mam pytanie staramy się z żoną o adopcję z tego ośrodka czy ktoś moze coś napisać.przeszliśmy już kwalifikację wstępną i wywiad pani niby miła ale na wstępie poinformowała ze jeśli chcemy mieć dziecko to żona musi przestać się leczyć dla mnie to jakaś kpina nie wiem co mam myśleć myślę że ludzie tam pracujący nie są odpowiednio przygotowane do pełnienia tej funkcji .Na wywiad czekaliśmy ponad 2 miesiące a tyle dzieci czeka na dom niby robią wszystko w trosce o dziecko a tak nie jest takie mamy odczucia .Ten ośrodek wogóle nie przypomina ośrodka katolickiego ,
Znajdźcie miejsce, które Wam odpowiada i któremu Wy bardziej odpowiadacie. To działa w dwie strony.
Jest dużo dzieci czekających na adopcję, to fakt, ale czy Państwo byliby gotowi je przyjąć? Wątpię te dzieci są już mocno skrzywdzone, mają przykre doświadczenie, nie są to "małe zdrowe sierotki"
Masz rację to kpiny my z żoną także staramy się o adopcję tylko że z warszawskiego ośrodka katolickiego i wygląda to tak samo jak u ciebie tak samo kazali się przestać leczyć żonie i to był warunek do zakwalifikowania się wogóle do procesu .Oczywiście powiedzieliśmy tak ale w rzeczywistości prawda jest inna.TO co przeżyliśmy na tych niby spotkaniach które miały nas przygotować do adopcji to koszmar.Wyśmiewanie się z dzieci tych które potrzebują rodziców że chore nikt ich nie chce wszystko to jedna porażka tych instytucji katolickich to nic nie ma wspólnego z naszą religią .Zostaliśmy upokorzeni dopytywali się o nasze majątki oszczędności musieliśmy podać co do grosza .Jesteśmy jednym słowem zniesmaczeni całą tą sytuacją.Obecnie udało nam się zakwalifikować do adopcji dziecka czekamy już 4 miesiące i tel z ośrodka milczy.
Serio kłamaliście w ośrodku adopcyjnym? I nie wstydzisz się przyznać do czegoś tak podłego? A jakby Ciebie Twój ośrodek potraktował tak jak Wy go potraktowaliście i skłamał Ci np co do chorób czy historii dziecka które wam da, to byś przyznał, że to sprawiedliwe?
Warto starać się o pracę w ośrodku? Trochę niepokojące są opinie ale?
Bardzo zła organizacja pracy. Sekretarka, pani w wieku emerytalnym, nie potrafi przepisać długiego tekstu na komputerze - dyktuje jej pani dyrektor (!). Atmosfera taka, że siekierę można zawiesić w powierzu. Pani dyrektor w czasie świąt kościelnych wystawia w socjalnym czekoladki dla pracowników, które są ... przeterminowane... i dziewczyny to jedzą! Każda z nas miała notes, w którym pisała codziennie co zrobiła, na koniec miesiąca był on przekazywany pani dyrektor i odbierany z jej notatkami w środku. Brak otwartej komunikacji, zarządzanie przez agresję i manipulację. Pracuje tam była zakonnica, która na każdym kroku donosi do szefowej i jest w stanie utopić człowieka w łyżce wody. Jest też pani emerytka, która niby ukończyła formację drogi neokatechumenalnej, a z premedytacją kłamie w żywe oczy, bez żadnej refleksji. Miejsce, które zionie jadem, rywalizacją i kłamstwem. Zdecydowanie potrzebny jest egzorcyzm nad tym miejscem.
Nie jest to już ośrodek adopcyjno- -opiekuńczy, obecna nazwa to Katolicki Ośrodek Adopcyjny Moje sugestie dla Katolicki Ośrodek Adopcyjno-Opiekuńczy: dobry, profesjonalny ośrodek
Tak, to prawda, płace są nędzne, socjalu brak, możliwości awansu także (więc i rywalizacji nie ma), ale pracujące tu osoby, poza zwalnianymi wyjątkami, dają z siebie wszystko i pracują uczciwie. A każde dziecko ma profesjonalną diagnozę, bo to jest wymóg prawny a nie widzimisię jakiejkolwiek organizacji i bez tego nie byłoby prawnie adopcji. Jedna, jedyna osoba przez ostatnie lata została zwolniona z tego ośrodka z pracy. Zwolniona za niekompetencję, manipulację, obmawianie każdego za plecami, lenistwo i obijanie się, brak sprawności i zwykłej bystrości w pracy wymagającej szybkich zmian i działania, oraz za psucie atmosfery i wieczne fochy. Osoba, której po kilka razy powtarza się procedurę i wypisuje jak dziecku w punktach na kartce a ona i tak się gubi, mimo że pracuje kilka miesięcy. Która gubi dokumenty, nie umie zrobić swojej roboty, a pcha się w sprawy innych i je psuje, nie znając kontekstu a uważając się za alfę i omegę. Na którą skarżą się klienci i współpracujące z ośrodkiem instytucje. Osoba ta została na 2 tygodniach wypowiedzenia, bo tak sama gorąco prosiła, by nie mieć w papierach zwolnienia a szybkie odejście za porozumieniem stron. A tak łatwo jej się podszyć pod kilka osób i niby w ich imieniu pisać złe opinie...
Rozumiem z Twojej wypowiedzi, że to bardzo wymagająca praca dla osób, które mają w sobie wiele empatii i zrozumienia. Jakiego rodzaju wykształcenie i szkolenia należy mieć, żeby wykonywać ten zawód? Czy są obecnie prowadzone rekrutacje? Jakich pracowników poszukuje pracodawca? Zachęcam do dyskusji.
Obecnie ośrodek mieści się na ul. Ratuszowej 5
Pracowałam tam któtko, niecałe pół roku. Dostałam wypowiedzenie w połowie lipca - w środku wakacji, gdy jest totalny zastój z szukaniem nowych pracowników. W ciągu dwóch tygodni zostałam bez środków do życia. Mimo wszystko odchodziłam stamtąd z ulgą. Miejsce, które potrzebuje uleczenia i przemiany...
Mocno przestrzegam przed tym miejscem. Słowo "katolicki " jeszcze nic nie znaczy. .. Toksyczna atmosfera pracy, donosicielstwo,chaos organizacji. Dzieci kierowane do adopcji przez ten ośrodek nie mają profesjonalnej diagnozy psychologicznej. Nie ma pracy zespołowej. Przez brak profesjonalizmu pracowników część dzieci z powrotem trafia do domu dziecka. Jeśli się okaże że jest ktoś mocniej zaangażowany w Kościele to dostanie trudniejsze dziecko, bo wtedy łatwiej manipulować religijnymi argumentami. Miejsce toksyczne, komunikacja oparta na agresji, wzajemna rywalizacja, no i bardzo niskie zarobki. Nie polecam. UWAGA na adopcje za granicę prowadzone przez ten ośrodek: część faktów ukrywają żeby tylko przepchnąć dzieci. A wszystko pod przykrywką troski o dziecko...