak naprawdę tylko grafik, resztę robią ludzie za nią. Miewa też bardzo błyskotliwe pomysły jak mycie podłóg lub dywanu domestosem. Premia dla każdego ustalana jest przez kierowniczkę. Nikt nic nie powie ponieważ boi się o swoje pieniądze. Wystarczy się odezwać lub pójść na L4 i można pożegnać się z jakąś częścią premii. Jest to osoba która liczy każdy grosz firmy. Nie potrafi nic załatwić, boi się zadzwonić lub napisać maila do właściciela. O większości problemów jak i próśb pracowników właściciel nie wie ponieważ kierownik boi się zapytać lub o coś poprosić. Pracownicy myją podłogi starymi, brudnymi mopami, odkurzają starymi i głośnymi odkurzaczami. Jedzą posiłki siedząc na rozciętych, starych sofach, nie mając wystarczającej ilości sztućców lub kubków. Nie ma wyjść pracowniczych, wigilii lub innych spotkań integracyjnych. Pracownicy non stop słyszą że nie ma pieniędzy, że jest kryzys. Można zapomnieć również o outfitach pracowniczych. Reasumując osoba na stanowisku kierowniczym pcha to miejsce w dół. Jest trzymana ponieważ ma znajomości i wydaje mało kasy. Pracuje się w kamienicy obok rynku. O ile butiki na pierwszy rzut oka wyglądają na zadbane, magazyny to istny dramat. Ubrania, buty i inne rzeczy układane są zazwyczaj na metalowych pułkach, wysokich na kilka metrów. Zdarzy się że trzeba ściągać daną rzecz z najwyższej półki. Trzeba wtedy stać na wysokiej drabinie, która nie spełnia norm BHP(osoba przeprowadzająca szkolenie BHP sama to powiedziała). Większość magazynów znajduje się na poziomie -1, trzeba przejść cały pasaż, żeby przynieść klientowi np. buty. W magazynach jest pełno kurzu i sufit leci na głowę. Jeśli ktokolwiek będzie coś mierzył to niech nie zdziwi się że na ubraniu są pozostałości po cegle. Magazyny te nie są odpowiednie jak dla sklepu z odzieżą luksusową. Informacja że ktoś spadł z drabiny i nabawił się uszczerbku na zdrowiu nie była by zaskoczeniem. Pracę zaczyna się o 10:30 wtedy jest odprawa i wyjście na butiki. Jeśli ktoś myśli że obowiązki ograniczają się tylko do obsługi klienta jest w błędzie. Kiedy jest dostawa jesteś zmuszony do przewalania ciężkich kartonów. Następnie na butikach panuje nieporządek, wszystko jest przyjmowane, metkowane i dopiero na końcu rozwożone do magazynu. Towar rozwozi się wózkiem towarowym, po wąskich korytarzach i windach. Cały czas czujesz na sobie presję. Kamery są non stop włączone na telefonie kierownika. Jeśli trafi się dzień w którym jest sporo klientów można dostać reprymendę, że robisz coś za wolno, lub się opierdzielasz. Według kierownictwa przyjmowanie wszystkiego na sklepie jest ok, chociaż klienci muszą przedzierać się obok kartonów. Jest przerwa 30 minutowa, rozpisana przez osobę prowadzącą zmianę. Jak dobrze trafisz to masz przerwę o 16, jak źle to o 13 i potem 7 godzin chodzisz głodny. Około godziny 20:30 następuje sprzątanie butików. Praca kończy się o 21 odprawą. Są dwa plusy tej pracy. Zniżki i ludzie. Większość pracowników jest naprawdę w porządku. Można się z nimi zaprzyjaźnić i pracować z miłymi ludźmi. Problemem jest kierownictwo i uciekanie od jakichkolwiek podwyżek i udogodnień przy pracy. Na szczęście ten etap już za mną. Współczuje osobą które nie mogą pozwolić sobie na opuszczenie tego miejsca z przyczyny braku innej pracy, myślę że nic innego ich tam nie trzyma.