Eurojob Arbeidsplaats Bemiddeling B.V.

Miałam okazję pracować przez kilka agencji i tylko do jednej nie mam do czego przyczepić się. Z tego względu polecam te najbardziej znane, duże, w których pracuje dużo Holendrów. Wiadomo, że Holendrzy nie dadzą zrobić sobie krzywdy. Z kolei, co do Eurojob mam bardzo mieszane odczucia. Jeśli chodzi o domki to zdecydowanie nie polecam (aczkolwiek wszystko zależy, gdzie się trafi i tutaj jest problem, bo człowiek nie ma na to wpływu), ponieważ w takich warunkach to jeszcze nie miałam okazji mieszkać, a takich skrajnie wysokich cen to nigdzie nie widzialam. Ludzie z problemami to standard (wiadomo, jak jest za granicą, ale tutaj uważam, że tego typu ludzi jest znacznie więcej). Kolejna kwestia to taka, że standardem jest zabieranie ludzi z różnych lokacji, niejednokrotnie oddalonych od siebie nawet o kilkadziesiąt km, a więc traci się mnóstwo czasu na dojazdy z i do pracy. Kiedy kierowca źle się poczuł i agencja miała zorganizować zastępstwo (przychodził nawet SMS, kto przyjedzie) , zdarzało się, że nowy kierowca nie odbierał tel., do agencji nie dało się dodzwonić i nikt nie przyjechał. Trzeba było dzwonić po ludziach i pytać, czy ktoś nie zabierze. Planning z dnia na dzień w formie powiadomienia SMS- nigdzie tak nie miałam. Poza tym, od tamtego roku zmieniło się prawo w tej kwestii, więc tym bardziej planning powinien być znany min. 4 dni wcześniej. To, w jakim składzie pojedzie się autem do pracy i z powrotem też dowiadywaliśmy się z dnia na dzień. We wszystkich agencjach normą jest korzystanie z aplikacji, gdzie jest wszystko. Tutaj tego nie ma. Mamy XXI w., więc pod tym względem agencja jest daleko w tyle. Kiedy nie było za dużo pracy, agencja wysyłała na inne hale. Problem w tym, że kiedy szło się pierwszy raz, trzeba było najpierw podjechać na recepcję w innej hali, żeby aktywować badga. Teoretycznie kierowcy mieli zawozić 20 min przed rozpoczęciem zmiany. W praktyce, jak trafiło się na kierowcę, który miał wszystko gdzieś, a zwykle był to kierowca, który był tylko kierowcą i chciał dowieźć człowieka na 5-10 minut przed rozpoczęciem pracy (a oprócz aktywacji, która trwała nawet 10 min, trzeba było biec na tę inną halę), trzeba było jechać z kimś innym. Oczywiście samemu trzeba było o tym pomyśleć i pytać, kto ma wolne miejsce w aucie, żeby dojechać z 1 h wcześniej. W takiej sytuacji było kilka osób. Poza tym, kiedy pracowało się na innej hali, agencja nie organizowała kluczykow do szafek. Proszę sobie wyobrazić, że jest zima, ludzie w kurtkach, zwykle z torebkami/plecakami i nie mają, gdzie zostawić rzeczy (na recepcji często nie mieli takiej ilości kluczykow dla gości/pracowników oddelegowanych na 1 dzień) . Znowu trzeba było kombinować. Mnie pomógł kolega z domku, bo miał akurat zieka i użyczył mi kluczyk do szafki. Ogólnie zdarzały się podobno także sytuacje, że 2 osoby dostawały identyczny kluczyk do tej samej szafki, z której korzystało się codziennie i były włamania. Nauczyliśmy się w większości, że telefony, pieniądze trzyma się gdzie indziej albo nie zabiera do pracy. To jest informacja potwierdzona nawet przez supervizorów. Niby w kontakcie agencja jest w miarę OK, większość osób była miła, ale leży cała organizacja. To też przekonało mnie, że moja droga z Holandią powinna już skończyć się na zawsze.