Carl Zeiss Shared Services

Jestem związany z Carl Zeiss Shared Services od 2019 roku, pracuję tam do dzisiaj. Wcześniej pracowałem w 6 innych miejscach i dla mnie ta firma jest najlepsza z nich wszystkich. Największą wartością jest dla mnie - i to jest super ważne - traktowanie pracownika. Managerowie zwracają uwagę na indywidualne uwarunkowania każdej osoby i nie stawiają wymagań od linijki. Zestaw obowiązków jest realistyczny oraz wyważony w taki sposób, że nie mam poczucia, że jestem eksploatowany aż do wypalenia, byle szybciej, więcej. A zatem nie przeciąża się nas ponad miarę. Same zadania są jasno określone. Wiem czego się ode mnie wymaga i jestem rozliczany tylko z tego, na co się dokładnie umówiliśmy. Wszystko co zrobię ewentualnie ponad to, jest doceniane na ocenie końcoworocznej, natomiast jak nie domagam przez chwilę, to nikt się nie czepia. Mam poczucie, że pracownik jest w tej firmie doceniany oraz traktowany z wyrozumiałością. Oprócz zarządzania, kolejną złotą gwiazdką w moim mniemaniu jest atmosfera w pracy. Wiadomo, że jest to czynnik ściśle powiązany z zarządzaniem, aczkolwiek kultura organizacyjna, taki Zeissowy Kodeks, w który wsiąkają pracownicy sprawia, że próżno szukać u nas typowych (usunięte przez administratora) pracowniczych, takich jak na przykład wykorzystywanie nowych, spychologia, zwalczające się kliki i grupki, (usunięte przez administratora) nieudzielanie pomocy, czy jakieś formy psychicznego nękania. U nas czegoś takiego nie ma. Z czystym sumieniem mogę polecić Zeissa każdej straumatyzowanej w ten sposób osobie. Jeśli chodzi o wynagrodzenie oraz benefity, to stosunek płacy do komfortu pracy, przynajmniej na stanowiskach juniorskich, jest w mojej ocenie bardzo na plus. Natomiast co do samego charakteru pracy, perspektyw na rozwój itd, to już samemu sobie trzeba odpowiedzieć. To jest shared service, zależy czego od życia się oczekuje. Duża przewidywalność i powtarzalność mogą wydawać się dla jednych wadą, ale dla mnie są akurat mega zaletą. Mogę sobie słuchać podcastów z Youtuba i muzyki ze Spotify podczas pracy i nikt się nie czepia. Nikt też nie patrzy mi na ręce, po prostu liczby na koniec miesiąca muszą się w miarę zgadzać i tyle. Dzięki temu wiem jak będzie wyglądał kolejny dzień pracy i to z kolei sprawia, że po powrocie do domu mogę się psychicznie zdystansować, naładować baterie. Oczywiście w innych działach oraz wyższych stopniach stanowisk, poziom dynamiki zapewne wygląda trochę inaczej. Ja wypowiadam się z perspektywy podstawowego pracownika w dziale Zobowiązań (AP). Dla osobowości o dużej potrzebie stabilności i rutyny może to być praca marzeń, dlatego gorąco zachęcam. Chciałem być obiektywny i znaleźć jakiś minus, ale nie wiem, nic mi nie przychodzi do głowy ;) No może chociaż tyle, że w dobie powszechnego home officu nadal trzeba chodzić do biura 8 razy w miesiącu ;P No i to jest jednak korpo, wiadomo. Pewne cykle muszą być zachowane, takie jak na przykład te coroczne oceny pracownicze, które dla większości są jednak stresujące i wolałoby się, żeby tego nie było. Zamknięcia miesiąca też bywają trochę stresujące, bo tempo pracy przyspiesza, jest jakiś deadline. Ale czy to jest wada samej firmy? Właśnie nie sądzę, to jest po prostu normalna praca w korpo. Wadą mogą być nadgodziny do odbioru (chociaż czasem bywają płatne), ale nikt nie zmusza do ich robienia. Zachęca się czasem, owszem, ale na pewno nie zmusza. Znam przynajmniej dwie osoby, które nie godziły się na taką propozycję rozliczania pracy nadprogramowej, więc nadgodzin nie robiły i nikt ich za to nie zwolnił. Generalnie nie mam żadnych poważnych zastrzeżeń. Podsumowując: jeżeli przychodzi wieczór lub niedzielne popołudnie i nie wpadam z tego powodu w depresję, bo wiem że jutro trzeba wstać do pracy (myślę, że wielu ludzi doskonale zna ten stan), tylko przeżywam dzień do końca w radości, a potem wstaję rano i po prostu idę bez stresu, to jest to chyba wystarczająca rekomendacja ;)