Nie polecam tego lekarza chociaż to nie lekarz.chyba że ktoś chce mieć wychodowanego raka tak jak mój mąż, którego leczył 10 lat prywatnie i cały czas twierdził,że nic złego nie ma.Po zmianie lekarza okazało się ,że mąż ma złośliwego raka prostaty.A co to oznacza to każdy wie.Nie potrafi postawić trafnej diagnozy,a przy tym ordynarny.Lekceważąco podchodzi do pacjenta ale do pieniędzy jest pierwszy.
Stanowczo nie polecam. Dwa razy przeprowadził zabieg źle i nawet nie przyznał się do błędu. Lekarz zdiagnozował i potwierdził badaniem dynamicznym wysiłkowe nietrzymanie moczu. Zaproponował założenie taśmy TOT styczniu 2013, po zabiegu było źle ( stwierdził, że taśma musi zostać i przepisał tabletki, bardzo niemiła wizyta na NFZ ) później było nieco lepiej, a gdy znowu bardzo pogorszyło po 4 latach (2017) powiedział, że tak się zdarza i obiecał pomoc. Tak stanowczo i pewnie (razem ze swoim asystentem) zapewnił, że ciągle się szkolą i teraz na pewno zrobią dobrze. Niestety uwierzyłam i poddałam się kolejnemu zabiegowi i dopiero zaczął się koszmar. Ból i problem z moczem gorszy niż przed operacją, a dr. Fedus zwodził na kolejnych wizytach, że tak bywa i trzeba cierpliwości i tak przez pół roku na tabletkach przeciwbólowych, bez kontroli położenia taśmy, aż stwierdził, że kolejnymi badaniami będziemy szukać innego problemu. Dzięki swojej pani ginekolog trafiłam do profesora w Lublinie, a ten na pierwszym badaniu na pierwszej wizycie powiedział, że taśma źle założona i powoduje moje dolegliwości. Jestem po zabiegu profesora i zaczynam dopiero odczuwać ulgę (lipiec 2018).