Auto zostało oddane we wrześniu! Na lakierowanie tylnego lewego błotnika, Pan zapewnił, że wszystko bez problemu zrobi, zostawiłem auto, po około 2 tygodniach czekania bez kontaktu co się dzieje z autem, zadzwoniłem do Pana, za każdym razem przedłużał termin odbioru auta, bo tu ma dużo roboty, inne auta i zaprasza innego dnia (najczęściej za 1-2), finalnie przyjechałem i ujrzałem swoje auto z szorstkim, matowym lakierem kompletnie niepasującym do reszty karoserii, zdziwiony podchodzę do auta na oględziny, po czym okazuje się, że auto stoi otwarte z kluczykami w środku, zaskakującym faktem było to, iż również inne auta stoją tam otwarte z kluczykami w środku dosłownie przed podwórkiem tego Pana, gdzie każdy z ulicy ma dostęp, Pan po chwili wyszedł ze swojej "obory warsztatowej" zapytałem go, dlaczego lakier jest w takim stanie, odpowiedział, że to przez wilgoć, ale bez problemu proszę wziąć auto i umówić się za tydzień, bo ma dużo roboty, a na kwestie otwartych aut padły słowa w stylu "dzielnica jest bezpieczna, ufa sąsiadom" dopowiedział również ciekawą najważniejszą kwestię, że akumulator został rozładowany i samochód nie chciał odpalić, gdyż zostawił w niego kluczyk na CAŁĄ DOBĘ, myślę sobie, że skoro akumulator potem został naładowany to na spokojnie, może Pan miał pośpiech czy coś, moje zdziwienie oraz emocje zaczęły się, wtedy gdy wróciłem do domu (oczywiście z nie dokończonym lakierniczo autem), po czym zgasiłem auto, wracam po paru minutach, odpalam, a tu auto samoczynnie gaśnie po przejeździe paru km! Zadzwoniłem do Pana z zapytaniem, co się dzieje, po paru razach udało się dodzwonić, najpierw moje podejrzenie padło na immobilizer, że po prostu się rozkodował przez rozładowany akumulator lub jakieś zwarcie z powodu tego kluczyka całą dobę, Pan niechętnie oznajmił, iż zajmie się autem lub zawiezie je do jakiegoś mechanika i przy okazji dokończy lakierowanie, zgodziłem się na to, bo uważam, że skoro zaczął pracę nad autem, to powinien ją do końca skończyć, auto po ostudzeniu silnika odpalało, więc ryzykownie udało się dojechać na warsztat tego oto Pana, samochód został podstawiony do jego warsztatu, i w tym momencie rozpoczyna się historia, która trwała od września do równo grudnia, kontakt z Panem był bardzo słaby, za każdym razem to ja musiałem dzwonić, zero informacji czy jest coś dokonywane, około 3 razy lakierował auto z takim samym rezultatem jak za pierwszym razem, tłumacząc się wymówkami, że jest "zima" "wilgotno" "wczoraj wieczorem polerowałem i było wszystko ok" a ogólnie to "kiepska pora na takie rzeczy" za każdym razem jak dzwoniłem, Pan mówił, że za kilka dni, za tydzień lub 2, finalnie po niecałym miesiącu zdiagnozował według komputera diagnostycznego "awarie przekaźnika pompy paliwa" po doproszeniu się w rozmowach telefonicznych i przekładaniu przez niego dnia odbioru, Pan telefonicznie kazał przyjechać, nie mówił nic więcej, tylko to żebym przyjechał, po moim przyjeździe okazało się, że wymiana przekaźnika nic nie pomogła i on nic nie poradzi, tylko jakiś mechanik, którego mam sobie sam załatwiać, Pan również chwalił się, że znowu pozostawił kluczyk w stacyjce CAŁĄ DOBĘ, akumulator umarł, Pan ładował go co rusz powerbankiem rozruchowym oraz próbował cały czas uruchamiać samochód, tylko kręcąc rozrusznikiem, bo i tak auto nie odpalało, wkurzyłem się strasznie, nie pozostało mi nic, tylko ustalenie terminu ze swoim zaufanym mechanikiem, Pan S. zgodził się na to, aby podstawić auto do mechanika, jeśli ustalę termin i warsztat, po rozmowie z moim mechanikiem ustaliłem termin na poniedziałek godzina 8 rano, poinformowałem Pana S. w piątek około popołudnia, czyli z dosyć dużym wyprzedzeniem czasu, aby mógł podstawić auto do wybranego mechanika w Osiecznicy na poniedziałek rano, Pan S. powiedział przez telefon, że nie ma problemu, jego pracownik podstawi, uwierzyłem w te słowa i dałem mu szanse, nadszedł poniedziałek godzina około 10, dzwoni do mnie mój mechanik, mówiąc, że auto nadal nie jest podstawione. Pan S. w ogóle nie odbierał telefonu tego dnia, bez innego wyboru będąc tego dnia w Zielonej Górze, musiałem zerwać się z pracy, załatwić transport i samemu pojechać do Łochowic odebrać auto, po przyjeździe okazało się, że akumulator był doszczętnie rozładowany, nawet naładowanie nie dawało znaku życia, auto musiało być holowane do mechanika, za co musiałem również ponieść koszta, po wizycie na warsztacie u mechanika Panowie w 10 minut zdiagnozowali zepsuty sterownik silnika, auto po rozgrzaniu gaśnie, nie odpalając, po ochłodzeniu sterownika silnika auto odpala, dodatkowo okazało się, iż został uszkodzony rozrusznik przez nadmierne puste kręcenie rozrusznikiem. Pan S. po całej tej sytuacji jedynie co powiedział to, że wymyślam sobie takie rzeczy i w ogóle to on jest zajęty, może oddać jedynie pieniądze za holowanie do mechanika, za co do tej chwili nie dał ani złotówki, ani również nie kwapi się do żadnego kontaktu. https://drive.google.com/drive/folders/1QNbODJfLVYT1V7_ZujtB7mWCxU9uKkfL
Opinie o Auto Serwis Ranczo Sebastian Frencel w Krosno Odrzańskie
Poniżej znajdziesz opinie byłych oraz aktualnych pracowników o firmie Auto Serwis Ranczo Sebastian Frencel. Przeczytasz poniżej też opinie kandydatów do podjęcia pracy w Auto Serwis Ranczo Sebastian Frencel na temat rozmowy kwalifikacyjnej.
Branże: Mechanicy samochodowi