Jeszcze w ubiegły tygodniu mogliśmy wyraźnie odczuć wzrost optymizmu względem kondycji polskiej gospodarki. Jednak już najnowsze dane o produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej nie przedstawiają się w tak kolorowych barwach. Zobaczmy, dlaczego.

W ostatnich dniach napłynęły do nas kluczowe dane, z których wynika, że przemysłowa produkcja w kwietniu spadła rok do roku o 6,4% (prognozowany spadek wynosił 3,5%). Tak naprawdę dane z każdym kolejnym miesiącem są coraz bardziej alarmujące.

Również sprzedaż detaliczna w cenach stałych (skorygowana o inflację) spadła rok do roku o 7,3%. Natomiast dynamika produkcji budowlano-montażowej choć wróciła do dodatnich poziomów (1,2% w cenach stałych), także okazała się gorsza od prognoz.

Trudno też zachować optymizm, patrząc na tempo wzrostu średniego wynagrodzenia. Spowolniło ono do 12,1% rok do roku z 12,6% w marcu. 

W każdym z głównych sektorów gospodarki na początku II kwartału koniunktura okazała się słabsza, niż było to w poprzednich miesiącach.

Czego możemy spodziewać się w przyszłości?

Powyższe dane choć nie są jeszcze zatrważające, trudno nazwać optymistycznymi. Co sądzą na ten temat analitycy rynku? Czy polska gospodarka nadal będzie spowalniać?

Większość specjalistów jest zdania, że w ciągu następnych miesięcy konsumpcja wróci na ścieżkę wzrostu (w ujęciu rok do roku). To zaś na pewno poprawi koniunkturę w przemyśle. Na podobny ruch liczą też inwestorzy związani z branżą mieszkaniową i budowlaną, którzy wierzą, że aktywność konsumentów pobudzi program nisko oprocentowanych kredytów.

Pytania, które pozostają

Nadal nie mamy jednak odpowiedzi na pytanie, co wydarzy się z inflacją, gdy dojdzie już do oczekiwanego odbicia konsumpcji? Przecież biorąc pod uwagę obecny spadek popytu konsumpcyjnego, trudno liczyć na jej zahamowanie, o którym mówi prezes NBP.

Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku pocztowego w wywiadzie dla rp.pl oceniła, że „Samo zastanawianie się nad odpowiedzią na to pytanie w mojej ocenie zamyka RPP drogę do obniżki stóp procentowych co najmniej do końca roku”.

Ponadto ekonomiści żywią uzasadnione obawy, że przy silnym rynku pracy i wysokiej nominalnej dynamice płac oczekiwane ożywienie gospodarcze utrudni lub opóźni trwałe zbicie inflacji do celu. Może być to realne, jeśli obietnice wyborcze polityków będą oznaczać dalsze dalsze luzowanie polityki fiskalnej (a więc wzrost wydatków budżetowych). Będą one miały działanie proinflacyjne. 

Natomiast zdaniem analityków BOŚ, na obniżkę stóp procentowych możemy liczyć dopiero w 2024 roku, jeśli zgodnie z przewidywaniami odczujemy silniejszy spadek inflacji bazowej i obniży się wskaźnik CPI bliżej stopy referencyjnej NBP.

Oceń artykuł
0/5 (0)