Opinie o Iron Force Poland Sp. z o.o. w Gliwice

Produkcja niedawno ruszyła i wszystko dopiero się rozwija co jest bardzo odczuwalne. Jako że prawie wszyscy są nowi to nie ma tutaj starych pracowników którzy krzywo patrzą na nowych, więc bez problemu można się dogadać. Nie ma żadnych specjalnych wymagań więc są duże szanse na pozytywny przebieg rozmowy rekrutacyjnej i stabilne zatrudnienie. Niestety trudno powiedzieć coś więcej pozytywnego. Nie wiem jak na innych stanowiskach ale praca na produkcji jako operator maszyn to totalny chaos. Przy maszynach trzeba robić kilka rzeczy na raz- cały czas się psują, trzeba je naprawiać lub wołać osobę która rozwiąże problem jeśli awaria okaże się bardziej skomplikowana. Często trzeba szukać odpowiedniej osoby która zajmie się naprawą, a kiedy maszyna psuje się co kilka minut to staje się to irytujące. Każdy postój maszyny trzeba rozpisywać na jednej z kartek których jest mnóstwo. Hala jest nowa, produkcja dopiero co ruszyła a mimo to nie jest skomputeryzowana, jedynie kierownik przy swoim stanowisku ma komputer. Nie jest to moja pierwsza praca na produkcji, w innych firmach przy każdym stanowisku jest komputer co znacznie ułatwia pracę, natomiast tutaj do wszystkiego służą kartki na których się zapisuje długopisem wszystkie informacje. Papierkowej roboty jest tak dużo, że nawet będąc doświadczonym pracownikiem idzie się w tym wszystkim pogubić. Wszystko trzeba notować- każdą wyprodukowaną sztukę, każdą przerwę w produkcji itd. Jedną z najbardziej nieprzemyślanych czynności jest kontrola jakości którą trzeba robić co 2 godziny, dokładne zrobienie takiej kontroli zajmuje około 20 minut. Polega ona na m.in. na wykonywaniu pomiarów suwmiarką, sprawdzeniu czy wynik mieści się w normie a następnie wpisaniu wymiaru do tabeli. Problem w tym, że zrobienie tego sumiennie jest prawie niewykonalne bo w tle cały czas idzie produkcja i trzeba zajmować się innymi rzeczami. Rezultat jest taki, że często pracownicy w robią tylko 1 z 4 wymaganych kontroli jakości, a w innych wpisują losowe wymiary na zasadzie "byle się w papierach zgadzało" i trudno im się dziwić bo czasami nie ma innego wyjścia. Poza pracą przy maszynach jest też tak zwany KTL czyli zawieszanie części na wieszaki które potem przechodzą przez lakiernie a następnie zdejmowanie ich. Jest tutaj mniej chaosu ale praca jest dynamiczna i ciężka bo wieszaki i pudełka z częściami trzeba czasami dźwigać. Najlepsze stanowisko moim zdaniem to wykładanie na taśmę części po procesie KTL oraz pakowanie ale tam bywa się raczej rzadko. Jak to bywa na produkcjach obowiązuje system 3 zmianowy. Ale nie wygląda to tak, że w pracy jest się od np. 6:00 do 14:00. Kierownik wymaga obecności na hali 10 minut przed rozpoczęciem pracy w celu podziału pracowników na stanowiska, a po pracy wspomniane przeze mnie wcześniej kartki trzeba kierownikowi zanieść aby sprawdził czy wszystko się zgadza. Jeśli nie zdąży się podejść do kierownika przed resztą osób to trzeba czekać w kolejce, wielokrotnie kończyłem pracę 15 minut po zakończeniu zmiany jeśli były jakieś komplikacje a rekord to 30 minut. Oczywiście to wszystko nie jest dodatkowo płatne. W innych firmach są premie frekwencyjne i wydajnościowe, dofinansowania do posiłków- cokolwiek co potrafi zachęcić do pracy a tutaj na próżno tego szukać. Jedynie na święta każdy dostał paczkę ze słodyczami i innymi upominkami. Generalnie radzę omijać stanowisko operatora maszyn szerokim łukiem, praca potrafi być znośna jeśli maszyny się nie psują i wszystko idzie sprawnie lecz takie dni to rzadkość. Współpracownicy bardzo mili i chętni do pomocy ale praca sama w sobie beznadziejna, może kiedyś będzie lepiej jak się wszystko rozwinie, na ten moment nie polecam.