Opinie o INCHEM POLONIA Sp. z o.o. w Łódź

Obecna, słaba sytuacja w Inchemie, jest wynikiem tylko i wyłącznie działalności i decyzji prezesa. Pracownicy odchodzą z firmy nawet nie dlatego, że firma się bardziej zwija niż rozwija, ale głownie dlatego, że nie chcą lecieć ze słabym pilotem. U prezesa nic nie jest racjonalne, nic nie jest przemyślane, nic nie jest zaplanowane. To o tyle zabawne, że na racjonalności, myśleniu i planowaniu chciał rozwijać Inchem i wśród tych pustych haseł szukał poklasku. Łagodnie mówiąc – nie wyszło. To znaczy poklask znajdował i znajduje, ale tylko u ludzi mających problem z samodzielnym myśleniem i tylko przez jakiś czas. Gdyby prezes był tym, kim próbuje być, to Inchem byłaby przewidywalną firmą. Miałaby logiczną strukturę, obsadzoną logicznymi ludźmi, długofalowy plan konsekwentnie realizowany bez względu na rynkowe zawirowania Niestety, prezes jest generatorem chaosu. Nie królem chaosu, bo królem jest ten, kto chaos potrafi ogarnąć. Generatorem. Chciałem napisać, że Inchem leci od 2 lat bez pilota, ale to nieprawda. Inchem leci z pilotem, który macha dźwigienkami i kręci pokrętłami na lewo i prawo, nie wiedząc co robi, za to udziela serii pouczeń pracownikom na temat konieczności zrewolucjonizowania branży lotniczej, innego podejścia do zarządzania flotą samolotów, przemodelowania struktury przychodów notowanych przez lotniska w Polsce oraz Afryce Północnej. Samolot zmierza prosto w ścianę góry, za to pilot odwrócony do przerażonych pasażerów opowiada, dlaczego należałoby inaczej ustawić siedzenia i zmienić kolejność podawania posiłków. Tuż przed uderzeniem stwierdza: właśnie tak miało być, wszystko idzie zgodnie z planem... Parę konkretów: – inwestuj, w rozbudowę działu handlowego - ograniczając przy tym produkcje i ilość pracowników na magazynie... – zatrudnij na Dyrektora kogoś, kto nigdy dyrektorem nie był, zwolnij dyrektora, który nie był nigdy dyrektorem i w jego miejsce zatrudnij kogoś, kto nie ma żadnego doświadczenia, wcześniej komunikując, że się nie nadaje, ale... jednak się nadaje (sic), bo go wszystkiego nauczysz, choć nic sam nie umiesz ;) wiem sam już się w tym gubię ;) – Powiedz, że utrata ważnych klientów była zgodne z planem i się tym nie przejmujesz, bo budujesz Polski "Samsung" - wprowadzaj na rynek produkt, bez przygotowania: marketingowego, cenowego, dystrybucyjnego - wywróć się - oznajmij, że twój pomysł był świetny tylko masz słabych pracowników, którzy nic nie umieją, a twój pomysł był świetny, Inchem miał różnych dyrektorów, prezesów. Jednak nie pamiętam roku, w którym wszystko tak bardzo stałoby na głowie. Prezes chciał się odcinać od poprzedników i twierdził, że za bardzo pracowali w chaosie. Tylko że wtedy to był chaosik, a nie chaos i kryzys. Od tamtej pory ani przez moment nie wprowadził zapowiadanego spokoju. Za chwilę standardowo u prezesa udawana pokora, uśmiechy, przymilanie się, a potem całkiem naturalna fanfaronada. Przypomina mi się zakończenie poprzedniego roku. Prezes oznajmia, że dzięki niemu firma podpisała duży kontrakt (jak wiadomo, i tak wszyscy wiedzieli, że zasługa jego w tym była zerowa), z którego został w tym roku... kontrakcik. Z czym pan teraz stoi, panie prezesie? Jak mawiał Warren Buffett: – Dopiero gdy przychodzi odpływ, widać kto pływał bez majtek.