Barbara Piasecka Johnson nie miała łatwego życia, za to z pewnością było ono barwne! Kim była dziedziczka fortuny Johnson&Johnson? Choć nazywano ją złośliwie „łowczynią spadków”, majątek pozostawiony przez męża pomnożyła ponad dziesięciokrotnie.

Kim była Barbara Piasecka Johnson? 

Nawet gdybyście chcieli, Barbary Piaseckiej Johnson nie da się tak łatwo „zaszufladkować”. Z jednej strony historyczka sztuki i miłośniczka wspierania młodych talentów, z drugiej zaradna biznesmenka, która z fortuny pozostawionej przez męża – miliardera chciała zrobić jak najlepszy użytek dla siebie i świata.

Kim była Barbara Piasecka Johnson? Kiedy o Johnson&Johnson słyszy się ostatnio głównie w kontekście ich szczepionki, my przypominamy historię niezwykłej Polki, której losy nierozerwalnie splątały się z tą znaną firmą.

Pokojówka, historyk sztuki, miliarderka i „łowczyni spadków”

Kiedy miliarderka była jeszcze Basią z Wrocławia, w 1967 roku postanowiła spróbować szczęścia w dalekich Stanach Zjednoczonych. Zanim jednak ruszyła w podróż, która miała odmienić jej życie, udała się do cyganki, która wywróżyła jej „bogactwo, sławę i powrót do kraju w rolls-roysie z szoferem”. Barbara jeszcze nie wiedziała, jak prawdziwa okaże się przepowiednia i że w przyszłości zbuduje m.in. jedną z największych na świecie prywatnych kolekcji sztuki.


Chcesz dowiedzieć się więcej o firmie Johnson&Johnson? Opinie to doskonałe miejsce, aby wymienić się doświadczeniami związanymi z marką i poznać jej pracowników!


Barbara Piasecka Johnson: rodzina

John Seward Johnson, mąż Barbary, bynajmniej nie zasłynął jako człowiek ciepły, czy skory do pomocy uboższym z racji posiadanej fortuny. Specyfika całej rodziny Johnsonów, kapitalistów pławiących się od kilku pokoleń w dostatku, była mocno inna od tego, co reprezentowała sobą wtedy 32-letnia Barbara Piasecka Johnson.

Mąż zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Miliarder był starszy o 40 lat

Kobieta właściciela olbrzymiego majątku poznała, zatrudniając się u niego jako pokojówka. Tu jednak swoją rolę odegrał głównie łut szczęścia – Basię przyjęto pomimo braku kwalifikacji. Najpierw zatrudniono ją zresztą jako kucharkę, jednak kiedy przypaliła kolejny obiad, odesłano ją do zajmowania się pokojami.

Długo w roli gospodyni domowej nie musiała jednak występować. Płomienny romans z o 40 lat starszym Sewardem nabrał tempa, gdy Piasecka postawiła mu ultimatum – albo zostawia dla niej żonę, albo kończą relację.

Ten – niewiele myśląc – rozwiódł się i wziął ślub z młodą historyczką sztuki, która w przyszłości miała dzięki temu stać się jedną z najbogatszych kobiet świata. Dodamy tylko, że nie było to jego ani pierwsze, ani drugie małżeństwo…

Barbara Piasecka Johnson: „Rodzina powinna trzymać się razem”

Od tamtej pory Barbary Piaseckiej Johnson nie oszczędzano w kontekście oskarżeń o bycie „łowczynią spadków”, która ze znacznie starszym mężczyzną miała związać się głównie dla jego majątku. Jednak jej biografowie podkreślają, że choć motywy rozpoczęcia romansu mogły mieć związek z chęcią materialnego zabezpieczenia swojej przyszłości, Piasecka starała się być jak najlepszą żoną. Prawda zapewne jak zwykle znajduje się więc gdzieś pośrodku.

To ona naciskała na zbliżenie się Sewarda i jego szóstki dzieci. Przyzwyczajona do polskich wartości rodzinnych kobieta uważała, że „rodzina powinna trzymać się razem”. Trudno jej było zaakceptować cokolwiek chłodne stosunki, łączące członków klanu Johnsonów.

Pomimo ponad 12 lat małżeństwa (i to według relacji udanego!), trudności z przyjęciem Johnson – Piaseckiej jako „swojej” mieli także inni milionerzy z kręgów towarzyskich Sewarda. Zarzucali jej brak klasy i „zachłyśnięcie się milionami”. Musieli za to przyznać, że na jednym to znała się jednak wybitnie – na dobrej sztuce.

Kiedy bogaci Amerykanie widzieli w niej „sprytną pokojówkę”, która próbowała szturmem przedostać się do ich klasy społecznej, Polacy krytykowali ją jako „zazdrośnie strzegąca swoich milionów kapryśną kobietę”. Trzeba przyznać, charakteru Piasecka nie miała najłatwiejszego.


TO TEŻ MOŻE CIĘ ZAINTERESOWAĆ: Madame C.J. Walker: Jak córka niewolników i ofiara przemocy została pierwszą milionerką w historii?


Jakim pracodawcą była Piasecka Johnson?

Kiepska reputacja, jaką „cieszyła się” Barbara Piasecka Johnson, zupełnie nie martwiła za to jej męża. Miliarder doceniał zarówno towarzystwo żony, jak i jej oddanie. W latach 70. XX wieku postanowił to udowodnić, wykładając grube miliony na budowę Jasnej Polany.

Niezwykła posiadłość, z rozmachem wyposażona przez Piasecką, która np. lubiła raczyć się kawą przy antycznym stoliku wartym ponad 4 miliony dolarów, stała się ich stałą rezydencją, a także projektem życia kobiety. Zbudowała tu „żywe muzeum”, będące jednocześnie prawdziwym domem.

Jasna Polana była dziełem jej życia

Jasna Polana przeszła do historii jako jedna z największych prywatnych kolekcji sztuki na świecie. Zakupione podczas europejskich podróży dzieła sztuki, marmur z Carrary, kuta brama, jakiej nie powstydziłby się żadnej pałac, podgrzewane podłogi i 36 łazienek pochłonęły według opowieści ponad 30 milionów dolarów. Co ciekawe, kolekcja rozeszła się jeszcze za życia jej twórczyni.

W późniejszym okresie życia, już po śmierci męża, Barbara zdecydowała się przekształcić Jasną Polanę w ekskluzywny klub golfowy, co było jedną z jej doskonałych decyzji biznesowych. Jak jednak wspominali jej współpracownicy, pracodawczynią była równie zręczną w interesach, co trudną w pożyciu. Krzyki, nerwy i nagłe zmiany decyzji miały czynić z niej „humorzastą i wymagającą do granic absurdu” szefową.


Szukasz pracy w Gdańsku? Sprawdź najlepsze oferty na GoWork.pl!


Spadek musiała wywalczyć w sądzie

Po śmierci Johna Sewarda Johnsona w 1983 roku życie Barbary Piaseckiej Johnson ponownie przewróciło się do góry nogami. Wszystko za sprawą rewolucyjnego testamentu bogacza, który znakomitą większość majątku postanowił pozostawić nie dzieciom, a właśnie trzeciej żonie.

Tu warto jednak wspomnieć, że cała szóstka niedoszłych spadkobierców była już wtedy milionerami, korzystającymi z uroków założonych dla nich przez ojca funduszy powierniczych. O swoją przyszłość nie musieli się więc zanadto martwić. Pomimo to postanowili wnieść sprawę do sądu, gdzie rozegrała się jedna z brutalniejszych walk o spadek w historii.

Finalnie Barbarze Piaseckiej Johnson udało się jednak wygrać sądową batalię. Szóstka dzieci Johnsona otrzymała do podziału kwotę 42,5 miliona dolarów, a kobieta – 340 milionów dolarów. W późniejszych latach pozostawiony przez męża majątek miała pomnożyć ponad dziesięciokrotnie.

The Barbara Piasecka Johnson Foundation. „Wiele osób zmarnowało moje wsparcie”

Barbara za otrzymane ze spadku pieniądze mogłaby spokojnie wieść luksusowy żywot do końca swoich dni. Jednak jej ambicje nie pozwoliły jej spocząć na laurach. Postanowiła więc sprawdzić się w roli filantropki, wspierającej młodych artystów.

The Barbara Piasecka Johnson Foundation miało być „oczkiem w głowie” miliarderki i jej sposobem na zostanie mecenasem sztuki współczesnej. Niestety, wielu umiejętnie wykorzystywało jej wady, takie jak chęć znajdowania się w centrum uwagi czy lekką zarozumiałość, aby wyciągać od niej środki.

„Wiele osób zmarnowało moje wsparcie. Powinnam się bardziej zastanowić, komu daję pieniądze. Wielu stypendystów już więcej nie zobaczyłam na oczy. Inwestycje mojego dobrego serca zostały zmarnowane, nie przeze mnie, ja chciałam dobrze. Dlatego obraliśmy jeden cel: leczenie autyzmu” – tłumaczyła w jednym z późniejszych wywiadów Barbara Piasecka Johnson. Jej fundacja pomaga potrzebującym do dziś i jest zarządzana aktualnie przez bratanków kobiety.

Czy Barbara Piasecka Johnson miała dzieci?

Śmierć Barbary Piaseckiej Johnson w 2013 roku położyła kres wyjątkowo barwnej historii życia „zachłannej pokojówki”, która kochała sztukę. Mająca naturalny zmysł do biznesu kobieta swój pokaźny spadek w części przekazała na cele założonej przez siebie fundacji.

Kobieta nie miała bowiem żadnego potomstwa, któremu mogłaby pozostawić zarobione miliardy. Miały być nimi początkowo same dzieci Johnsona, jednak zażarta walka o spadek po nestorze rodu już na zawsze odsunęła od siebie Johnsonów. Do końca próbowali udowodnić, że Piasecka źle zajmowała się mężem, a nawet stosowała wobec niego przemoc.

W sądzie zaprzeczyło temu ponad 30 osób zatrudnionych w Jasnej Polanie, które potwierdziły oddanie, jakim spadkobierczyni darzyła małżonka. To dlatego mówi się, że choć miliarderce udało się spełnić sen o sławie i bogactwie, to nigdy nie było jej dane zaznać zwykłego, osobistego szczęścia.

Oceń artykuł
0/5 (0)