Kancelaria Doradców Podatkowych Sp. z o.o.

Rekrutacja na wysokim poziomie. Jedna rozmowa zdalna, kilka pytań merytorycznych, test osobowości. Początki też wyglądały bardzo obiecująco. Świetna atmosfera, otwartość, zero stresów i spiny. Niestety z czasem okazało się że to tylko pozory. Klientów miałam kilku bardzo trudnych. (na prawdę trudnych) rozpieszczeni przez lata, traktowali księgowego jak własną sekretarkę, niektórzy z wyższością, klient mający kilkaset dokumentów przynosil je nie raz po 20. Szefostwo nic z tym nie robiło. Przed 20. Klient potrafił zażądać Bilansu i rzis np do banku. Musiałam Zrobic max w ciągu tygodnia mając jeszcze kilkunastu innych klientów. Pracy na jedną osobę na 1,5-2 etaty. Ogromny stres że strony klientów, ciągle telefony, marudzenie, nie dawali normalnie pracować. Szefostwo jedyne co potrafiło powiedzieć to "musisz to przełknąć", "wszyscy tak mamy". O ile na początku było zrozumienie z czasem mimo natłoku prac zaczęło się doszukiwanie winnych i kroki w kierunku wyciągania konsekwencji finansowych w przyszłości od księgowych mimo iż pracy stanowczo za dużo na jedną osobę. Gdy nerwy puszczały a psychika siadała przez wyżywanie się psychiczne przez klientów zaproponowano zabranie obowiązków ale i mniejsza wypłatę. Finalnie do obniżki nie doszło ale po zabraniu obowiązków pracy było na etat (nie jak wcześniej na więcej). (usunięte przez administratora)na rękę za nerwice, depresję i stany lękowe po pół roku pracy. Nadgodziny płatne jeśli nie odbierzesz ale ile można pracować na pełnych obrotach po 1.25-1.5 etatu miesiąc w miesiąc. Próby radzenia sobie z trudnymi klientami i z czasem z niemożliwymi do wykonania obowiązkami, propozycje zmian dla zwiększenia efektywności pracy skutkowały doszukiwaniem się winy w pracowniku i stwierdzeniami że pracownik nie stosuje się do ideałów firmy. Wypowiedzenie złożyłam 1.5 Mc wcześniej mimo iż miałam 1 Mc wypowiedzenia. Dodatkowo usłyszałam "że są zdziwieni że odchodzę po tym wszystkim" - czyli po tym jak klienci traktowali mnie jak chłopca do bicia i nikt z tym nic nie zrobił. Nikt by tego nie wytrzymał. Na koniec obiecano referencje. Nie dostałam ich aż do ostatniego dnia pracy. Poproszono mnie o przygotowanie instrukcji. Wywiązałam się nawet z nawiązką - przekazałam wszelkie szczegółowe informacje, instrukcje, zaoferowałam wsparcie po ustaniu zatrudnienia. Mało tego firma była tak bezczelna że ośmielili się do mnie dzwonić z pytaniami dot. Moich byłych klientów już po ustaniu zatrudnienia. Ponieważ jestem profesjonalistą odpowiedziałam. Ale referencji i tak nie dostałam. Teraz żałuję że byłam fair wobec firmy. Kilka rzeczy nie dopilnowałam i były kwasy z klientami. Przyznaje się. Ale biorąc pod uwagę jaki terror klienci stosowali wobec nas, jakie były wymagania w stosunku do ilości pracy i czasu to wątpię czy ktoś by sobie lepiej poradził. Najbardziej boli że za stracone nerwy nawet referencji nie dali co było obiecane :(