Aktualne opinie o firmach z miasta Ff. Zobacz opinie aktualnych i byłych pracowników na temat warunków pracy, rekrutacji czy atmosfery w firmach w mieście Ff oraz opinie klientów.
Run
Ff
rabia bokiem, między wielkie końskie szczawie, Między liście łopuchu, na rękach, po trawie, Skacząc jak żaba, cicho, przyczołgał się blisko, Wytknął głowę, i ujrzał cudne widowisko. W tej części sadu rosły tu i ówdzie wiśnie, Śród nich zboże w gatunkach zmieszanych umyślnie: Pszenica, kukuruza, bób, jęczmień wąsaty, Proso, groszek, a nawet krzewiny i kwiaty. Domowemu to ptastwu taki ochmistszyni Wymyśliła ogródek: sławna gospodyni, Zwała się Kokosznicka, z domu Jendykowi- czówna; jej wynalazek epokę stanowi W domowym gospodarstwie; dziś powszechnie znany, Lecz w owych czasach jeszcze za nowość podany, Przyjęty pod sekretem od niewielu osób, Nim go wydał kalendarz, pod tytułem: Sposób Na jastrzębie i kanie, albo nowy środek Wychowywania drobiu - był to ów ogrodek. Jakoż zaledwie kogut, co odprawia warty, Stanie i nieruchomie dzierżąc dziób zadarty, I głowę grzebieniastą pochyliwszy bokiem, Aby tym łacniej w niebo mógł celować okiem, Dostrzeże wiszącego jastrzębia śród chmury, Krzyknie: zaraz w ten ogród chowają się kury, Nawet gęsi i pawie, i w nagłym przestrachu Gołębie, gdy nie mogą schronić się na dachu. Teraz w niebie żadnego nie widziano wroga, Tylko skwarzyła słońca letniego pożoga, Od niej ptaki w zbożowym ukryły się lasku; Tamte leżą w murawie, te kąpią się w piasku. Śród ptaszych głów sterczały główki ludzkie małe, Odkryte; włosy na nich krótkie, jak len białe; Szyje nagie do ramion, a pomiędzy nimi Dziewczyna głową wyższa, z włosami dłuższymi; Tuż za dziećmi paw siedział i piór swych obręcze Szeroko rozprzestrzenił w różnofarbną tęczę, Na której główki białe, jak na tle obrazku, Rzucone w ciemny błękit, nabierały blasku, Obrysowane wkoło kręgiem pawich oczu Jak wiankiem gwiazd, świeciły w zbożu jak w przezroczu, Pomiędzy kukuruzy złocistymi laski I angielską trawicą posrebrzaną w paski, I szczyrem koralowym, i zielonym ślazem, Których kształty i barwy mieszały się razem, Niby krata ze srebra i złota pleciona, A powiewna od wiatru jak lekka zasłona Nad gęstwą różnofarbnych kłosów i badylów Wisiała jak baldakim jasna mgła motylów Zwanych babkami, których poczwórne skrzydełka, Lekkie jak pajęczyna, przejrzyste jak szkiełka, Gdy w powietrzu zawisną, zaledwie widome, I chociaż brzęczą, myślisz, że są nieruchome. Dziewczyna powiewała podniesioną w ręku Szarą kitką, podobną do piór strusich pęku, Nią zdała się oganiać główki niemowlęce Od złotego motylów deszczu, - w drugiej ręce Coś u niej rogatego, złocistego świeci, Zdaje się, że naczynie do karmienia dzieci, Bo je zbliżała dzieciom do ust po kolei, Miało zaś kształt złotego rogu Amaltei. Tak zatrudniona, przecież obracała głowę Na pamiętne szelestem krzaki agrestowe, Nie widząc, że napastnik już z przeciwnej strony Zbliżył się, czołgając się jak wąż przez zagony; Aż wyskoczył z łopuchu; spójrzała, - stał blisko, O cztery grzędy od niej, i kłaniał się nisko. Już głowę odwróciła i wzniosła ramiona, I zrywała się lecieć jak kraska spłoszona, I już lekkie jej stopy wionęły nad liściem, Kiedy dzieci, przelękłe podróżnego wniściem I ucieczką dziewczyny, wrzasnęły okropnie; Posłyszała, uczuła, że jest nieroztropnie Dziatwę małą, przelękłą i samą porzucić: Wracała wstrzymując się, lecz musiała wrócić, Jak niechętny duch, wróżka przyzwany zaklęciem, Przybiegła z najkrzykliwszym bawić się dziecięciem, Siadła przy nim na ziemi, wzięła je na łono, Drugie głaskała ręką i mową pieszczoną; Aż się uspokoiły, objąwszy w rączęta Jej kolana i tuląc główki jak pisklęta Pod skrzydło matki. Ona rzekła: Tak krzyczeć? czy to grzecznie? Ten pan was się zlęknie Ten pan nie przyszedł straszyć; to nie dziad szkaradny, To gość, dobry pan, patrzcie tylko, jaki ładny Sama spojrzała: Hrabia uśmiechnął się mile I widocznie był wdzięczen jej za pochwał tyle; Postrzegła się, umilkła, oczy opuściła I jako róży pączek cała się spłoniła. W istocie był to piękny pan: słusznej urody, Twarz miał pociągłą, blade, lecz świeże jagody, Oczy modre, łagodne, włos długi, białawy; Na włosach listki ziela i kosmyki trawy, Które Hrabia oberwał pełznąc przez zagony, Zieleniły się jako wieniec rozpleciony. Sama spojrzała: Hrabia uśmiechnął się mile I widocznie był wdzięczen jej za pochwał tyle; Postrzegła się, umilkła, oczy opuściła I jako róży pączek cała si