Opowiem historię o tym, jak pracuje się dla pani Bożeny Jasiak w pubie La Habana, ku przestrodze dla przyszłych barmanów. Nazwanie mnie byłym pracownikiem jest małym nadużyciem, ponieważ sugerowałoby to, że podpisałem umowę z panią Bożeną Jasiak. Najlepszym określeniem dla barmana to zapalony hobbysta. Praca na czarno lub na części etatu (pomimo pracy w pełnym wymiarze czasu) jest tutaj na porządku dziennym. Najwidoczniej (usunięte przez administratora) podatkowe są zgodne z filozofią prowadzenia biznesu przez panią Bożenę Jasiak. Stawki dla barmana są niewiarygodnie niskie. Istniejący system progów (uzależniony od dziennego obrotu), który nieznacznie zwiększa stawkę godzinową, działa bardzo motywująco. Robienie zakupów czy sprzątanie knajpy poza godzinami otwarcia lokalu są oczywiście w pełni charytatywne. Jest to czysta przyjemność, zwłaszcza po weekendowej nocnej zmianie. Doprowadzenie pubu do przyzwoitej czystości sumarycznie zajmie dwie lub trzy godzinki, ale taka aktywność pozytywnie wpływa na kondycję. Wieczne braki kadrowe powodują, że barman jest w stanie obsługiwać weekendowych gości w pojedynkę. Dodatkowo po zamknięciu baru o 2 w nocy, posprzątaniu przez 1,5 godziny, mamy kilka godzin na sen, by wrócić do miejsca pracy w sobotę o 13 – przecież trzeba przygotować miejsce pracy na otwarcie o 14. Kodeks pracy nas nie obowiązuje, bo do tego potrzebna jest umowa. Zaplecze jest małe i ciasne, a bar nieergonomicznie rozwiązany. Miejsce na odzież wierzchnią czy torbę należy wygospodarować gdzieś między alkoholem a kegami. Korzystać z pracowniczej toalety można wyłącznie w rozkroku pomiędzy odkurzaczem a magazynowanymi towarami. Zmywarko-wyparzarki nie uświadczysz tutaj, bo zakłócałoby to kubańskie feng shui. Po kilku godzinach ręcznego mycia szkła w groteskowej pozie przy zlewie, odkryjesz w swoim ciele nowe mięśnie, o których istnieniu nie miałeś pojęcia. Wbrew pozorom w pracy barmana jest mnóstwo biurokracji i potrzeba do tego osobnego szkolenia. Protokoły strat skończyły się kilka lat temu, więc za wszystko odpowiada barman z własnej kieszeni. Pani Bożena Jasiak słynie w gronie iluzjonistów i magików ze swoich nieprzeciętnych umiejętności magicznych. Jej popisowy numer o nazwie "znikająca flaszka" do dzisiaj pozostaje niezbadany i rozpala umysł oraz wyobraźnię barmanów. Chęci poznania tajników tej sztuczki zostały ostudzone przez brak aprobaty montażu monitoringu, więc braki w alkoholu nieustannie drenowały kieszenie barmanów. Pani Bożena Jasiak otworzyła kubański pub prawdopodobnie z miłości do tego kraju i kultury, więc nikogo już nie dziwi, że po kilku godzinach osobistego dopatrywania interesu, jej karaibskie serce przebudza się i opuszcza lokal krokiem kapitana Jacka Sparrowa. Włożony przez te kilka godzin wysiłek sprawia również, że ciężko jest usłyszeć z jej ust w pełni poprawnie zbudowane zdanie. Pani Bożena Jasiak jest przemiłą osobą, ale fatalnym szefem. Mam nadzieję, że zapanuje kiedyś nowy ład i praca w La Habanie stanie się dla wszystkich przyjemnością.
Często zadawane pytania
-
Jak się pracuje w Bożena Jasiak La Habana?
Zobacz opinie na temat firmy Bożena Jasiak La Habana tutaj. Liczba opinii, które napisali obecni i byli pracownicy oraz kandydaci do pracy to 1.