bardzo dziękuję za opinie! dostałem sms-a (!) że jestem zaproszony do rozmowękwalifikacyjną, ale też niewiadomo na jakie stanowisko :) też uważam to za stratę czasu
Najpierw zapraszają na spotkanie, gadka szmatka o niczym, nie trzeba mieć żadnych specjalnych predyspozycji. Biuro to nora w podwórzu, szef wygląda jak kryminalista - rozchełstana koszula, wyświechtana marynarka z paką papierosów w kieszeni zewnętrznej, sekretarka to jakaś blachara, która ściemnia, że nie wie, na jakie stanowisko ta rozmowa ani do jakiej firmy (wszystko zostanie ustalone po szkoleniu) - a jest tylko jedno: zwyczajny akwizytor. Każą zadzwonić po południu, żeby dowiedzieć się, czy zostaliśmy przyjęci podczas kongresu - cóż za wielkie słowo! Oczywiście przyjmują, potem każą się stawić w dany dzień w godzinach porannych, twierdząc, że nie wiadomo nadal, na jakie stanowisko się nadajemy, ale po szkoleniu oferta zostanie w pełni dostosowana do nas. Wychodzimy z jakimś łachem na szkolenie, czyli pukanie do drzwi i wciskanie ludziom umów. Trener uczy też wyrafinowanych sztuczek psychologicznych - np. mówienie podniesionym głosem do zamkniętych drzwi, za którymi nikogo nie ma. W trakcie przemieszczania się z miejsca na miejsce łamiemy jakieś 30 przepisów, przeskakujemy przez płotki, przechodzimy przez pasy zieleni na drodze szybkiego ruchu oraz podróżujemy tramwajem na gapę, trener-łach twierdzi, że ma dla nas bilety, oczywista ściema. W transport wyższego rzędu firma nie zdołała się zaopatrzyć. Strata czasu, polecam tylko zdesperowanym.