Nowy rok przynosi kolejne wyzwania dla portfeli Polaków, a fiskus znów wkracza na scenę. Tym razem problem dotyczy rosnącej liczby osób przekraczających drugi próg podatkowy, zwłaszcza tych, które zarabiają średnią krajową i otrzymują premie. Zamrożony próg podatkowy, brak waloryzacji kwoty wolnej oraz rosnące wynagrodzenia sprawiają, że coraz więcej obywateli wpada w pułapkę wyższych stawek podatkowych. Jakie będą tego konsekwencje i dlaczego na zmiany trzeba będzie długo czekać?

Kwota wolna i progi podatkowe – zamrożona rzeczywistość

Kwota wolna od podatku, choć podniesiona w ramach Polskiego Ładu do 30 tys. zł, pozostaje niewaloryzowana, co w dobie inflacji zaczyna realnie obciążać podatników. Od 2022 roku, gdy wprowadzono zmiany, skumulowana inflacja wyniosła blisko 40 proc., a średnie wynagrodzenia wzrosły o równie imponujące 40 proc.. Mimo to mechanizmy podatkowe pozostały bez zmian, co sprawia, że fiskus zyskuje na wzroście wynagrodzeń, a podatnicy tracą.

Jeszcze w 2022 roku do przekroczenia drugiego progu podatkowego potrzebne były zarobki na poziomie 20 średnich pensji, obecnie wystarczy 13,8 wynagrodzenia. W praktyce oznacza to, że coraz więcej Polaków oddaje 32 proc. od nadwyżki dochodów, zamiast standardowych 12 proc.. Jak wskazuje Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich, brak waloryzacji w systemie podatkowym zwiększa faktyczne obciążenie podatników, szczególnie w trudnych czasach kryzysu gospodarczego.

Rosnące pensje kontra zamrożone przepisy

Z roku na rok średnia pensja w Polsce rośnie, a w 2025 roku ma osiągnąć poziom 8673 zł. Oznacza to wzrost o 46 proc. w porównaniu do 2022 roku, kiedy Polski Ład wszedł w życie. Niestety, brak dostosowania progów podatkowych do inflacji sprawia, że ten wzrost wynagrodzeń zamiast przynosić ulgę, prowadzi do wyższych obciążeń podatkowych.

Szczególnie odczuwają to osoby o dodatkowych źródłach dochodu, które wpadają w drugi próg podatkowy. Wcześniej problem ten dotyczył zaledwie 7 proc. podatników, ale odsetek ten rośnie w alarmującym tempie. W 2023 roku ponad 5 proc. Polaków zmagało się z wyższą stawką podatkową, a dane za ubiegły rok prawdopodobnie wskażą jeszcze większy odsetek.

Co więcej, zmniejsza się także liczba osób korzystających w pełni z kwoty wolnej od podatku. Jeszcze w 2022 roku osoby zarabiające minimalną krajową mogły cieszyć się zwolnieniem z podatku przez cały rok. Dziś ten przywilej dotyczy już tylko nieco ponad sześciu miesięcy, co dodatkowo obciąża najniżej zarabiających.

Ministerstwo nie pozostawia złudzeń

Choć politycy często wspominają o planach podniesienia kwoty wolnej od podatku, rzeczywistość pokazuje, że na zmiany nie ma co liczyć. Rząd, powołując się na procedurę nadmiernego deficytu, jasno zaznaczył, że podwyżki progów podatkowych nie są w najbliższych planach. W budżetowych prognozach dla Brukseli zapisano brak podnoszenia zarówno kwoty wolnej, jak i progu podatkowego.

„Mamy nie podnosić podatków, natomiast wpływy powinny rosnąć” – tłumaczy resort finansów. Jak łatwo zauważyć, taki scenariusz to idealne rozwiązanie dla budżetu państwa, ale niestety mało korzystne dla przeciętnego obywatela.

Dla wielu Polaków sytuacja ta staje się coraz bardziej uciążliwa. Gdy do gry wchodzą premie, dodatki czy podwyżki, skarbówka niemal automatycznie „wyciąga ręce” po większe wpływy. W takiej sytuacji warto pamiętać, jak ważne jest świadome planowanie finansów i konsultacja z doradcami podatkowymi, aby zminimalizować straty.

Źródło: biznes.interia.pl

Oceń artykuł
0/5 (0)