Mialam kontakt z pania wlascicielka. Wywarla bardzo pozytywne wrazenie. Obsluga w Krakowie w porzadku oprocz pani w blond wlosach, ktora ewidentnie nie pasuje do reszty teamu. To nie miejsce dla niej. W stosunku do klientow nieprzyjemna. A poza tym super, ze sklep otworzono rowniez w Krakowie.
Bardzo duże wymagania i nie przesadzam a zarobki niskie uzależnione od sprzedaży, nieodzwierciedlające całokształtu włożonego w pracę. Sprzedaż indywidualne walka o klienta, co psuło relacje między pracownikami. Nowy pracownik ma problem z dojściem do klienta poniewaz stare wyjadaczki wiedzą już jak do kogo podejść. Szefowa w miarę sympatyczna czasami miała jakieś tam problemy ale nie była najgorsza. Większe problemy robiła menager. Jedyny mnus to że nadgodziny były liczone po chinsku, nieopłacało się robić nadgodzin ale trzeba było bo inczej dochodziło do nieprzyjemności. Szkolenia pare razy w roku, gdzie przyjeżdżał albo ktoś z wa-wy albo z włoch no i prowadziło się scenki na ocenę. Ciuchy mega drogie to i przyciągały ludzi z wyższych sfer. Należało się z nimi obchodzić jak z jajakiem. Paru ludzi było naprawdę sympatycznych i miło się wspomina :)
Właścicielka nawet spoko. Pieniądze słabe. Pani menager nieco toksyczna, trochę manipulantka. Atmosfera taka sobie, dało się wytrzymać. Bitwy o klientki. Trochę wyzysk. W innych butikach znacznie lepsze stawki, premie i inne benefity pracownicze o których pracując w Marelli możecie pomarzyć.