Najzamożniejsi mieszkańcy Starego Kontynentu mają ponad 63 tys. euro rocznie, które wydatkują według własnego uznania. Niestety, naszym finansom daleko nie tylko do czołówki, ale również europejskiej średniej. Większymi środkami dysponują nie tylko mieszkańcy zachodniej Europy, ale również nasi południowi sąsiedzi.

Biedni Polacy?

W 2010 roku przeciętne wynagrodzenie w naszym kraju wynosiło 3 224,98 zł brutto. Do portfela statystycznego Kowalskiego trafiało zatem 2 313,38 zł. Przez następne lata płace rosły, a średnia krajowa w październiku bieżącego roku ukształtowała się na poziomie 4 574,35 zł brutto, czyli 3 254 zł netto. Wzrost pensji jest więc bardzo widoczny. Metodologia przyjęta przez GUS jest jednak bardzo często podważana. Wszystko dlatego, że bazuje ona na danych pochodzących z przedsiębiorstw zatrudniających minimum 10 osób. Nie uwzględnia się zatem pracowników mikroprzedsiębiorstw. Ich poziom zarobków jest natomiast zdecydowanie, bo aż o ok. 2 000 zł niższy od średniej krajowej. Na pierwszy rzut oka mogłoby się zatem wydawać, że osoby zarabiające ok. 4500 zł, należą do grupy, która może się równać z resztą Europejczyków. Nic bardziej mylnego.

Najbogatszy region w Polsce poniżej europejskiej średniej

Statystyczny Polak posiada w swojej kieszeni 10-razy mniej niż obywatel Liechtenstainu. To smutne wnioski, które płyną z najnowszego raportu Gfk Purchasing Power Europe 2017. Nawet najbardziej zamożne regiony naszego kraju, na tle reszty kontynentu muszą uchodzić za biedne. Przeciętna kwota na wydatki i oszczędności, którą dysponuje Europejczyk wynosi w 2017 roku 13 937 euro, czyli ok. 60 tys. zł. Dla porównania środki posiadane przez mieszkańców najbogatszego obszaru w Polsce, czyli Warszawy, to 89,5% wspomnianej kwoty. To zdecydowanie więcej niż w przypadku kolejnych w zestawieniu: powiatu piaseczyńskiego (70,7%), Sopotu (70,6%) oraz Poznania (68,9). Bycie w krajowej elicie nie jest jednak w tej sytuacji powodem do dumy. Podczas, gdy mieszkaniec polskiej stolicy posiada rocznie 12 473 euro, to w przypadku statystycznego Mediolańczyka jest to już 23 409 euro (168% średniej dla całego kontynentu). Mniej więcej taką samą kwotą dysponują osoby z francuskiego regionu Ile-de-France (22,983 euro). Dysproporcje są więc ogromne.

A jak to wygląda w poszczególnych krajach?

Zdecydowanie największe majątki – wynoszące 63 267 euro, czyli stanowiące aż 453,9% europejskiej średniej – posiadają obywatele wspomnianego już Liechtensteinu. Z kolei drudzy w zestawieniu Szwajcarzy mają rocznie do swojego użytku 42 142 euro (302,4% średniej). W raporcie możemy przeczytać: ranking prezentuje wyraźną rozbieżność między krajami pod względem wysokości kwoty dostępnej dla konsumentów na wydatki. Liechtenstein, który mocno wyprzedza inne kraje w rankingu, dysponuje siłą nabywczą per capita w wysokości 63 267 euro, czyli wyższą o ponad 350 proc. od średniej europejskiej. To oczywiście zdecydowanie więcej niż środki, którymi rozporządzają Polacy. Niewiele ponad 6700 euro, które mamy do dyspozycji w ciągu roku, to tylko 48% europejskiej średniej. Plasuje nas to na 29. miejscu na kontynencie – tym samym, co przed rokiem. O ile to, że przed nami są Niemcy, Wielka Brytania, Dania czy Szwecja nie powinno dziwić, to fakt, iż daleko nam do Czechów, Słowaków, Słoweńców i pogrążonych w kryzysie Greków może martwić. Żadnym pocieszeniem nie jest też to, że w Europie Środkowo-Wschodniej znajduje się sporo państw, w których sytuacja jest gorsza (m.in. Węgry, Bułgaria czy Serbia). Badanie Gfk Purchasing Power Europe 2017 jest dostępne dla 42 europejskich krajów. Zgodnie z nim najmniejszą siła nabywczą dysponują mieszkańcy Białorusi, Mołdawii i Ukrainy. Ostatni z nich posiadają 60 razy mniej, niż najbogatsi w zestawieniu mieszkańcy Liechtensteinu.

Oceń artykuł
0/5 (0)