Dziwne miejsce. Najpierw trochę minusów. Rozmowa kwalifikacyjna odbywa się na wejściu do magazynu z pokoju, w którym pracuje zespół (chyba wszystkie osoby z firmy, mały pokoik z aneksem kuchennym), przy stoliku do chyba pakowania paczek - trochę niesmak, lepiej już naprawdę przejść się po okolicy na spacer chyba, jeśli otwarty magazyn to jedyne dostępne miejsce na rozmowę (usprawiedliwiam tak to sobie, bo ciężko wyobrazić sobie, żeby ktoś miał inne pomieszczenie w firmie, a rozmawiał z kandydatem w takim...). W powietrzu się czuje jakiś smutek, może to śmiesznie brzmi, ale pracownicy wydają się bardzo niezaopiekowani, w biurze jakoś tak zimno jakby oszczędzali na ogrzewaniu, meble biurowe chyba ledwo spełniają kryteria ustawy, ma się wrażenie że ci ludzie nie mają tam łatwo. Coś jakby się cofnąć do lat 80/90 do jakiegoś biura w małym mieście, w którym siedzi smutna urzędniczka... Myślę, że jak się poda za wysoką stawkę to ciężko liczyć na zatrudnienie, pewnie wezmą kogoś za najniższą krajową, jeśli tylko się trafi. Co ciekawe, szef w rozmowie wydaje się równym gościem. Sądzę, że to gość, który nie ma złych intencji, ale też brak mu zdolności organizacyjnych, takie wyciągam wnioski z tej rozmowy i opisu sytuacji z innego komentarza. Może też jemu mało potrzeba do pracy (wygląda na twardego, porządnego gościa) i trudno mu zrozumieć jak zadbać o pracownika, żeby był wydajny? W życiu już się naoglądałem jak poprawa warunków pracowniczych, czasem nawet takie pierdoły jak dobre słowo, nieduża premia, elastyczne potrafią zdziałać na chęć do pracy i efekty. Ogólnie trudno powiedzieć, może jak się to miejsce pozna i zostanie trochę w firmie to się okaże miła posada? Może to tylko dziwne wrażenie i ci ludzie chętnie tam pracują... Niemniej dziękuję z opóźnieniem za rozmowę.
Dziwny wpis. Szanując czas kandydatki, w związku z tym że trwało jeszcze spotkanie z wcześniej umówiona osobą, zaprosiłem ją do pomieszczenia, gdzie mogliśmy swobodnie porozmawiać (nie przeszkadzając także innym pracownikom), czyli do naszego magazynu. Jesteśmy nieduża firmą i nasza biurowa przestrzeń dzieli się na dwie części - redakcyjną i magazynową. Nie ubolewam, że nie mam oddzielnego dyrektorskiego biura, bo nigdy nie było potrzebne - pracujemy razem. Nie umawiam się na rozmowy w parku/kawiarni/centrum handlowym itd., bo uważam, że kandydaci powinni zobaczyć miejsce ewentualnej przyszłej pracy. Całej reszty wpisu chyba nie powinienem komentować, bo to osobiste i raczej za daleko posunięte wnioski. Może napiszę tylko, że firma skutecznie działa od 1992 roku a rotacje wśród pracowników na stanowiskach redaktorskich (a na takie aplikowała kandydatka) w zasadzie nie występują. Etat, na który teraz szukaliśmy pracownika "zwolnił się" po 15 latach.
Jarosław Ellwart Wydawnictwo Region prowadzi rekrutację na stanowisko Redaktor w Gdynia. Jeśli wiesz, jak wygląda ten proces, podziel się swoimi wrażeniami. Mogą to być cenne informacje dla osób, które rozważają pracę w firmie.
Witam serdecznie, przedstawię suche fakty bez emocji i obrażania kogokolwiek. Zostałem zaproszony na rozmowę kwalifikacyjną. Wponiedziałek zadzwoniła pani sekretarka dość smutnym głosem oznajmiając. Że szef się chce spotkać we środę, bo sykają grafika. Poprosiłem o inny termin spotkania, bo mieszkam i pracuję jeszcze w Bydgoszczy. Termin bliżej weekendu, poniedziałek lub piątek. Pani powiedziała, że skonsultuje to z szefem. Po czy za dwa dni zadzwoniła, iż mogę być w piątek na 9:00. Zatem byliśmy umówieni. Piątek 8:40 – już skręcam z głównej ulicy do Wydawnictwa Region. A tu jakiś telefon, numeru nie znam, ale odbieram. Szef wydawnictwa dzwoni z informacją, że „to nieaktualne bo zatrudnili człowieka odpowiadającego firmie”. Po ludzku gul mi skoczył i mówię: „Panie to ja jedaę z Bydgoszczy, biorę dzień urlopu, a pan mi mówi jak już jestem niemal u was pod drzwiami, że to nieaktualne? Ja jestem poważnym człowiekiem, a widzę, że Pana Wydawnictwo niestety nie”. Postanowiłem wejść do Wydawnictwa będąc już tak blisko, bo moja rozmowa została rozłączona przez dzwoniącego. Tam jednak już nie zostałem wpuszczony do szefa. Widocznie bał się spojrzeć mi w oczy. Jeszcze zadzwoniłem po wyjściu z Wydawnictwa REGION do szefa, by mu zwrócić uwagę, iż nie tak to miało wyglądać i że czysto po ludzku jest to niepoważna postawa. 9:07 dostałem jeszcze sms od szefa z przeprosinami: „Gdybyśmy wczoraj zamknęli rekrutację dałbym panu znać wczoraj. Sprawa rozstrzygnęła się dziś rano. Znaleźliśmy osobę, która spełnia 100% oczekiwań. Rozmowa z Panem byłaby więc tylko formalnością. Stąd mój telefon by Pana nie fatygować. Rozumiem Pana irytację. Sam byłbym również wkurzony w analogicznej sytuacji.” Zatem skrucha, ale myślę, że brzmi jakby proces rekrutacji został przerwany w trakcie jego trwania. „Samosiękomentuje”. Dla mnie firma niepoważna.
Dzień dobry. Tak, niestety, ta rekrutacja przebiegła tak jak opisał to p. Majewski. Pozwolę sobie wyjaśnić, jak wyglądało to od drugiej strony. P. Majewski był ostatnią osobą zaproszona na rozmowę. Spotkania z innymi kandydatami odbyły się na początku tygodnia i jedynie na jego prośbę spotkanie zaplanowaliśmy na koniec tygodnia. W jego CV jako adres zamieszkania była podana Gdynia (sąsiednia dzielnica), więc nie miałem pojęcia, iż pan mieszka i pracuje w Bydgoszczy. I że z tej Bydgoszczy będzie jechał do nas na rozmowę. Z tego powodu sms z informacją odwołująca spotkanie został wysłany dopiero w piątek rano, gdy otrzymaliśmy potwierdzenie od jednej z osób wcześniej rekrutowanych, że podejmuje u nas pracę. SMS poszedł na niespełna 30 min przed spotkaniem, bo taki czas jest niezbędny by dojechać do siedziby firmy. Zanim p. Majewski dotarł do firmy była jeszcze "rozmowa" przez telefon, bo pan od razu oddzwonił. Rozumiem nerwy, ale po tym, bardzo soczystym ze strony aplikującego monologu absolutnie nie wskazane byłoby nasze spotkanie. Pewnych rzeczy nie należy mówić, także w złości. Po kwadransie przesłałem jeszcze raz przeprosiny, ale widzę że p. Paweł uznał je za wybieg i udawaną skruchę. Szkoda. Na marginesie chyba musi mieć bardzo złe doświadczenia z tego życia i pracowania w Bydgoszczy. Nasza firma działa od blisko 30 lat. Pracowało u nas przez ten czas kilkudziesięciu pracowników. Nigdy, żaden z nich nie miał powodu, by pracę w Regionie opiniować negatywnie. To więc pierwsza nasza opinia na "goworku". I niech tak zostanie.
Tak w CV podawałem adres zamieszkania Gdynia, ale pani w sekretariacie było poinformowana dlaczego chcę się spotkać bliżej weekendu (praca w Bydgoszczy). Zaistniała sytuacja tylko potwierdza moje doświadczenie, iż wydawnictwo to nie ten kierunek w mojej karierze zawodowej - a tych wydawnictw było kilka. Kolejny pracodawca (u którego pracuję do dzisiaj) oddzwonił do mnie po 1 dniu od wysłania CV i umówił się ze mną na spotkanie w dogodnym dla mnie terminie. Po czym do dziś chwalę sobie pracę w nowej firmie. Pozdrawiam panie Jarosławie.
Często zadawane pytania
-
Jak się pracuje w Jarosław Ellwart Wydawnictwo Region?
Zobacz opinie na temat firmy Jarosław Ellwart Wydawnictwo Region tutaj. Liczba opinii, które napisali obecni i byli pracownicy oraz kandydaci do pracy to 2.