Opinie o Stradivarius w Radom Bolesława Chrobrego 1

Nie polecam pracy w tym sklepie. Nawet w obliczu desperacji lepiej jest robić cokolwiek innego, niż męczyć się z dziewczynami na "wyższych stanowiskach". Sama praca - nic szczególnego, dużo trzeba się nauczyć, jeśli wcześniej nie pracowało się w sieciówce. Ale w tym teamie nie ma czasu na naukę - wszystko trzeba wiedzieć od razu, czasem nawet bez tłumaczenia o co chodzi. "Idź na kasę i zrób pani zwrot", bez słowa wyjaśnienia jak się to robi, to jedno z wielu poleceń jakie dostałam pierwszego dnia. Ubieranie manekina bez uprzedzenia, że jest bardzo ciężki i w specyficzny sposób rozkręcany. Po pierwszych pięciu dniach pytania "jak możesz nie znać kodów ubrań na pamięć?!" podczas gdy ubrania co chwilę przychodziły nowe z porannych dostaw. Kierowniczka jeszcze gdzieś tam próbowała udawać, że pomaga zrozumieć zasady panujące na sklepie, ale zastępca kierownika - czerwonousta niska brunetka - jedzie po bandzie i czuje się zupełnie bezkarna. To przez nią atmosfera na sklepie zawsze była nerwowa, skrajnie stresująca. Każdy po informacji, że będzie z nią sam na zmianie dostawał tików nerwowych. Akropol bycia samemu na zmianie - ponoć taka polityka firmy - trzeba było jednocześnie ogarniać: odnoszenie ubrań z przymierzalni, porządek na sklepie, rozładowanie towaru z magazynu na sklep, pakowanie i nadawanie przesyłek, przynoszenie z magazynu przesyłek dla klientów i obsługę kasy. Na dwie osoby, z czego wicekierowniczka wesoło rozmawiala sobie prywatnie przez telefon w socjalu krzycząc, że sklepu zostawiać samego nie można, choć koniecznością było wtedy przyniesienie paczki dla klienta. Na prośbę, by coś przyniosła na sklep, skoro nie mogę z niego schodzić, przewracała oczami i wychodziła na przerwę. Zostawanie samemu na kasie, podczas gdy kierowniczka (przed swoją zmianą) i wice (na swojej przerwie) udawały się na brunch w McDonaldzie było jedną z wielu wisienek na torcie. Poza tym, że nie zostałam jakoś szczególnie przeszkolona, kilka funkcji było dostępne jedynie dla kierownika sklepu (bodajże reklamacja). Także kolejka na pół sklepu, jedni klienci chcą odebrać paczkę na szybko, inni wołają, że nie mogą znaleźć sukienki w rozmiarze i trzeba im pomóc, jeszcze inni chcą zamówić coś do sklepu (I to mój kolejny obowiązek, by to zrobić na specjalnym urządzeniu), kasę blokuje klientka, która chce złożyć reklamację i macha mi przed twarzą fakturą, system się wiesza, a dwie osoby upoważnione do autoryzacji tej akcji na kasie chillują sobie w strefie gastro przez pół godziny, po czym wracają i krzyczą na mnie (oczywiście przy klientach), że jak mogłam dopuścić do takiej sytuacji i że zachowuję się jak nienormalna XD Zwracanie się do pracownika, jak do opóźnionego w rozwoju trzylatka przy klientach było standardem w wykonaniu wice, a dostawy z nią przed otwarciem sklepu sam na sam były festiwalem bezkarnego traktowania jak worek nawozu. Agresywne pospieszanie, podczas gdy nie zostało mi wytłumaczone jak segregować towar z dostawy oraz niewybredne komentarze i przewracanie oczami. "Jak możesz być tak wolna, ja od razu wiedziałam jak to robić, jesteś do niczego". Zgłaszanie problemu do kierownictwa było wykluczone, bo kierowniczka i wice to najlepsze przyjaciółki. Mobbing i robienie 5 rzeczy jednocześnie to standard w tym sklepie. Nie polecam nikomu pracy w tym miejscu, chyba że osobie, która: 1. Zna cały system korporacji Stradivarius, po nocy śni jej się recytowanie kodów ubrań i nie ma życia prywatnego, a w sumie nawet kręcą ją zmiany grafikowe z dnia na dzień (wiadomości o 6 rano, ze jednak ma się wolne, chyba ze nie, bo o 9 informacja, że masz przyjść na 10) 2. Lubi być traktowana na śmieć Praca w tym sklepie to jedna z najgorszych rzeczy, jaka mnie spotkała. Kariera aktorska na znanym portalu z żółtym logo byłaby mniej upokarzająca, niż tyranie tam pod wodzą kierownictwa zespołu, które dziewczyny bez mocnego makijażu, zrobionych rzęs i sztucznych paznokci traktują jak gorszą kategorię. -5/10