Opinie o DM Jacek Herman w Gliwice

Sama praca spoko. Wszystko jest do ogarnięcia. A zamiast 15 minut przerwy dają pół godziny co też jest fajne. O kwestiach finansowych się nie wypowiem ponieważ to indywidualna sprawa każdego. Jedynym mankamentem firmy jest atmosfera. A raczej osoby, które powodują, że taka atmosfera panuje. Ekipa chłopaków, z jakimi się pracowało to naprawdę chłopy do rany przyłóż. Ogarnięci, starają się, chociaż nikt tego nie zauważa. I w tym miejscu pozdrawiam serdecznie Pawła, Krzysia, Patryka, Dawida i Dastina, dobrze się z Wami pracowało :) Przyszedłem do pracy bo chciałem coś zmienić w życiu. Jeden z w/w chłopaków mnie polecił bo dużo dobrego opowiadał o firmie i byłem miło zaskoczony, dlatego chciałem spróbować. Niestety przyszedłem w nieodpowiednim momencie, ponieważ całkiem niedawno zatrudnili pewną Panią, która miała wszystkim zarządzać. A raczej próbować, bo to też trzeba umieć. Pewnego dnia mnie zwolnili. Tak o, z dnia na dzień, bez uprzedniego ostrzeżenia, bez żadnej rozmowy dyscyplinarnej jak ma to miejsce w normalnych firmach. A może trzeba po prostu wiedzieć co to jest? Powody zwolnienia? Że niby robię za mało zamówień (pracowałem tam dopiero 3 miesiące) i robię dużo błędów. Okej, jestem w stanie to zrozumieć jako konstruktywny powód. Chociaż jak do moich - szacunkowo licząc - 2000 zamówień (licząc że dziennie średnio wychodzi 100 ode mnie na 20 dni pracy) ma się 6 błędów, które popełniłem? Jak do 1994 DOBRYCH zamówień ma się 6 BŁĘDÓW? Nie zarobiliście na mnie czy co? :) Błędów, które wynikały ze stresu, strachu i po prostu etapu uczenia się? Ale do listy powodów zaczęli dorzucać dziwne rzeczy, jakby mieli mi uzmysłowić, jak duży stosik problemów powoduję. Jakie rzeczy? Że MAM ZŁY WPŁYW NA PRACOWNIKÓW :) Że kiedy żartuję z czegoś i wszyscy wiedzą, że to żart, to usłyszałem, że "dla innych to żartem może nie być". Przepraszam bardzo, spytał ktoś chłopaków? Wątpię. Że PRZYCHODZĘ DO PRACY ZE ZŁĄ MINĄ :) Nic dziwnego skoro nasza pseudo-kierowniczka NIGDY nie chwali chłopaków za to, co dobrze zrobili, za to z*ebać jak psy za COKOLWIEK to już jest okej? Jak się ma czuć i skupić na pracy ktoś, kto BOI SIĘ popełnić jakiś błąd? A skupiając się na tym popełniamy ich więcej. Ponadto co komu do tego jaką kto ma minę skoro robi dalej swoje? A tak się składa, że w lipcu zmarł mój ojciec (zacząłem pracę w sierpniu). Oczywiście, że będę chodził w skowronkach do pracy :) Łatwo jest wydać osąd kiedy kogoś się nie zna i oceniać po pozorach. W/w powody nie były normalne a wyglądały bardziej jak doszukanie się czegokolwiek by się mnie pozbyć. Wracając do Pani pseudo-kierowniczki. Pseudo, bo raczej nie zatrudnia się na takie stanowisko kogoś, kto czyta w internecie artykuły o treści "jak zmotywować swoich podwładnych". Tak, widziałem to na ekranie :) Skoro ktoś czyta jak coś robić to znaczy, że tego nie wie. Logiczne. Więc po co komuś ktoś taki? To już nielogiczne. Tym bardziej, że gdyby nie Dawid - lider pracujący tam od początku i ogarniający absolutnie wszystko - to Pani pseudo-kierowniczka by sobie rady sama nie dała. Bo Dawid jako lider sam z nami pracował. Wie, jak wygląda praca. I to jest LIDER. Bo lider ciągnie z innymi wózek zamiast siedzieć na nim i kazać reszcie go ciągnąć. Tak się zdobywa zaufanie i inspiruje ludzi. Ale co ja o tym wiem, byłem liderem w poprzedniej pracy tylko kilka lat :) Więc może wsadźcie Panią pseudo-kierowniczkę chociaż na miesiąc pakowania zamówień i robienia wszystkiego tego, co reszta. Ciekawe ile zrobi zamówień i ile błędów, hm? Już nie wspomnę o sytuacji kiedy jeden z chłopaków WYSZPACHLOWAŁ cały drugi magazyn i nie dostał za to złamanego grosza. Wykorzystali. A nie przypominam sobie, żeby w zakres obowiązków magazyniera wchodziło remontowanie firmy. Pasożyty. Fakt, mógł się nie zgodzić. Ale skoro potrafi takie rzeczy to się zgodził. A może w tym całym zastraszeniu bał się odmówić? Wszystkie chłopaki mają średnio po około 21 lat. To normalne, że się boją albo że nie potrafią upomnieć się o swoje. Tylko to już podchodzi pod mobbing i zastraszenie. Bo ilekroć wskazywali palcem na problem to nikt się z ich zdaniem nie liczył. Więc nic dziwnego, że już się zamknęli w sobie. Bo żeby zrozumieć czyjś problem potrzeba odrobiny empatii. Tak, jeśli było coś co można było usprawnić to słuchali. Ale tylko wtedy, gdy nie wiązało się to z dodatkowym obowiązkiem dla kadry kierowniczej. Ona nie może się przemęczać, ma tyle artykułów do wyczytania w necie :) Za to dodać chłopakom na barki dodatkowe zajęcia - bo przecież cały dzień nic nie robią - to już jest okej? Podsumowując: sama praca spoko. Warunki finansowe spoko. Atmosfera jest bardzo nie spoko. Bo zaczyna szerzyć się kolesiostwo, zapraszanie znajomych do pracy i tworzenie obozów "lepszych" (kadra kierownicza) i "gorszych" (pracownicy robiący całą robotę) ludzi.