Teraz Rozumiem czyli musisz ich lubić i pisać peany bo to juz ostatnia w Łodzi firma windykacyjna gdzie możesz pracować i jak tu nawiwijasz to branża dla ciebie się skończy i wywalą cię jak z dwóch poprzednich
Jovik a kto powiedział że pracuję w Łodzi? pracuję w centrali Warszawskiej. Swoją drogą bardzo Ci współczuję jeśli pracujesz "bo musisz" - polecam znalezienie pracy, którą się lubi. Uwierz mi, praca w fajnym miejscu, robienie tego co się lubi to na prawdę super sprawa :) Nie mierz wszystkich swoją miarą - inni nie są masochistami i nie zmuszają się do wieloletniej pracy w firmie, w której rzekomo jest tak źle ;) jeżeli chciałbyś zmienić pracę to zapraszamy do Vindico ;)
życzę każdemu "niezadowolenu" aby w swojej karierze zawodowej miał takie szefostwo jak mamy w Vindico. przerobiłam już 2 firmy windykacyjne - w każdej wytrzymałam max 6 miesięcy, w Vindico pracuję już ponad 3,5 roku i nawet nie myślę o zmianie firmy na inną. Nie zamierzam przerzucać się argumentami co do form zatrudnienia, bo przecież wszyscy wiedzą lepiej ;) fakt jest taki, że gdyby faktycznie było tak źle jak niektórzy tu piszą, ludzie nie pracowali by po tyle lat w tej firmie, bo kto chciałby pracować np. 3 lata z szefem tyranem który żeruje na swoich pracownikach ;)
Łubudubu niech nam żyje prezes naszego klubu ;)
ale się konkurencja albo dłużnicy oburzają :D dobre :) jakby firma nie miała perspektyw i by się nie rozwijała (a przede wszystkim nie byłaby skuteczna) to nie byłbym z nią już ponad 3 rok ;-) Drodzy dłużnicy, darujcie sobie, to tylko świadczy o naszej skuteczności :). I tak oczywiście piszę w czasie pracy, bo sam z ciekawości zajrzałem na wpisy tego co tu się dzieje :-) Dobre jaja :D Pozdrawiam serdecznie
bo to nie ma sensu
słaba firma kiepsko z wynagrodzeniem a i klienci niezadowoleni moje doświadczenia jak najgorsze prezesi tylko o sobie myślą a firemka dryfuje, jak liczysz na umowe o pracę to nie tu taka umowa psuje przecież pracownika on musi cały czas sie starać taka filozofia musisz jak najwiecej zarobić dla nich i musisz być najtańszy a najlepiej darmowy bo jak nie to jesteś darmozjadem a nie człowiekiem, partnerem
(usunięte przez administratora)
Zdecydowanie się pomyliło :) Umowa o pracę jest. Poza tym nigdy nie miałam lepszej pracy, lepszego szefa i lepszych współpracowników, jak w VINDICO.
znam nie polecam i stanowczo odradzam
(usunięte przez administratora)
jak chcesz pracować bez umowy o pracę to twój wybór ale dla mnie pracodawca który tak zatrudnia żeruje na sytuacji w kraju i naiwności ludzi a jak tak traktuje swoich niby pracowników to tak samo pewnie klientów o czym słyszałem zresztą
tak jak prezes wykorzystuje pracowników tak wykorzystuje klientów wszystkie pozytywne opinie to robota pracowników vindico (chociaż czy to pracownicy a nie biedni sfrustrowani ludzie w ogromnej części bez umów o pracę?) na jego polecenie wystarczy sprawdzić-brak pozytywnej opinii o windico po godzinach pracy wszystkie pozytywne pisane wyłącznie w trakcie pracy biura taki przypadek, a prezes pod nikiem kierownik to majstersztyk marketingowy :) dzisiaj może to się zmieni teraz będą bardziej uważni - moja opinia o nich nie warto pracować nie warto współpracować
w sprzedaży nie ma szans na normalne zatrudnienie kiedy waźmie się za to ZUS i pip to będzie skucha na całej linii sposób kantowania pracowników opracowany do perfekcji
(usunięte przez administratora)
moim zdaniem gorsza większośc wynagrodzenia to prowizja, a to składnik zmienny trzeba mocno się natyrać aby mieć jakieś sensowne pieniądze, a jak je masz to z dnia na dzien mogą cię pożegnać aby prowizji nie płacić i dalej szukanie innego leszcza taniego na twoje miejsce, a jak chorujesz to przegrane pensja znika zostaje chorobowe przedsiębiorcy jak opłacasz sobie
nie polecam pracy, nie polecam firmy kiepskie usługi. fatalna atmosfera prezes każe ludziom zakładac firmy bp szkoda na urlop, na zus, zatrudniają na część etatu albo w ogóle, nauczyć sie można tylko bujania klientów, w kilku firmach windykacyjnych pracowałem ta najgorsza.
Jednym słowem, panie lukas, sugeruje Pan, że miał Pan podpisać umowę, której Pan nie widział? Proszę mi zatem wyjaśnić, jak miałoby się to odbyć od strony technicznej? Miał Pan przyłożyć długopis i złożyć podpis na kartce, która przed Panem nie leżała, tak? Ciekawe. Pozdrawiamy konkurencję. Sugeruję następnym razem wymyślić coś mniej absurdalnego, gdy już zabierzecie się do oczerniania.
szanowna pani chciałem otrzymac umowę w trakcie spotkania aby ją po spotkaniu przeczytać dokładnie, ale wasz pracownik powiedział, że prześle mailem bo ma tylko jedną przy sobie, do dzisiaj nie wysłał maila nie zadzwonił, może pani szydzić teraz to nieistotne współpracuje z inną firma i jestem póki co zadowolony, z wami ... nie warto
Szydzić? Absolutnie nie o to chodziło. Rozchodzi się raczej o krecią robotę konkurencji, która uprawia czarny PR trochę na zasadzie "sam nie zjem, ale komuś nie dam". Bo do czego sprowadzają się wpisy opisujące, jaka to nasza firma jest niedobra? Potencjalny klient może się faktycznie zniechęcić i zwrócić do konkurencji, ale jaka jest szansa, że zgłosi się ze swoim problemem akurat do firmy oczerniającej? Znikoma, bo jest ich bardzo dużo. Nie chcę podważać Pana prawdomówności, być może faktycznie okoliczność, o jakiej Pan mówi, miała miejsce, ale nadal pozostają uzasadnione chyba pytania i wątpliwości. Nie otrzymał Pan żadnej wizytówki od pracownika? Nie usiłował się Pan skontaktować z firmą, że taki mail z umową nie dotarł? Zdarza się i to wielokrotnie, że maile od nas trafiają w spam i bywają przeoczone, czasem nawet po prostu nie przechodzą przez filtry, zwłaszcza, gdy jest w nich zawarty większy załącznik. Takie są uroki poczty elektronicznej. Po to właśnie nasi pracownicy zostawiają wizytówki i kontakt do siebie, zwłaszcza, że pozyskanie klienta jest ich pracą, z której są przecież rozliczani i sytuacja, w której zrywają kontakt z potencjalnym klientem bez powodu jest po prostu dziwna. Co do zarzutów natomiast, że umowa zawiera jakieś ukryte i podstępne zapisy, cóż, można je obalić jednym prostym stwierdzeniem - nie traktujemy jej jako umowy adhezyjnej na zasadzie - podpisuj, albo do widzenia. Jeśli klient ma wątpliwości co do jakiegoś punktu, wyjaśniamy dlaczego taki zapis się w niej pojawił i próbujemy dojść do porozumienia, także nierzadko modyfikując treść umowy na prośbę klienta, żeby czuł się spokojny. Oczywiście nie każdy zapis może ulec zmianie, bo umowa obowiązuje dwustronnie i zabezpiecza również nasze interesy, ale jeśli do takiego porozumienia z klientem nie dojdziemy, to nie dochodzi ostatecznie do jej zawarcia i problem się nie pojawia.
droga pani ja mam do was dzwonic i zabiegać, na stole miałem oferty innych firm, wybrałem firmę, która zabiegała o mnie, warunki sensowne poprowadzą sprawę, skierują do sądu jak sie nie uda i skredytuja mi koszty sądy do końca egzekucji, sprawa juz sie spłaca, a was odebrałem źle po prostu może niepotrzebnie ale ja odczułem, że macie coś do ukrycia
ja z nimi negocjowałem nawet umowy mi nie chcieli pokazać przed jej podpisaniem pomimo próśb dlatego skorzystałem z konkurencji, bo jak ktos takie rzeczy robi to jest niepoważny i ma cos do ukrycia albo nie jest profesjonalny
proszę wybaczyć, ale sytuacja, jaką Pan opisał jest abstrakcyjna. ZAWSZE przed podpisaniem umowy, Klient otrzymuje wzór dokumentu, aby mógł się z nim zapoznać PRZED podpisaniem. Umowa jest przejrzysta i nie ma w niej żadnych zawiłych paragrafów, które mogłyby być szkodliwe dla Klienta.
przypadkiem trafiłem na tą stronę, jestem byłym Klientem tej firmy. W mojej firmie trafił się tylko 1 dłużnik i sprawę przekazałem właśnie do Vindico. Ze swojej strony mogę bardzo polecić tą firmę, bardzo uczciwe podejście do Klienta, sprawa do prostych nie należała, a wzięli ode mnie tylko tyle pieniędzy ile zawarliśmy na umowie i wszystko zgodnie z tym jakie koszty ponieśli. Przy rozliczeniu na fakturze miałem dokładnie rozpisane na co ile pieniędzy zostało zapłacone. Na całe szczęście nie mam więcej takich problemów, ale ze swojej strony mogę polecić vindico. W ich wewnętrzne sprawy nie wnikam, ale jeśli od 2012 roku kontaktuje się ze mną ta sama pani i pyta czy nie pojawiło się nic nowego to chyba nie jest tam tak źle.
Zastanawiam się w czym jest problem? Nigdy od klientów nie pobieraliśmy KZP. Śmieszy mnie ta cała sytuacja :-), gdyż konkurencji to nie przechodzi przez myśl, że można podejmować takie ryzyko finansowe. A jednak można i skutecznie się sprawdza jako oferta dla klientów.
czytajcie umowy z nimi niby biorą tylko prowizje ale w umowie jest: "3. Zakres postępowania sądowego w trybie nakazowym lub upominawczym: 3. W przypadku konieczności skierowania sprawy na drogę postępowania sądowego, Zleceniobiorca wykonywać będzie zlecenie we współpracy z radcą prawnym Moniką Cieślak, bądź radcą prawnym Arkadiuszem Pasak, którego wynagrodzenie pokryje Zleceniobiorca, z tym, że przysługiwać mu również będą zasądzone koszty zastępstwa procesowego." Czyli każde koszty prawnika które będą zasądzone należą się im zgodnie z umową niezależnie czy odzyskaja cos czy nie; uważajcie bo pełnomocnik w Łodzi opowiada, że tylko prowizja i nic innego nie a umowa mówi co innego.
Daleko nam do obciążania Klientów kosztami bez pokrycia w rzeczywistości i tak jak napisał Pan wyżej koszty wynagrodzenia radcy prawnego pokrywa ZLECENIOBIORCA czyli firma Vindico. Jeżeli sytuacja wymaga dalszego wyjaśnienia, bardzo proszę o kontakt z Przedstawicielem naszej firmy.
Tak się przyglądam z zawodowej ciekawości dyskusji i widzę, nie odpowiada Pan na pytanie. Zapis z Waszej umowy zacytowany przez @klient wyraźnie mówi, że zasądzone koszty zastępstwa (nawet nieprawomocne, nieodzyskane itd. tylko zasądzone) należą sie Wam - ZLECENIOBIORCY; owszem Wy czyli Zlecenioborca płacicie je radcy ale to już Wasza wewnętrzna sprawa dla mnie jako potencjalnego klienta najważniejsze jest, że koszty prawnika są dla Was i to bez względu na wynik windykacyjny sprawy; wystarczy, że są zasądzone. Jak rozumiem uwagi @klient wynikają z tego, że Wasz pracownik opowiada, że Waszym wynagrodzeniem jest tylko prowizja, a umowa sprytnie ukrywa dodatkowe opłaty. Tak na marginesie pewnie jako prawnicy wiecie, że koszty zastępstwa za prowadzenie sprawy jeśli umowa wyraźnie nie wyłącza ich zapłaty należą się radcy/adwokatowi w wysokości minimalnej zgodnej z Rozp. Min.Spr. w sprawie .....; aby nie należały się musi być wyraźne zastrzeżenie, jego brak powoduje, że zgodnie z przepisami ogólnymi należą się prawnikowi.U Was należą sie VINDICO jest to umowne przeniesienie z prawnika na Was. Jako prawnik stwierdzam, że jest to sprytne bardzo, i pewnie współpracujecie z przedsiębiorcami, którzy jak wiadomo nie podlegaja jako profesjonaliści takiej ochronie jak konsumenci, czyli jak podpiszą umowę muszą jej dotrzymać, generalnie niezależnie od wyniku windykacji zasądzone koszty macie, sprytne a i w zasadzie normalne z czego mielibyście żyć w takim wypadku, wiadomo, że windykacja/egzekucja jest skuteczna tylko w jakimś procencie i to coraz mniejszym ostatnio nawet komornicy narzekają, że spada ich skuteczność zdaje się do ok. 20% wdług statystyk Izby Komorniczej.
W tej samej umowie pojawiają się nazwiska konkretnych radców prawnych, można je zweryfikować w odpowiednim rejestrze. Mecenasi także oczekują za swoją pracę wynagrodzenia-to chyba oczywiste, bo jak przypuszczam, Pan jako prawnik również pobiera wynagrodzenie za wykonaną pracę, zgodnie ze stawkami zawartymi w Rozporządzeniu Ministra Sprawiedliwości. Pobiera Pan opłatę za efekt, a tym efektem jest uzyskanie nakazu sądowego, nie odzyskanie należności. Zgadza się? Co do samego systemu rozliczeń rozwiązanie stosujemy najprostsze z możliwych - jeśli sprawa się spłaci, problem się rozwiązuje sam - pieniądze na ten cel są odzyskiwane od dłużnika. Jeśli spłata nie następuje, w normalnym trybie nie pobieramy kosztów zastępstwa procesowego od klienta. To nasze ryzyko, bo to my opłacamy mecenasów, bez względu na wynik sprawy. Koszty zastępstwa pobieramy od klienta WYŁĄCZNIE w przypadku, gdy chce wycofać od nas sprawę już po uzyskaniu przez nas nakazu. Dlaczego? To proste. Gdybyśmy tego nie robili, część klientów zlecałaby nam sprawę i odbierała ją natychmiast po uzyskaniu nakazu. Bo po co mieliby płacić prawnikom prowadzącym samodzielną kancelarię, albo innym firmom windykacyjnym, skoro nam za wykonaną pracę nie zapłacą? Dlatego jeśli wycofają sprawę - płacą wyłącznie za pracę prawnika, konkretnie za efekt jego pracy - uzyskanie nakazu sądowego-stawkę zgodną z Rozporządzeniem Ministra. Poza tym @klient zacytował tylko 1 podpunkt z umowy-czasem stwierdzenie wyjęte z kontekstu ma inne znaczenie. Nasza umowa jest bardzo prosta i nie zawiera ŻADNYCH dodatkowych kosztów jak Pan to ujął.
Rozumiem; nie znam Waszej oferty szczegółowo tylko mnie dyskusja zaciekawiła. Natomiast stwierdzenie umowne o zasądzonych kosztach zastępstwa użyte w umowie jednak u mnie jako prawnika powoduje takie wrażenie, że sobie umownie stworzyliście taką strzelbę która wisi na ścianie i zawsze możecie jej użyć, a czy to robicie czy nie to po pierwsze niewiem, po drugie nie moja sprawa ale uprawnienie wynikające z umowy macie. Przypuszczam, że łączy Was z klientem umowa zlecenia zastrzegając dla siebie nie klienta koszty zastępstwa powodujecie, że tak naprawde możecie w każdym momencie po wydaniu nakazu tą umowę rozwiązać i koszty będą dla Was pamiętając jeszcze o zapisach o zleceniu jest ono z reguły płatne - 735 kc. Prościej byłoby umieścić klauzule umowną o której Pani pisze, że po złożeniu pozwu koszty zastępstwa Wam się należą, a jak nie ma takiej klauzuli to doświadczenie mi podpowiada, że ten zapis jest w jakimś celu bo może być przez Was zawsze użyty. Tyle z mojej strony jako prawnik jestem Waszą konkurencją w związku z tym wyłączam się z dalszej dyskusji aby nie było, że próbuje zbić jakis kapitał na tym, nie mnie to nie dotyczy, to tylko zawodowa ciekawość.
Głupoty Pan gada. Ja niestety miałeś umorzenie w jednej sprawie i tym samym kosztów prawnych nie odzyskali i nie nie musiałem płacić. tytuł leży u nich i za 3 lata opiekun obiecał się odezwać na ponowną egzekucję, żeby się odsetki nie przedawniły. Generalnie zapłaciłem wpis, ale nic więcej, a oni też na tym nie zarobili. Koszty sądowe sobie naliczyli, jak komornik odzyskał pieniądze od dłużnika. Wtedy naliczyli prowizję i koszty sądowe.
dziękujemy firmom konkurencyjnym za opinie na nasz temat :) nie mniej jednak proponuję bardziej rozeznać się w formie zatrudnienia w naszej firmie. Prosimy o kontakt-prześlemy również aktualną ofertę :) To nie od nas pracownicy uciekają po miesiącu pracy ;) A jeśli ktoś podający się za pracownika, pisze, że zarobki są słabe, to wynika z tego tylko fakt, że był słabym pracownikiem, bo jeśli ktoś dobrze pracuje nie może narzekać na zarobki oraz formę zatrudnienia. Konkurencja owszem duża-jak w każdej branży :) Pracuję w firmie od ponad 3 lat i wbrew oczekiwaniom niektórych nie mogę powiedzieć złego słowa. Pracuję bo nie muszę, ale chcę :) i nie zamierzam zmieniać firmy, bo VINDICO to firma, w której chcę pracować jeszcze wieleeee lat :)
VINDICO MOJĄ DROGĄ VINDICO MOIM ŻYCIEM VINDICO FOR EVER i rozumiemy wszyscy, że nie możesz powiedziec złego słowa ;)
Bez przesady :) Ale to chyba nie grzech jeśli ktoś lubi swoją pracę i swojego pracodawcę? Irytują mnie po prostu opinie osób, które nie mają racji. Dziwnym trafem większość ludzi w VINDICO pracuje ponad 3-4 lata i więcej. "Uciekają" osoby, którym brakło pokory i cierpliwości, bo od razu chciałby zarabiać miliony. Praca w naszej branży nie jest prosta i trzeba się uzbroić w cierpliwość, a z czasem widać efekty :)
(usunięte przez administratora)
Pan (usunięte przez administratora)nadal u nas pracuję i szczerzę wątpię, aby wprowadził kogokolwiek w błąd. Jest to raczej pracownik, który wykłada kawę na ławę przez co zjednuje sobie Klientów. Jeśli twierdzi Pan, że został Pan wprowadzony w błąd jeszcze przed zawarciem umowy, to dlaczego Pan podpisał dokument? Zastanawiam się czy opinia faktycznie dodana przez Klienta, czy też przez pracownika firmy konkurencyjnej :)